Plac biało-czerwony

Plac biało-czerwony

Dodano:   /  Zmieniono: 
Do Watykanu przyjechało dwadzieścia tysięcy Polaków
Polacy nie są rzadkimi gośćmi na placu św. Piotra. Zdarza się, że na środowych audiencjach generalnych pojawiają się ich cztery tysiące. 11 listopada 1996 r. było tam aż 10 tys. polskich pielgrzymów. Przyjechała wtedy delegacja "Solidarności" z Marianem Krzaklewskim na czele i papież wypowiedział do nich pamiętne "tak trzymać!". Ale rekord został pobity 16 października tego roku, w 20. rocznicę wyniesienia kardynała Wojtyły na tron Piotrowy. Do Watykanu przyjechało ok. 20 tys. Polaków - 16 tys. z kraju i 4 tys. z wszystkich zakątków świata.
Dla okolicznych handlarzy był to prawdziwy raj. Choć przez dwadzieścia lat pontyfikatu nie nauczyli się ani słowa po polsku, w ubiegły piątek już z daleka pokrzykiwali: "Ruzance, medaliki, pamiontki!". Kilka dni wcześniej w lokalnej prasie zaczęły się pojawiać pełne trwogi wypowiedzi na temat "inwazji Polaków". Informowano, że LOT ma wyśrubowane ceny, więc Polacy przyjeżdżają autobusami. Tymczasem Rzym wygląda jak po bombardowaniu - w wielu punktach miasta rozpoczęto prace remontowe w ramach przygotowań do jubileuszu roku 2000. Władze miasta wystosowały więc pismo do ambasady RP, by o utrudnieniach w ruchu powiadomiła przewoźników, ale polskie jelcze były już w drodze. Policjanci nie nadążali ich zatrzymywać, a nawet, jeśli im się to udawało, kierowcy robili wrażenie, że niczego nie rozumieją i jechali dalej. Ale, szczęśliwie, wszystko rozeszło się po kościach i nie doszło do zakorkowania Rzymu, czego się wszyscy obawiali.
Te problemy nie dotyczyły polskich oficjeli. Ani premier, ani prezydent nie mieli jednak szczęścia do włoskich polityków. Romano Prodi, który przegrał zainicjowane przez siebie głosowanie w sprawie wotum zaufania dla rządu, w ostatniej chwili odwołał spotkanie z premierem Jerzym Buzkiem. Kilka dni później spotkanie z Aleksandrem Kwaśniewskim odwołał prezydent Scalfaro i samolot prezydencki musiał dwie godziny stać na Okęciu, czekając na wiadomości z Rzymu.
Ale obaj mężowie stanu mieli okazję dwukrotnie spotkać się z papieżem, raz na audiencji prywatnej i później na mszy świętej. Prezydent dostąpił nawet zaszczytu przyjęcia o nietypowej porze, bo o godzinie dziewiętnastej, co watykańskie wygi uznały za gest papieskiej przychylności. Można było zauważyć, że prezydent był nieco onieśmielony, że wymienił z Marianem Krzaklewskim znak pokoju podczas porannej mszy, a jego małżonka upadła przed papieżem na kolana, co zostało zresztą przyjęte oklaskami przez 20 tys. rodaków.
Mało wiadomo na temat spotkania Aleksandra Kwaśniewskiego z biskupami, w tym z prymasem Glempem, kardynałem Macharskim i księdzem generałem Głódziem. Wspólna kolacja w rezydencji ambasadora RP przy Stolicy Apostolskiej była pierwszą tego typu kameralną okazją do wymiany poglądów między prezydentem a elitą polskiego Kościoła.
W ciągu ostatniego tygodnia papież był w doskonałym humorze i w niezłej formie. W watykańskiej Sala Stampa gruchnęła nawet wieść, że po kilkudziesięciu latach przerwy Jan Paweł II wziął się za pisanie wierszy.

Więcej możesz przeczytać w 43/1998 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.