Cesarz Gates

Dodano:   /  Zmieniono: 
Microsoftowi, firmie kierowanej przez najbogatszego człowieka świata, grozi przymusowy podział, publiczne ogłoszenie kodu swoich programów, kary finansowe. Amerykański Departament Sprawiedliwości żąda od Microsoftu grzywny w wysokości miliona dolarów za każdy dzień kontynuowania monopolistycznych praktyk. Gdyby Bill Gates miał płacić karę wyłącznie ze swoich pieniędzy, jego majątek starczyłby na ponad 150 lat uiszczania grzywny.
Microsoftowi, firmie kierowanej przez najbogatszego człowieka świata, grozi przymusowy podział, publiczne ogłoszenie kodu swoich programów, kary finansowe. Amerykański Departament Sprawiedliwości żąda od Microsoftu grzywny w wysokości miliona dolarów za każdy dzień kontynuowania monopolistycznych praktyk. Gdyby Bill Gates miał płacić karę wyłącznie ze swoich pieniędzy, jego majątek starczyłby na ponad 150 lat uiszczania grzywny. Nigdy wcześniej rząd amerykański nie wystąpił przeciwko firmie, która od prawie 20 lat stanowi uosobienie "amerykańskiego snu" o sukcesie.
Amerykański rząd federalny i 20 stanów oskarżają Microsoft o monopolistyczne praktyki. Najpoważniejszy zarzut dotyczy złamania umowy zawartej z rządem federalnym w 1995 r. Trzy lata temu Microsoft zobowiązał się, że nie będzie wykorzystywał swego potencjału do zmonopolizowania systemów operacyjnych oraz nie będzie rozbudowywał Windows o nowe funkcje. Ideą porozumienia było zachowanie konkurencji w dziedzinie oprogramowania dla tego systemu. Programy dla Windows tworzy tysiące firm na całym świecie. Każdego dnia powstaje ich kilka: od gier, przez edytory tekstu, bazy danych, arkusze kalkulacyjne, po oprogramowanie internetowe. Microsoft jest obecny także i na tym rynku, choć nie zajmuje monopolistycznej pozycji. Firma Billa Gatesa mogłaby w łatwy sposób tak przygotowywać system, by obce oprogramowanie działało na nim gorzej niż rodzime. Innym zabiegiem mogłoby być rozszerzanie systemu o elementy oprogramowania. Klient nie kupowałby wówczas programów innych producentów, gdyż wszystkie potrzebne funkcje znalazłyby się w rozbudowanym systemie. Działania te doprowadziłyby do krachu wielu poważnych firm. Microsoft zobowiązał się do niestosowania powyższych praktyk.
Porozumienie zawarto przed eksplozją popularności Internetu. Na rynku programów pozwalających przeglądać strony WWW dominowała firma Netscape. Sprzedawała swój produkt na tyle dobrze, że jej nazwa stała się synonimem przeglądarek. Microsoft najpierw próbował stworzyć konkurencyjną sieć pod nazwą MSN, a później przystąpił do internetowego wyścigu. Aby spopularyzować swą przeglądarkę Internet Explorer, Gates zdecydował się na jej bezpłatne rozpowszechnianie. Udział Netscape w rynku zaczął się gwałtownie zmniejszać. Chcąc umocnić pozycję Explorera, Microsoft zaczął go dołączać do każdego Windows. W ostatnich wersjach okienek przeglądarka jest zintegrowana z systemem. Departament Sprawiedliwości uznał to za naruszenie umowy z 1995 r. Bill Gates uważa, że jeszcze w 1993 r. planował takie unowocześnienie systemu. A usprawnień systemu umowa z rządem nie zabraniała.
Wstępne żądania amerykańskiej prokuratury dotyczyły zobowiązania się Microsoftu do sprzedawania systemu Windows z konkurencyjnymi przeglądarkami, zezwolenia innym firmom na modyfikację kodu systemu oraz ukrycia przed klientami informacji, że Internet Explorer jest na stałe wbudowany w system. Gates odrzucił to ultimatum. 20 października 1998 r. rozpoczął się największy od lat proces antytrustowy.

Departament Sprawiedliwości USA rozstrzygnie nie tylko o losach Micro- softu. Nowa definicja monopolu, osiągniętego w warunkach wolnorynkowych dzięki własnej pracy i pomysłowości, może mieć wpływ na inne dziedziny. JVC, twórca standardu VHS, pobiera tantiemy od produkcji kaset. Philips czerpie korzyści z opatentowania płyt CD. Na rynku internetowym Cisco jest faktycznym monopolistą w dziedzinie budowy i sprzedaży routerów - urządzeń dostępowych do sieci. Potentatami w swoich niszach rynkowych są Hewlett-Packard, Sun Microsystems i Novell. Na razie władze zajmują się jedynie Microsoftem.
Mało jest osób tak nie lubianych w branży komputerowej jak Bill Gates. Szczególne powody do niechęci ma International Business Machines, który siedemnaście lat temu podpisał umowę z młodymi ludźmi (na czele grupy stał Gates) z nieznanej firmy na mało obiecujący system dla komputerów klasy PC. Kontrakt przewidywał opłatę za każdy sprzedany egzemplarz oprogramowania.
Powszechne są narzekania na Windows, żarty z Microsoftu, radość z każdego potknięcia. Na kilkuset stronach WWW można obejrzeć film, na którym prezesowi Microsoftu nie udaje się podłączyć do komputera skanera. Reklamowe hasło plug and play (włącz i pracuj) przekręca się na plug and pray (włącz i módl się). W dowcipach na pytanie, co robi Gates, gdy zgaśnie światło - odpowiedź brzmi: ogłosi nowy standard jasności.
Zamieszanie wokół Microsoftu dobrze wpływa na wzrost akcji firmy i sprzedaż jej produktów. Po pierwsze, sprawia wrażenie, że Windows są wszędzie. Po drugie, każdy zarzut o nieuczciwą konkurencję powoduje skutek odmienny niż oczekiwano. Skoro konkurencja sama oskarża Microsoft, że zbudował system specjalnie źle działający z obcym oprogramowaniem, lepiej kupić oprogramowanie Microsoftu.


Konkurenci Billa Gatesa mają nadzieję, że Departament Sprawiedliwości Stanów Zjednoczonych powstrzyma rozwój Microsoftu

W walce rynkowej liderzy Microsoftu są bezwzględni. John C. Dvorak w "The PC Magazine" opisuje, jak Steve Ballmer, wówczas wiceprezes firmy, odwiedził komputerowe targi Comdex. Miał z sobą dyskietkę, którą wkładał do różnych komputerów z systemem OS/2. Program zawieszał system, a Ballmer krzyczał: - A miał być stabilny! Była to próba zdyskredytowania stworzonego przez IBM systemu (reklamowanego jako stabilny), który miał stanowić konkurencję dla Windows.
Nie można też odmówić Microsoftowi sprawności biznesowej. W "The Wall Street Journal" opisano inną przygodę Ballmera. Mimo zobowiązania korporacji wobec Departamentu Sprawiedliwości, że nie będzie wymuszała instalowania swojego oprogramowania, praktyka wygląda inaczej. Gdy operator telefoniczny Pacific Bell chciał polecić swoim klientom przeglądarkę Netscape, wiceszef Microsoftu zadzwonił i oznajmił, że od dziś są przeciwnikami. Zdarzyło się to sytuacji, gdy Bell miał zainstalowanych ponad 30 tys. komputerów z Windows. Sun, twórca języka programowania Java, zarzuca Microsoftowi, że produkując własną wersję tej technologii, wykorzystał ukryte procedury imitujące oryginalny produkt.
Jeden z szefów Oracle, Ray Lan, opowiada, jak wygląda walka jego firmy z informatycznym gigantem. "Jeśli Microsoft obniża ceny - my też możemy to zrobić, jeśli rozdaje oprogramowanie za darmo - my też możemy, ale jeśli oni wydają rocznie 600 mln dolarów na darmowe szkolenia, wsparcie techniczne i marketing baz danych - możemy tylko powiedzieć: Oni mają więcej pieniędzy niż Bóg".
Walka Microsoftu toczy się także w Polsce. Dzięki temu, że na polski przetłumaczono systemy Windows i ważniejsze programy, koncern Gatesa ma w naszym kraju lepszą pozycję niż w Stanach Zjednoczonych. Mimo zapowiedzi, konkurencyjna przeglądarka Netscape nie doczekała się polskiej wersji. Praktycznie zaprzestano tłumaczenia innych edytorów tekstu i arkuszy kalkulacyjnych. Konkurenci wyżywają się za to werbalnie. Przedstawiciel Sun publicznie postawił zarzut redaktorowi naczelnemu jednego z pism komputerowych za opublikowanie fotografii Gatesa na okładce. Członek zarządu IBM Polska pytany o Microsoft, odpowiedział jednoznacznie - to wróg.
Microsoft budzi u konkurentów zawiść. Stworzył nie tylko standard w dziedzinie systemów operacyjnych, ale także wykreował trzech miliarderów i prawie trzy tysiące milionerów. Co więcej, opanowuje nowe rynki, tłumaczy swoje oprogramowanie na kilkadziesiąt języków, zwiększa zyski. Konkurenci Microsoftu mają nadzieję, że Departament Sprawiedliwości powstrzyma rozwój molocha. Zwolennicy Gatesa argumentują, że jakakolwiek ingerencja ze strony władz oznaczałaby naruszenie zasad wolnego rynku. W dniu rozpoczęcia procesu "New York Times" opublikował duży artykuł o stratach amerykańskiej gospodarki w wypadku przymusowego podzielenia Microsoftu. Postępowanie antymonopolowe skupia uwagę całej amerykańskiej prasy. W tym samym czasie w poważnych pismach ukazują się artykuły pełne zachwytu nad firmą, ostrzeżenia przed dominacją i nowym totalitaryzmem oraz oceny, że Microsoft czeka niebawem krach. Częste są porównania producenta Windows do bizantyjskiego imperium.


Tymczasem Gates powoli traci zainteresowanie swoją macierzystą firmą. W czerwcu 1998 r. zrezygnował z prezesury korporacji i wydaje się skupiać na innych dziedzinach. Zainwestował 10 mld USD w Teledesic, satelitarny system komunikacyjny, który dzięki umieszczeniu na orbicie kilkudziesięciu satelitów ma zapewniać nową jakość internetowych i telefonicznych połączeń. Gates zawarł także joint venture z potentatem medialnym Kerrym Packerem, właścicielem m.in. "Cosmopolitan" i największej sieci telewizyjnej w Australii. Kilka miesięcy temu głośno było o kontaktach Gatesa z General Electric, właścicielem NBC. Ostatnimi dużymi zakupami Microsoftu było przejęcie najpopularniejszego serwisu poczty elektronicznej Hotmail i zainwestowanie w technologię WebTV, internetowej telewizji. "News- week" ujawnił, że podobno marzeniem najbogatszego człowieka jest, by ludzie nie kupowali już oprogramowania Microsoftu w sklepach, a opłaty za korzystanie z jego usług zostały wliczone w rachunek za prąd.
W Internecie krąży opowiadanie o wizycie przedstawiciela Microsoftu u ostatniego człowieka na ziemi, który nie ma jeszcze Windows. Jeśli kupię ten system, stracicie sens działania, co będziecie robili dalej? - pyta ostatni klient. - Bill opracowuje Windows dla zwierząt - pada odpowiedź.


Więcej możesz przeczytać w 44/1998 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.