Pewien sposób

Dodano:   /  Zmieniono: 
AWS ma chęć postawić Krajową Radę Radiofonii i Telewizji przed Trybunałem Stanu. Za co? A za wszystko. Czy to zresztą ma znaczenie, jaki się pretekst znajdzie?
Do dwóch ostatnich numerów nie pisałem felietonów, aby dać przykład innym felietonistom i przypomnieć im po prostu, że pisanie felietonu tym się różni od składki ubezpieczenia OC dla właściciela samochodu, że nie jest obowiązkowe. Niestety - aluzji nie zrozumieli.

Minister Janusz Tomaszewski w felietonie "Pieski świat" wytknął nam wszystkim obłudę i znieczulicę w stosunku do bezdomnych zwierząt. "Zbliża się zima i znów może się okazać, że w piwnicach są pozatykane okna, by koty nie mogły tam wchodzić. I koty będą ginąć z zimna. Gdzie wtedy będą obrońcy praw zwierząt? (...) Czy wezmą na utrzymanie szczeniaka ze schroniska? Kiedy zaś podejmuje się realne działania, mające ulżyć doli tych przez nikogo nie chcianych, często chorych kotów i psów, odzywają się obrońcy zwierząt. Ludzie ci, często o znanych nazwiskach, dużo mówią o niedoli zwierzaków, niewiele im samym pomagając" - pisze minister. Nie wiem, kogo ma on na myśli, gdy pisze o "znanych nazwiskach". Mam nadzieję, że nie dyrektora Muzeum Łazienek Królewskich w Warszawie, prof. Marka Kwiatkowskiego, który w skansenie w Suchej ma dworek, a przy nim starą dziurawą budę i trzy psy tak zaniedbane i chore, że aż żal, że nie trafiły się komuś bez tytułu, ale za to z sercem.
Jakie realne działania podejmuje minister Tomaszewski? Czy otwiera okna w piwnicy, żeby mu pękły rury centralnego ogrzewania zimą? Nie. Bierze szczeniaka ze schroniska? Nie, też nie. Właśnie 4 października Fundacja Animals mu to zaproponowała, ale odmówił. Co zatem robi konkretnego? Wydaje rozporządzenie, że wszystkie bezpańskie psy i koty należy wyłapywać i umieszczać w schroniskach. A czemu je wydaje? Czy dlatego, że taki wrażliwy na biedę bezdomnych naszych braci mniejszych - jak nazywał zwierzęta św. Franciszek? Oddajmy głos ministrowi Tomaszewskiemu: "W momencie, kiedy parlament zaakceptował ustawę, nie znalazł się nikt, kto oprotestowałby ją czy zainteresował się pomysłem wyłapywania bezdomnych zwierząt, zawartym w jej tekście" - cytuję dokładnie, jak minister napisał. "Ustawa jest, a obowiązek napisania rozporządzenia przypadł mojemu ministerstwu". Teraz mamy jasność - wydał, bo musiał. Czym tu się więc chwalić i czemu nas upominać? Ludwik Stomma napisał w "Polityce", że gdyby Pilch miał dostęp do takich informacji, do jakich ma przecież dostęp minister spraw wewnętrznych Janusz Tomaszewski, "to przestałby pisać felietony, a żył w spokoju z Nobla i tantiem za wydania w stu językach". O mnie, niżej podpisanym - muszę się pochwalić - też Stomma wspomniał: "Tym i ja też mielibyśmy zapewnione dostatnie życie do końca naszych dni". Panie Ludwiku - święte słowa! Rzecz w tym, że nie wystarczy wiedzieć. Trzeba jeszcze wiedzieć, co zrobić z tym, co się wie. Ostatnio pani Józefa Hennelowa w "Tygodniku Powszechnym" krótko, ale zasadnie też upomniała ministra Tomaszewskiego za jego felieton "Pieski świat". Nie będę zatem ja już dłużej o tym pisał, szczególnie że każdy prztyczek w Tomaszewskiego to woda na młyn ministra Walendziaka. A ja mam wrażenie, że Walendziak jeszcze słabszy od Tomaszewskiego. To znaczy - mocny stanowiskiem, ale poza tym niczym więcej. Ciekawe, kiedy zacznie pisać felietony do "Wprost"?
Felieton sprzed tygodnia minister Tomaszewski zatytułował: "Oddaliśmy władzę ludziom". Takie zresztą było hasło w kampanii przedwyborczej: "Poszliśmy po władzę, aby oddać ją ludziom - AWS". Tyle że AWS tak oddała władzę samorządowcom, jak komuniści w PRL oddali władzę radom. Dziś samorządy mogą się bowiem samorządzić i urządzać sobie gminę tak, jak chcą, pod warunkiem, że się to spodoba Marianowi Krzaklewskiemu. W Raciborzu AWS próbuje zdjąć ze stołka przyrośniętego doń prezydenta Andrzeja Markowiaka i dlatego podpisała porozumienie z SLD, a nawet z Polskim Związkiem Wędkarskim (nie żart). Pewnie jednak Markowiak odspawać od stołka się nie da, ponieważ Krzaklewski zagroził, że wszyscy działacze akcji, którzy będą się upierać przy koalicji z SLD, zostaną z AWS wyrzuceni. Czyli - samorząd, owszem, ale nie do tego stopnia, żeby sam rządził. PRL też była suwerenna, ale nie do tego stopnia, żeby nie musieć pytać Kreml, czy może wystawić "Dziady".
Ciekaw jestem, kiedy AWS się wy- kopyrtnie na tych własnych, przez samą siebie stawianych płotach, szlabanach, zakazach i fosach broniących dostępu. Dowiaduję się właśnie, że AWS ma chęć postawić Krajową Radę Radiofonii i Telewizji przed Trybunałem Stanu. Za co? A za wszystko. Czy to zresztą ma znaczenie, jaki się pretekst znajdzie? Rzecznik sztabu AWS, Andrzej Kieryło, skarżył się, że TVP "w relacji z konwencji w Ossowie pominęła fakt, że premier Buzek trzymał mikrofon przemawiającemu bohaterowi bitwy warszawskiej z 1920 r. - Gdyby to Miller trzymał mikrofon, byłby pokazany i nawet nie wiem, czy dla kombatanta miejsca by starczyło - śmieje się Kieryło" - co cytuję za "Życiem". Jeśli dobrze rozumiem Kieryłę z AWS, to TVP powinna wbrew sensowi i wazeliniarsko pokazywać głównie premiera Buzka (AWS), który uznał za stosowne być w tym momencie na drugim planie i służyć pomocą prawie stuletniemu bohaterowi wojny sprzed 78 lat! Skoro za PRL wszystko było zidiociałe, to teraz też powinno być. Ważne jest tylko, żeby tym idiotyzmem zawiadywała AWS i żeby nie wróciła komuna, która - jak widzimy - robi wszystko, aby nie pokazać Buzka trzymającego mikrofon przed bohaterem wojny 1920 r. - bohaterem, który przegnał Dzierżyńskiego, Kona, Marchlewskiego i innych bolszewików aż za Prypeć.
Karol Irzykowski twierdził, że głupota jest też pewnym sposobem używania umysłu.


Więcej możesz przeczytać w 44/1998 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.

Autor: