Ludzie z teczek

Dodano:   /  Zmieniono: 
Poseł, senator, osoba mianowana na wysokie stanowisko państwowe przez prezydenta, Sejm, Senat, prezydium Sejmu, marszałków Sejmu bądź Senatu, premiera, a także szef Służby Cywilnej, wysocy urzędnicy administracji rządowej, sędzia, prokurator lub adwokat, kierownicy jednostek TVP SA, Polskiego Radia, PAP oraz PAI zobowiązani są do składania oświadczeń lustracyjnych. Jeśli złożą nieprawdziwe oświadczenia, mogą stracić swoje stanowiska i przez dziesięć lat nie będą mogli sprawować funkcji publicznych. Jeśli nie zaakceptują orzeczenia sądu, mogą złożyć apelację, a gdy nie będą zadowoleni także z orzeczenia tej instancji, mogą wnieść o jego kasację. Postępowanie lustracyjne rozpocznie się 1 stycznia 1999 r., kiedy wejdzie w życie zarządzenie Adama Strzembosza, poprzedniego I prezesa Sądu Najwyższego, powołujące sędziego Bogusława Nizieńskiego na stanowisko rzecznika interesu publicznego. Na szerszą skalę postępowanie lustracyjne rozpocznie się kilka miesięcy później. Od 18 sierpnia tego roku sędzia Nizieński organizuje biuro rzecznika, które być może ulokowane zostanie w kompleksie budynków UOP.
"Prawomocne orzeczenie Sądu Lustracyjnego, stwierdzające fakt złożenia przez osobę lustrowaną niezgodnego z prawdą oświadczenia, jest równoznaczne z utratą kwalifikacji moralnych niezbędnych do zajmowania funkcji publicznych. (...) Po upływie 10 lat od dnia uprawomocnienia orzeczenie Sądu Lustracyjnego uznaje się za niebyłe" - głosi m.in. artykuł 30 ust. 1 ustawy lustracyjnej. Ustęp drugi mówi, że prawomocne orzeczenie sądu, stwierdzające złożenie niezgodnego z prawdą oświadczenia, "powoduje utratę zajmowanego stanowiska lub funkcji (...)". Interes publiczny reprezentuje w postępowaniu lustracyjnym rzecznik interesu publicznego, mający dwóch zastępców. Rzecznik oraz jego zastępcy są w istocie prokuratorami lustracyjnymi, którzy mogą nawet przesłuchiwać i dokonywać przeszukań. To rzecznik ocenia oświadczenia i decyduje o wszczęciu postępowania lustracyjnego. Wniosek o wszczęcie takiego postępowania - przeciwko konkretnej osobie - może też złożyć poseł i senator. Zainteresowanego o wszczętym postępowaniu poinformuje sąd.
Na razie ponad 50 posłów i senatorów, wobec których istnieją podejrzenia, że złożyli nieprawdziwe oświadczenia lustracyjne, nie musi się obawiać konsekwencji. Część z nich jest zapewne przekonana, że ich teczki zostały zlikwidowane, bowiem kolejni szefowie MSW mówili o "czyszczeniu" archiwów, sięgającym nawet 70 proc. zasobów. Niektórym UOP pod rządami Andrzeja Kapkowskiego najpewniej chciał zaproponować odnowienie współpracy, co chroniłoby przed wydaniem dotyczących ich akt - o tym mówiła tzw. notatka Kapkowskiego, ujawniona przez Janusza Pałubickiego, ministra-koordynatora służb specjalnych. Wedle innej notatki, sporządzonej w UOP na użytek premiera Jerzego Buzka, oprócz nieprawdziwych oświadczeń parlamentarzystów, niezgodnych z prawdą jest także kilka oświadczeń opublikowanych w "Monitorze Polskim", a dotyczących osób powołanych lub mianowanych na kierownicze stanowiska państwowe przez premiera. - Na podstawie przykładów, o których dowiedziałem się przy okazji spraw nie dotyczących lustracji, liczba posłów, którzy złożyli nieprawdziwe deklaracje lustracyjne, może być zaskakująca - mówi Janusz Pałubicki.
Posłowie zastanawiają się, który klub parlamentarny ucierpi na lustracji najbardziej, którzy koledzy złożą mandaty i jak skutki złożenia fałszywego oświadczenia mają się do ustawodawstwa regulującego tryb oraz przyczyny odwoływania posłów i senatorów. Jeśli urząd Bogusława Nizieńskiego rozpocznie postępowania lustracyjne na początku przyszłego roku, pierwszych - dobrowolnych - rezygnacji z mandatów można się spodziewać wiosną przyszłego roku. Jeśli orzeczenia będą zaskarżane, posłowie, którzy złamali ustawę lustracyjną, mogą czekać na ostateczne rozstrzygnięcie do końca przyszłego roku. Na Węgrzech Komitet Lustracyjny mógł tylko wzywać do ustąpienia ze stanowisk, w Polsce skutkiem złożenia nieprawdziwego oświadczenia będzie pozbawienie stanowiska.
- Lustracja uderzy we wszystkie kluby, mimo że niektóre ugrupowania zdołały w poprzednich latach w znacznym stopniu wyczyścić teczki swoich ludzi. Duże znaczenie dla tak szerokiej reprezentacji agentów w Sejmie - można wręcz mówić o klubie lustracyjnym - miała notatka Kapkowskiego. Myślę, że niejeden się za nią schował. Na szczęście nie weszła w życie - mówi poseł Marek Biernacki, członek sejmowej Komisji ds. Służb Specjalnych. - Nie wiemy dokładnie, ilu donosicieli zasiada w parlamencie, ale wiadomo, że dotyczy to wszystkich klubów parlamentarnych. W tej chwili w Sejmie nie wyczuwa się jeszcze gęstej atmosfery, ale zapewne niejednemu skóra cierpnie - dodaje poseł Mariusz Kamiński (AWS). "My na pewno nadal będziemy się z państwem spotykać" - mówił w ubiegły czwartek Piotr Żak, rzecznik klubu AWS, komentując w towarzystwie posłów akcji ewentualne skutki wejścia w życie ustawy lustracyjnej.
Zdaniem Donalda Tuska, wicemarszałka Senatu (UW), lustracji i otwarcia teczek powinien się obawiać przede wszystkim SLD: - W teczkach jest to, co brzydkie, są upokarzające szczegóły życia. Zaglądając do teczek, ludzie przypomną sobie, jak ohydna była PRL, a przecież SLD pracuje nad rozmyciem historii, nad jej rozmiękczeniem, nad uchyleniem się od odpowiedzialności. Obawiają się także ci, którzy są czyści - nie współpracowali, ale sądzą, że przy okazji wyjdą jakieś kompromitujące szczegóły z ich życia, boją się zawstydzenia, wkroczenia w ich życie intymne.
Na początku czerwca tego roku Janusz Zemke przestrzegał przed wskazywaniem na SLD jako ugrupowanie najbardziej zainteresowane odwlekaniem lustracji: "Jeżeli ktoś myśli, że lustracja uderzy w jedną lub drugą stronę, to się myli. Uderzy we wszystkich". "Ustawa lustracyjna wpisuje się w ciąg ustaw i uchwał mających pognębić lewicę. Moim zdaniem, trzeba jednak dać chłopcom z AWS te zabawki do rąk. Niech się bawią" - wspierał go poseł Marek Lewandowski (SLD). Zbigniew Siemiątkowski, poprzednik Janusza Pałubickiego na stanowisku ministra-koordynatora służb specjalnych, nie dostrzega pożytków z lustracji: - Moje doświadczenie i wiedza na temat teczek pozwala mi mówić, iż z otwarcia teczek nie wyniknie nic dobrego. Jestem zwolennikiem grubej kreski. Pamiętajmy też, że wiele dokumentów zostało zniszczonych: naznaczone zostaną płotki, grube ryby nie poniosą konsekwencji. Przy okazji lustracji jedni politycy liczą na odsunięcie od władzy innych, na załatwienie małych spraw.


Wobec ponad 50 posłów i senatorów istnieją podejrzenia, że złożyli nieprawdziwe oświadczenia lustracyjne

- Skoro sprawy są tak małe, dlaczego opór SLD i prezydenta Kwaśniewskiego wobec ustawy lustracyjnej był tak duży? - pyta poseł Biernacki. - Po co jedliśmy tę żabę? - pytano Ryszarda Kalisza, prezydenckiego prawnika, kiedy po orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego oświadczył, że prezydent jest właściwie zwolennikiem lustracji, a ustawę zaskarżył, bo była zła. - Dla nie uprzedzonego prawnika było jasne, że orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego nie może być inne - mówi Edward Wende, poseł UW, który bronił ustawy przed trybunałem. Skoro prezydent był od początku zwolennikiem lustracji, dlaczego chciał wyłączyć z niej współpracowników wywiadu i kontrwywiadu, co oznaczałoby lustrowanie prawicy i ochronę SLD.
- Pan prezydent, proponując w swoim projekcie ustawy wyłączenie z lustracji wywiadu i kontrwywiadu, kolejny raz udowadniał, że wraca mu pamięć o kolegach - mówi Jerzy Gwiżdż, poseł AWS. - Prezydent chciał być lojalny wobec swoich starych przyjaciół, ale przecież nasi przeciwnicy od dawna chcą teczkami "załatwić" np. Włodzimierza Cimoszewicza i Jerzego Jaskiernię. Nie są to więc wcale rewelacje - mówi jeden z posłów SLD. Jeśli chodzi wyłącznie o polityków z listy Antoniego Macierewicza, dlaczego dla prezydenta nie do przyjęcia była kandydatura sędziego Bogusława Nizieńskiego na stanowisko rzecznika, a prof. Lech Gardocki, nowy prezes Sądu Najwyższego, nie godził się też na prof. Andrzeja Murzynowskiego oraz prof. Adama Strzembosza?
- Lustracji obawia się starsza część naszej klasy politycznej, także komuniści. Młodych to oczywiście nie dotyczy. Czy rzeczywistość zmieni się po otwarciu teczek? Polskie życie polityczne - i to ważna jego cecha - znosiło nie takie sensacje - mówi Jarosław Kaczyński, poseł nie zrzeszony. - Nie sądzę, by informacja o agentach w SLD mogła zaszkodzić klubowi tego ugrupowania. Oni nie chcą lustracji z innego powodu: przecież środowiska byłych tajnych służb (a więc i SLD) wiedzą, kto z prawej strony ma nieczyste sumienie. To ważna wiedza, którą można manipulować. Lustracja to uniemożliwi - uważa Dariusz Wójcik, poseł AWS.
Z badań opinii publicznej wynika jednak, że - podobnie jak kilka lat temu we wschodnich Niemczech - polskie społeczeństwo coraz większą wagę przywiązuje do oceny przeszłości, w tym tej tajnej. O ile kilka lat temu lustrację popierało 20 proc. Polaków, o tyle obecnie prawie 70 proc. Warto przypomnieć, że podczas ubiegłorocznej kampanii wyborczej do współpracy z tajnymi służbami PRL (bądź pracy w nich) przyznało się dziewięciu kandydatów na posłów i dwóch kandydatów na senatorów, w tym Aleksander Gawronik, Gerhard Bartodziej (reprezentant mniejszości niemieckiej), Jerzy Szteliga (szef SdRP w Opolu), prof. Ryszard Grodzicki (były poseł SLD z Ostrołęki), Andrzej Rokicki (również ówczesny poseł SLD). Spośród tych osób jednak tylko Jerzy Szteliga zdobył mandat.
Powołując instytut Gaucka, Niemcy postanowili, że "utrzymywanie informacji zgromadzonych o obywatelach przez struktury bezpieczeństwa nie- demokratycznego państwa stanowi dla mechanizmów demokracji stałe i realne zagrożenie - jest bombą z opóźnionym zapłonem". - Demokratyczne państwo, uniemożliwiając obywatelom poznanie zakresu i treści bezprawia, ponosi "drugą winę". Państwo, mogąc oceniać przeszłość w kategoriach prawnych, nie postępuje w sposób, który wykluczałby wykorzystywanie instytucji prawnych państwa demokratycznego do ochrony sprawców zła i zagwarantowania im nieodpowiedzialności - mówi prof. Witold Kulesza, dyrektor Głównej Komisji Badania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu.
W październiku 1996 r. na spotkaniu z posłami pracującymi nad ustawą lustracyjną Joachim Gauck powiedział: "Przełamaliśmy monopol wiedzy komunistycznych oficerów bezpieczeństwa, którzy przygotowywali akta. Uznaliśmy, że ochrona interesów większości, uciskanej większości społeczeństwa jest znacznie ważniejsza niż ochrona interesów mniejszości, która uciskała".

Więcej możesz przeczytać w 44/1998 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.