Romantyczny realizm

Romantyczny realizm

Dodano:   /  Zmieniono: 
Strach pomyśleć, co by było, gdyby Polacy zawsze byli wyłącznie "realistami"
"Polacy są narodem dumnym i nie można ich zbyt długo trzymać w unijnym przedpokoju"
Tadeusz Mazowiecki


Tadeusz Mazowiecki ma dar wypowiadania na czas słów potrzebnych, choć nie wszystkie od razu trafiają do gazet tak, jak te niedawne. Bodaj czy nie tego samego dnia inny polski polityk, wywodzący się zresztą z tego samego politycznego nurtu - Bronisław Geremek - mówił o tym, że realizm trzeba łączyć z romantyzmem. Adresatami obu uwag byli europejscy, a zwłaszcza niemieccy politycy, którzy stanęli właśnie przed europejską partyturą i oto ujmują w ręce swe dyrygenckie pałeczki.
Odbywające się w odstępie tygodnia wizyty ministra Fischera oraz kanclerza Schrödera dają dostateczny powód do namysłu nad realizmem i romantyzmem, ale i też nad dumą przedpokojów. Brak mi pod ręką dokładnego cytatu z Piłsudskiego, ale to on przecież mówił o konieczności lub nieuchronności etapu socjalizmu w życiorysie każdego dojrzałego polityka. Nie ufam w tej sprawie bezkrytycznie panu marszałkowi, zwłaszcza że socjalizm naszych czasów chyba stracił swój niegdysiejszy gen romantyzmu i - co gorsza - chyba chętniej by nas jednak widział w przedpokoju niż w salonie.
Wołanie o realizm zawsze ma mocne uzasadnienie. To przecież realizm broni nas przed lewitacją w abstrakcyjnych przestworzach, to on miarkuje myślenie życzeniowe i jest fundamentem poważnych zamierzeń i realizacji. Strach wszakże pomyśleć, co by było, gdyby Polacy zawsze byli wyłącznie "realistami" i gdyby nas nie było stać na tę odrobinę romantyzmu, która bywała przez niektórych nazywana niekiedy "waryactwem". Tu już nie chodzi o słynne historyczne "bić się czy nie bić" z XIX w. ani o Beckowską odmowę "racjonalnego" kompromisu z przedwojenną agresją Rzeszy Hitlera. Tu chodzi także o nasze codzienne zmaganie się z oporem materii, którego doświadczamy przez ostatnie lata. Między innymi o to, że staramy się w ciągu lat niespełna piętnastu (1989-2003) nadrobić straty ponadpółwieczne.
Domowa krytyka naszego "romantyzmu" przychodzi z dwóch źródeł. W oblewaniu zimną wodą "gorącogłowych" zwolenników szybkiego wejścia do Unii Europejskiej celują od lat przedstawiciele lewicy. "Studzące uwagi" słyszę przez kolejne sejmowe kadencje od reprezentantów SLD, a także PSL. Nie wchodzę w powody, inne u jednych, inne u drugich - jedynie stwierdzam fakt. Niestety, ten sam wektor mają dywagacje polskiej "prawicy narodowej", która argumentu dumy używa chętnie, sugerując wycofanie się z całego projektu. W końcu jednak jedni i drudzy dowodzą, że albo nam się sztuka przegonienia czasu nie uda, albo w ogóle nie ma ona sensu. Stąd wyrozumiałe reakcje tych środowisk na niedawne wywody nowej koalicji niemieckiej. Może dlatego tezy Fischera i Schrödera nie wywołały u nich takiej riposty, jaką usłyszeliśmy od Mazowieckiego i Geremka.
W świetle sporu między "realistyczną" lewico-prawicą i "romantycznym realizmem" ludzi ze środka sceny warto patrzeć na dyskusję, która się właśnie zaczyna wokół modelu kampanii informacyjnej, jaką rząd polski rozpocznie niebawem w związku z procesem integracji europejskiej. Opowiadam się za udostępnieniem polskiej opinii publicznej wszystkich informacji dotyczących tego procesu - dobrych i złych. Informacji o wszystkich pożytkach i o wszystkich kosztach. Zarazem jednak chciałbym, by kampania ta w sposób nie budzący niczyjej wątpliwości świadczyła o tym, że polski rząd jednoznacznie i jednorodnie zachęca Polaków do pozytywnego zaangażowania się w ten proces. Kampania nie może być jedynie realistyczna. Musi być także romantyczna. W ten sposób skraca się droga z przedpokoju do środka mieszkania.
Więcej możesz przeczytać w 45/1998 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.