Maraton w Nowym Jorku: 32 tysiące biegaczy, 4 miliony widzów
"Ludzie biegną nie po to, aby zdobywać medale, ale by sprawdzić samych siebie" - powiedział Fred Lebow, twórca nowojorskiego maratonu. Był już wówczas chory na raka mózgu, lekarze dawali mu kilka miesięcy życia. Twierdzili, że udział w maratonie to szaleństwo, które przyspieszy jego śmierć. Ale Lebow, emigrant z Rumunii, nie dał się przekonać. "Biegnę, aby uczcić swoje 60. urodziny" - powiedział wówczas na starcie. Towarzyszyła mu dziewięciokrotna zwyciężczyni nowojorskiego maratonu Grete Waitz i dwóch lekarzy. Takiej owacji, jaką zgotowali mu kibice na całej trasie, nie dostał nikt w historii maratonów na świecie. Po ponad pięciu godzinach pojawił się na mecie. Ten bieg był dla niego walką z rakiem. Fred Lebow żył jeszcze dwa lata.
Na starcie tegorocznego maratonu stanęło prawie 32 tys. biegaczy ze 110 krajów, ale chętnych było niemal dwa razy więcej. Dla nielicznych był to bieg o miejsce w światowej czołówce. Dla tysięcy pozostałych motywacją było sprawdzenie własnych możliwości, przygoda, realizacja marzeń, chęć zadedykowania swojego startu bliskiej osobie.
- Kiedy leżałam w szpitalu i lekarze nie dawali mi szansy na przeżycie, myślałam o Lebowie. On też był chory na raka i przebiegł - mówi z płaczem Brenda Malone. - I wtedy przyrzekłam sobie, że jeśli z tego wyjdę, to pobiegnę. Bo on dał mi siłę i wiarę. I przebiegłam mój pierwszy w życiu maraton.
Czarnoskóry Donald Arthur dobiegł do mety po raz drugi. Jest jednym z czterech biegaczy, którzy pokonali trasę maratonu z przeszczepionym sercem. - Biegłem z sercem młodej dziewczyny. Lekarze mogą być zadowoleni ze swojej roboty. Czuję się, jakbym urodził się po raz drugi - nie kryje wzruszenia Arthur. - I na dodatek miałem czas o 15 minut lepszy niż przed rokiem. Ten maraton dedykuję wszystkim anonimowym dawcom.
Pochodząca z Norwegii Grete Waitz zna smak zwycięstwa. W tym roku minęło 20 lat od jej pierwszego startu na nowojorskiej trasie. Przez te lata zwyciężała już dziewięciokrotnie. W tym roku biegła razem z maratończykiem Ketilem Moe, któremu przeszczepiono płuca i wątrobę. - To, że dotarliśmy z Ketilem do mety, jest jednym z największych przeżyć w moim życiu - mówi Grete Waitz.
Ksiądz Jim Maher biegł z grupą swoich parafian, aby przypomnieć o potrzebujących pomocy, głodnych i bezdomnych nowojorczykach. Najstarszy uczestnik maratonu, 91-letni Sam Gadless, chciał udowodnić, że niezależnie od wieku można uprawiać sport. Urodzony w Polsce Gadless zaczął biegać, gdy skończył 85 lat i do tej pory pokonał siedem maratonów. Dla 68-letniego Leslie Buck- landa, zdobywcy Mount Everestu, McKinley i Kilimandżaro, maraton to sprawdzenie samego siebie. - Dopiero po przebiegnięciu 42 kilometrów czuję, że naprawdę żyję - powiedział po biegu. - Znam tę trasę na pamięć, przebiegłem ją 23 razy. Obiecałem sobie, że kiedyś pokonam ją z moimi dziesięcioma wnukami. Friedegard Liedke, 82-letnia Niemka, ma na koncie osiem nowojorskich maratonów. Biega, bo doping nowojorczyków daje jej energię i siłę na cały rok.
Biegaczy dopinguje ponad 4 mln nowojorczyków, którzy szczególną sympatią darzą niepełnosprawnych uczestników biegu. W tym roku było ich ponad trzystu. Niezmiennie budzą podziw i uznanie. "You can do it!" - takie okrzyki towarzyszą również tym, którzy dobiegają do mety po dziewięciu czy dwunastu godzinach. Pierwszym niepełnosprawnym zawodnikiem, który przebiegł 42 kilometry, był Dick Traum, założyciel Klubu Achillesa. To właśnie w barwach Achillesa, po pięciu latach nieobecności w nowojorskim maratonie, pojawiła się w tym roku trójka zawodników z Polski, członków klubu Start. Waldemar Kikolski przybiegł na metę z czasem 2 h 37 min 17 s. Tradycyjnie Konsulat Generalny RP wyróżnił pucharem zawodników, którzy pierwsi przekroczyli półmetek przypadający na moście Pułaskiego. W tym roku puchary wręczono Kenijczykowi Johnowi Kawge i Włoszce France Fiacconi.
O wyjątkowości nowojorskiego maratonu mówią wszyscy. Biegacze z całego świata zgodnie twierdzą, że z takim aplauzem nie spotykają się nigdzie, bo nowojorczycy kochają i cenią ludzi niezwykłych. Dlatego New York Road Ranners Club, organizator imprezy, nie ma problemów ani z pozyskaniem wolontariuszy (w tym roku pracowało ich ponad 10 tys.), ani sponsorów, którzy wydali ponad 100 mln dolarów.
Na starcie tegorocznego maratonu stanęło prawie 32 tys. biegaczy ze 110 krajów, ale chętnych było niemal dwa razy więcej. Dla nielicznych był to bieg o miejsce w światowej czołówce. Dla tysięcy pozostałych motywacją było sprawdzenie własnych możliwości, przygoda, realizacja marzeń, chęć zadedykowania swojego startu bliskiej osobie.
- Kiedy leżałam w szpitalu i lekarze nie dawali mi szansy na przeżycie, myślałam o Lebowie. On też był chory na raka i przebiegł - mówi z płaczem Brenda Malone. - I wtedy przyrzekłam sobie, że jeśli z tego wyjdę, to pobiegnę. Bo on dał mi siłę i wiarę. I przebiegłam mój pierwszy w życiu maraton.
Czarnoskóry Donald Arthur dobiegł do mety po raz drugi. Jest jednym z czterech biegaczy, którzy pokonali trasę maratonu z przeszczepionym sercem. - Biegłem z sercem młodej dziewczyny. Lekarze mogą być zadowoleni ze swojej roboty. Czuję się, jakbym urodził się po raz drugi - nie kryje wzruszenia Arthur. - I na dodatek miałem czas o 15 minut lepszy niż przed rokiem. Ten maraton dedykuję wszystkim anonimowym dawcom.
Pochodząca z Norwegii Grete Waitz zna smak zwycięstwa. W tym roku minęło 20 lat od jej pierwszego startu na nowojorskiej trasie. Przez te lata zwyciężała już dziewięciokrotnie. W tym roku biegła razem z maratończykiem Ketilem Moe, któremu przeszczepiono płuca i wątrobę. - To, że dotarliśmy z Ketilem do mety, jest jednym z największych przeżyć w moim życiu - mówi Grete Waitz.
Ksiądz Jim Maher biegł z grupą swoich parafian, aby przypomnieć o potrzebujących pomocy, głodnych i bezdomnych nowojorczykach. Najstarszy uczestnik maratonu, 91-letni Sam Gadless, chciał udowodnić, że niezależnie od wieku można uprawiać sport. Urodzony w Polsce Gadless zaczął biegać, gdy skończył 85 lat i do tej pory pokonał siedem maratonów. Dla 68-letniego Leslie Buck- landa, zdobywcy Mount Everestu, McKinley i Kilimandżaro, maraton to sprawdzenie samego siebie. - Dopiero po przebiegnięciu 42 kilometrów czuję, że naprawdę żyję - powiedział po biegu. - Znam tę trasę na pamięć, przebiegłem ją 23 razy. Obiecałem sobie, że kiedyś pokonam ją z moimi dziesięcioma wnukami. Friedegard Liedke, 82-letnia Niemka, ma na koncie osiem nowojorskich maratonów. Biega, bo doping nowojorczyków daje jej energię i siłę na cały rok.
Biegaczy dopinguje ponad 4 mln nowojorczyków, którzy szczególną sympatią darzą niepełnosprawnych uczestników biegu. W tym roku było ich ponad trzystu. Niezmiennie budzą podziw i uznanie. "You can do it!" - takie okrzyki towarzyszą również tym, którzy dobiegają do mety po dziewięciu czy dwunastu godzinach. Pierwszym niepełnosprawnym zawodnikiem, który przebiegł 42 kilometry, był Dick Traum, założyciel Klubu Achillesa. To właśnie w barwach Achillesa, po pięciu latach nieobecności w nowojorskim maratonie, pojawiła się w tym roku trójka zawodników z Polski, członków klubu Start. Waldemar Kikolski przybiegł na metę z czasem 2 h 37 min 17 s. Tradycyjnie Konsulat Generalny RP wyróżnił pucharem zawodników, którzy pierwsi przekroczyli półmetek przypadający na moście Pułaskiego. W tym roku puchary wręczono Kenijczykowi Johnowi Kawge i Włoszce France Fiacconi.
O wyjątkowości nowojorskiego maratonu mówią wszyscy. Biegacze z całego świata zgodnie twierdzą, że z takim aplauzem nie spotykają się nigdzie, bo nowojorczycy kochają i cenią ludzi niezwykłych. Dlatego New York Road Ranners Club, organizator imprezy, nie ma problemów ani z pozyskaniem wolontariuszy (w tym roku pracowało ich ponad 10 tys.), ani sponsorów, którzy wydali ponad 100 mln dolarów.
Więcej możesz przeczytać w 46/1998 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.