Makaron ośmiojajeczny

Makaron ośmiojajeczny

Dodano:   /  Zmieniono: 
"Makaron lubelski extra" przyciąga klientów atrakcyjnym opakowaniem i argumentami nie do odrzucenia: godłem promocyjnym "Teraz Polska", znakiem jakości Q, nazwą "extra". Klient sądzi więc, że kupuje towar najlepszej jakości. Tymczasem jego producent - Państwowe Zakłady Zbożowe Lublin SA - utraciły we wrześniu prawo do oznaczania swego wyrobu znakiem Q i godłem "Teraz Polska". Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumenta zażądał, by producent zaprzestał podawania fałszywego składu surowcowego oraz używania określenia "extra", ponieważ produkt nie spełnia wymogów ustalonych dla makaronów o takiej nazwie. Producent nie zmienił opakowania.
- 80 proc. spraw trafiających do urzędu dotyczy nieuczciwej reklamy - twierdzi Iwona Zaczek, rzecznik prasowy UOKiK. Pozostałe wiążą się ze stosowaniem nieuczciwych metod marketingowych, używaniem oraz podrabianiem znaków firmowych i nazw. W ubiegłym roku do urzędu zgłoszono zaledwie 20 spraw dotyczących nieuczciwej konkurencji. W 1998 r. było ich już ponad 40. Poszkodowane firmy rezygnują jednak z usług urzędu, powierzają sprawy swoim prawnikom.
- Straty poniesione na skutek nieuczciwej konkurencji to jedna z lepiej strzeżonych tajemnic firm - mówi Tomasz Gryżewski, dyrektor Polskiego Stowarzyszenia Wytwórców Produktów Markowych Pro-Marka. Spór między żyrardowskim Polmosem a firmą Euro-Agro o wódkę "Bel- vedere" tylko we wrześniu doprowadził do zatrzymania w gdyńskim porcie kilkunastu kontenerów wódki o łącznej wartości ok. 20 mln zł. Firma Danuta - malborski konkurent PZZ Lublin - w marcu 1998 r. wystąpiła do sądu o odszkodowanie za straty z powodu nieuczciwej konkurencji w wysokości ponad miliona złotych.
- 90 proc. spraw nie trafia do sądu, kończy się ugodami między przedsiębiorstwami - twierdzi Jacek Herbe, dyrektor Departamentu Polityki Konsumenckiej w UOKiK. Postępowanie sądowe trwa od dwóch miesięcy do roku, ale nieuczciwa reklama "żyje" kilka tygodni. Urzędnicy UOKiK żalą się, że ustawa daje im zbyt małe kompetencje. Urząd nie ma prawa złożyć wniosku o wszczęcie postępowania. Słabości prawnych regulacji towarzyszy nadmiar przepisów oraz fluktuacja kadr; w 1997 r. niemal co trzeci urzędnik UOKiK miał krótszy niż rok staż pracy .
Poszkodowane firmy nie czekają na pomoc państwa. Od początku roku Adidas wytoczył ponad 350 spraw producentom podrabiającym jego wyroby. Wrocławska policja wykryła w czerwcu trzy hurtownie, które wprowadzały do sprzedaży podrobione wyroby takich firm, jak Reebok, Nike, Fila i Adidas. Zabezpieczono towar o wartości 1,1 mln zł. Policja utrzymuje, że towar pochodził od jednego dostawcy. W Łodzi kilka tygodni temu w przedsiębiorstwie należącym do jednego z posłów i jego syna policja znalazła 400 wykrojów dresów i czapek ze znakami Adidasa i Nike oraz 160 dyskietek zawierających znaki firmowe różnych firm. Wedle posła, zlecenie przyjęła "od kogoś z ulicy" - i bez jego wiedzy - rencistka pracująca na pół etatu.


80 proc. spraw trafiających do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumenta dotyczy nieuczciwej reklamy

Polski oddział Forda powołał specjalny dział, który zajmuje się walką z podróbkami. Wielkie firmy stać na zatrudnienie prywatnych szeryfów. Przydaliby się także w Urzędzie Ochrony Konkurencji i Konsumenta. Gdy wybuchła afera żelatynowa, Państwowa Inspekcja Handlowa przeprowadziła kontrolę jakości żelatyny znajdującej się na polskim rynku. "Objęliśmy badaniami ogółem 226 przedsiębiorców" - mówił w kwietniu Andrzej Królikowski, główny inspektor PIH. Zakwestionowano 75 proc. badanego towaru. Inspektorzy badali produkt u detalistów i hurtowników, do producenta nawet nie próbowali się dostać. Dlaczego? "Musiałbym zacząć szukać środków przymusu, czyli próbować wchodzić z policją" - wyjaśniał Królikowski.
70-80 proc. sprzedawanych w Polsce programów komputerowych Microsoftu to produkty nielegalnie kopiowane. Waldemar Sielski, dyrektor polskiego oddziału tej firmy, jest realistą: - Moim celem jest zmniejszenie do 60 proc. rozmiarów piractwa, którego ofiarą pada Microsoft.
Istnieje także zjawisko piractwa oficjalnego: co najmniej kilka działających na polskim rynku firm sprzedaje wydawnictwa z dołączonymi do nich płytami CD. Ich jakość bywa fatalna, ale cena jest 2-3 razy niższa niż w wypadku płyt renomowanych producentów. Obok oficjalnego piractwa mamy też w Polsce oficjalną produkcję wyrobów w opakowaniach łudząco podobnych do oryginalnych. W sklepach jednej z takich sieci na Śląsku moż- na znaleźć proszek do prania w opakowaniu przypominającym "Orion", herbatę w opakowaniu łudząco podobnym do tego, w jakim sprzedaje swoją Lipton, czekoladę w barwach "Milki", mydło "Ra" trudne do odróżnienia od mydełka "Fa".
Podrabia się wszystko: znane perfumy i kawę, wino "Arizona" i whisky. Produkowana koło Gdańska whisky tak "trzymała" jakość, że zagraniczni eksperci mieli kłopoty z odróżnieniem jej od prawdziwej. Podrabia się proszek "Ixi" i "Ludwika". Ten ostatni miał też reklamowanego w nieuczciwy sposób konkurenta: "Wiesz, mamo, mam nowego przyjaciela. A co z Ludwikiem?" Po protestach Inco-Veritas (producent konkurencyjnego "Sunlichta" zapewniał, że imię Ludwik wybrał zupełnie przypadkowo) wzgardzonemu staremu przyjacielowi zmieniono imię na Andrzej. Napój pomarańczowy "Ptyś" produkowany przez Argos Tarczyn miał przed trzema laty około stu nielegalnych konkurentów, którzy produkowali 40 proc. trafiającego na półki napoju "Ptyś".


70-80 proc. sprzedawanych w Polsce programów Microsoftu to produkty nielegalnie kopiowane

Fałszuje się także makaron. Michel Marbot, prezes malborskiej Danuty, doprowadził do poddania makaronu z Lublina badaniom najnowszą metodą durotest, wykrywającą obecność innych rodzajów mąki niż semolina produkowana z pszenicy twardej (makaron o nazwie "extra" można wytwarzać wyłącznie z semoliny). Okazało się, że ok. 30 proc. mąki użytej przez PZZ Lublin wyprodukowano z pszenicy miękkiej, która ma gorsze parametry jakościowe, ale jest 2-3 razy tańsza. - To tak, jakby ktoś dodawał do prawdziwej kawy 30 proc. "Inki" i sprzedawał ją jako stuprocentową kawę instant - twierdzi Marbot. PZZ Lublin najpierw zaprzeczał, zapewniając, że produkuje swój makaron wyłącznie z semoliny z najlepszych pszenic. Wiceprezes zarządu PZZ Lublin Jarosław Kmieć przyznał, iż "makarony produkowane przez PZZ są bardziej miękkie", ale bronił się, twierdząc, że normy dotyczące składu makaronu nie zostały dotychczas ustalone. To akurat nie jest prawdą; normy zostały ustalone, a minister gospodarki żywnościowej wprowadził obowiązek ich
W 70 proc. reklama makaronów z PZZ Lublin jest rzetelna, co i tak jest dobrym wynikiem. Pewien producent reklamował swój makaron jako "ośmiojajeczny", co miało sugerować, że jest on dwukrotnie lepszy od wytwarzanego przez konkurentów makaronu czterojajecznego. Przedsiębiorczy producent istotnie stosował osiem jaj, tyle że na tonę mąki, a nie na kilogram, jak nakazuje polska norma.
Naruszeniem zasad uczciwej konkurencji są reklamy słodyczy, jogurtów czy serków, w których zapewnia się, że zastępują one szklankę mleka. Ekspertyzy przeprowadzone na zlecenie UOKiK wykazały bowiem, że wyroby te nie mogą być traktowane jako pełnowartościowe substytuty mleka.
Nietypowy, acz coraz częściej stosowany pomysł to fałszywa przecena. W Katowicach firma handlująca butami sprzedawała je jako niepełnowartościowe, co - według handlowców - wykluczało możliwość uznania reklamacji. Pod przekreśloną wyższą ceną napisano niższą. Buty "schodziły" jak świeże bułeczki. Tymczasem po porównaniu ich cen z obowiązującymi w innych sklepach okazało się, że nie były wcale tańsze, że tam ten sam produkt od razu wprowadzono do sprzedaży z ceną "obniżoną" jako pierwotną. Zabieg z "przeceną" skutecznie jednak wpłynął na postawy i decyzje klientów.
Typową metodą nieuczciwej konkurencji jest podmiana gatunków, szkodząca interesom i uczciwego producenta, i klienta, który kupuje towar podłej jakości, przekonany, że nabył dobry wyrób renomowanej firmy. Zdaniem Zenony Grudzień, naczelnika wydziału kontroli jakości Wojewódzkiego Inspektoratu PIH we Wrocławiu, takie wypadki "nie należą do rzadkości". Niedawno wrocławska PIH skontrolowała hurtownię, dwóch konfekcjonerów (tak określa się firmy, które przygotowują towar do sprzedaży detalicznej: tną na kawałki i pakują) oraz dwóch producentów wędlin. Tylko u jednego nie wykryto nieprawidłowości. Jeden z konfekcjonerów kupował baleron od znanego producenta, przestrzegającego wszelkich norm, i od małej wytwórni, która tych wymogów nie przestrzegała. Potem wszystko sprzedawał jako towar pochodzący od znanego potentata. Producent wędlin ze Świdnicy w województwie wałbrzyskim "wędzonkę szynkopodobną parzoną nie wędzoną" sprzedawał jako "szynkę tostową gdańską".
- Z mojej praktyki wynika, że wiele przedsiębiorstw w branży spożywczej od początku działa nieuczciwie. Nie przestrzegają przepisów, norm, produkują często w złych warunkach sanitarnych, co pozwala im obniżać koszty. Gdy natrafiamy na ich ślad i zaczynamy kontrolować, to oczywiście poprawiają się, ale już udało się im zdobyć część rynku i wyprzeć z niego uczciwych producentów - mówi Zenona Grudzień.
We Wrocławiu zatrzymano niedawno poligrafa amatora, który skutecznie konkurował z amerykańskim bankiem federalnym w produkcji banknotów. Jego banknoty wzbudziły podejrzenie, ponieważ były zbyt dobre - nie miały wad, jakie zdarzają się na prawdziwych banknotach. To był, niestety, jeden z nielicznych wypadków, kiedy produkt podrabiany był lepszy od oryginału.


Więcej możesz przeczytać w 49/1998 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.

Autor:
Współpraca: