Jakim prawem - Człowiek człowiekowi

Jakim prawem - Człowiek człowiekowi

Dodano:   /  Zmieniono: 
Każdy z nas jest zdolny do agresji i użycia przemocy, jeżeli ofiary będzie postrzegał jako pozbawione cech ludzkich
Nie mogę się otrząsnąć z wrażenia, jakie zrobiły na mnie pokazywane ostatnio sceny przemocy z ulic odległej Dżakarty. Nie te związane z protestami studentów przeciwko rządowi, ale to, co się działo podczas pogromu mniejszości katolickiej. Watahy nastolatków mordujących, skaczących po zwłokach lub ciągnących je po jezdni. Powie ktoś, że to daleko, że to inny świat. Czy rzeczywiście?

Nie wiem, czy antykatolickie zajścia wywołano specjalnie, bo akurat w Rzymie odbywał się synod biskupów Australii i Oceanii, a cały świat mógł podziwiać dostojnych, półnagich tancerzy w Bazylice Świętego Piotra. Nie chodzi mi jednak o przyczyny wybuchu agresji, lecz o jej przerażającą formę.
Mimo woli nasunęło mi się porównanie z mordercami Tomka Jaworskiego i z ostatnim zabójstwem na Pradze: uciekający chłopak ukrył się w kartonach przy śmietniku - zanim dostał ciosy noża, oprawcy kopali go i skakali po nim. O sprawcach takich czynów chętnie mówimy, że to zwyrodnialcy, bestie w ludzkiej skórze. Czy możemy to samo powiedzieć o tłumie indonezyjskich nastolatków lub na przykład o naszych rodzimych kibicach piłkarskich? Odpowiecie słusznie, że nie, bo w zajściach zbiorowych działa szczególna psychologia, ułatwiająca i depersonalizująca agresję. Nie łudźmy się jednak, że to, co działo się w Dżakarcie, nie mogłoby się zdarzyć i u nas. Wystarczy jedna chwila boskiej nieuwagi. Do dzisiaj pamiętam drastyczne akty przemocy pokazane całemu światu z ogarniętego buntem murzyńskiej biedoty Los Angeles. A co się działo i nadal dzieje na terenach byłej Jugosławii czy Albanii? Każdy, kto czytał opisy pogromu kieleckiego, z łatwością dostrzeże, że cały czas chodzi o ten sam mechanizm zbrodni.
Nie mam wystarczających kompetencji do naukowego wykładu o ludzkiej agresji, ale radzę pamiętać, że drzemie ona w nas wszystkich i od czasu do czasu wybucha. Nawet pozornie najspokojniejsza społeczność może być podminowana agresją, a ludzie uważający się za dobrych i niezdolnych do przemocy mogą się nagle przekształcić w swoje przeciwieństwo.
Przypominają mi się dwa słynne eksperymenty psychologów amerykańskich, stawiające pod znakiem zapytania naszą wiedzę o naturze ludzkiej. Jeden polegał na zainscenizowaniu więzienia przez dobraną przypadkowo młodzież studencką. Jedni mieli grać strażników, a drudzy więźniów. Role losowano, a po kilku dniach eksperyment trzeba było przerwać, bo strażnicy zaczęli się znęcać nad więźniami, a więźniowie przygotowywali ostry bunt. A przecież byli to zwykli, normalni ludzie. W innym doświadczeniu "nauczyciel" miał nauczyć "ucznia" prawidłowego czytania, mając do dyspozycji karę w postaci możliwości rażenia ucznia prądem aż do dawki niebezpiecznej dla życia. Uczeń był podstawiony i celowo złościł nauczyciela brakiem postępów, a nadto najwyższe "dawki" kary były fikcyjne, o czym nauczyciel nie wiedział. I całe szczęście, bo zbyt wielu zbyt szybko sięgało po najwyższy wymiar kary, wykazując gotowość osiągnięcia celu kosztem zdrowia, a nawet życia swojej ofiary. Niektórzy "nauczyciele" dziwili się później, że mogli zrobić coś takiego.
Wygląda na to, że każdy z nas jest zdolny do agresji i użycia przemocy, jeżeli przyjdzie mu grać określoną rolę, a ofiary będzie postrzegał jako pozbawione cech ludzkich. Na co dzień gramy w nudnawym spektaklu normalnego życia i z reguły nic złego się nie dzieje. Bliźnich postrzegamy jako równych sobie odtwórców podobnych ról, uśmiechamy się, kłaniamy, jesteśmy mili i wszystko jest dobrze. W sytuacjach nadzwyczajnych szary, zwykły człowiek może jednak nagle zacząć grać rolę szczególną: uczestnika słusznego buntu, mściciela, obrońcy wiary, dowódcy, przywódcy czy komendanta obozu. Nasi wrogowie przestają wówczas być ludźmi i są jedynie bydłem, szczurami, insektami, zaplutymi karłami albo po prostu ludzkim chwastem. A takie odczłowieczone twory można już zabijać do woli i bez wyrzutów sumienia. Nie tylko w Dżakarcie.
Więcej możesz przeczytać w 49/1998 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.