Wyspa niepewności

Dodano:   /  Zmieniono: 
Ponad 13 tys. dolarów dochodu narodowego na osobę, bezrobocie wynoszące 3,5 proc., inflacja nie przekraczająca 4 proc. i nowoczesna, nastawiona na usługi gospodarka - lepszymi wskaźnikami ekonomicznymi mogą się poszczycić tylko nieliczne państwa zachodnioeuropejskie.
Gdyby Unia Europejska brała pod uwagę tylko kryteria ekonomiczne, Cypr już dawno byłby jej członkiem. Od 1991 r., gdy wpłynął cypryjski wniosek o członkostwo w UE, Bruksela zwleka jednak z jego przyjęciem. Głównym powodem jest trwający od początku lat 60. konflikt między grecką i turecką ludnością wyspy.
Punkt kulminacyjny konflikt osiągnął w 1974 r., gdy po zamachu stanu w Nikozji (popartym przez grecki rząd "czarnych pułkowników") Turcja odpowiedziała desantem wojsk, które zajęły północną część Cypru. Od tego czasu wyspa podzielona jest na część turecką (Republika Turecka Cypru Północnego) i grecką (Republika Cypru). Rada Bezpieczeństwa ONZ potępiła proklamowanie państwa Turków cypryjskich (zostało ono uznane jedynie przez Ankarę).
Rozpoczynając negocjacje z Cyprem 31 marca tego roku, Unia Europejska wyraziła nadzieję, że pomogą one w nawiązaniu dialogu między grecką i turecką społecznością wyspy. Po dziewięciu miesiącach rokowań nic nie wskazuje na to, że w najbliższym czasie nadzieje te się ziszczą. Na kolejne rundy rokowań do Brukseli przyjeżdżają wyłącznie Cypryjczycy pochodzenia greckiego. W tej sytuacji Bruksela chce doprowadzić chociaż do tego, by Turcy byli na bieżąco informowani o postępach negocjacji. "Nie chcemy nic wiedzieć na ten temat" - odpowiada lider społeczności tureckiej Rauf Denktasz. Wyjścia z cypryjskiego pata na razie więc nie znaleziono. Delegacja cypryjska deklaruje, że negocjuje traktat członkowski dla całej wyspy, lecz w praktyce rezultaty rokowań wcielane są w życie na obszarze kontrolowanym przez Greków. "Gdy Turcy dołączą do rozmów i będą się domagać jakichś zmian, dokonamy koniecznych korekt" - deklaruje prezydent Glafkos Kleridis.
W tej sytuacji może się opóźnić przyjmowanie innych kandydatów. Grecy, będący rzecznikami Nikozji w UE, mogą nie ratyfikować traktatów z Polską, Czechami czy Węgrami, jeżeli Cypr pozostałby w przedsionku. Taki scenariusz odrzucił przebywający niedawno w Warszawie premier Grecji Kostas Simitis. Zapewnił, że nawet gdyby wystąpiły opóźnienia w negocjacjach z Cyprem, Grecy nie będą utrudniali ratyfikacji traktatów członkowskich pozostałych kandydatów. Wiadomo jednak, że w tej sprawie greccy politycy nie są zgodni. W kwietniu na łamach brytyjskiego dziennika "Financial Times" wiceminister spraw zagranicznych Iannos Kranidiotis (z pochodzenia Cypryjczyk) zagroził, że "jeżeli Cypr nie zostanie przyjęty do unii, Grecja zablokuje pozostałe kandydatury".
Negocjacje z Cyprem są bardzo delikatne. Turcja zagroziła bowiem, że jeśli państwo cypryjskie (czyli część grecka) zostanie przyjęte do UE, wówczas Cypr północny przyłączy się do Turcji. Na wiadomość o rozpoczęciu rokowań członkowskich, Ankara i turecki Cypr zaczęły realizować te groźby, zawierając porozumienie o stowarzyszeniu.
Podczas lutowego posiedzenia ministrów spraw zagranicznych państw UE w Edynburgu, na którym formułowano zaproszenia do negocjacji dla kandydatów do UE, najdłużej uzgadniano tekst zaproszenia dla Cypru. Francja domagała się, by uzależnić tempo rokowań członkowskich od postępów procesu pokojowego na wyspie. Grecja uważa zaś, że rozmowy pokojowe powinny być prowadzone niezależnie od negocjacji członkowskich. Paryż oskarża Ateny o opóźnianie przekazania pomocy finansowej dla Turcji, którą UE obiecała jeszcze podczas francuskiego przewodnictwa unii w 1995 r. Zwraca też uwagę, że państwa kandydujące z Europy Środkowej czynią o wiele większe starania niż Cypr, by zgodnie z unijnym prawodawstwem rozwiązać problemy graniczne z sąsiadami i zagwarantować prawa mniejszości narodowych.


Czy problem Cypru może opóźnić przyjęcie Polski do Unii Europejskiej?

Trudno myśleć o przełomie dopóty, dopóki w tureckiej części za wszystkie sznurki pociąga nacjonalista Rauf Denktasz, który stanął na czele tureckiej społeczności tuż po uzyskaniu przez wyspę niepodległości w 1960 r. Opozycyjna socjaldemokratyczna partia TDP ma tylko pięć miejsc w pięćdziesięcioosobowym parlamencie. Jej przywódca Mustafa Akinci otwarcie krytykuje Denktasza za to, że odrzucił zaproszenie Greków do zespołu negocjacyjnego z UE i odmawia podjęcia rozmów pokojowych pod auspicjami ONZ.
Punktem wyjścia do dyskusji jest propozycja przekształcenia Cypru w federację dwóch stref i dwóch wspólnot etnicznych. Obie strony propozycję tę "w zasadzie" akceptują, lecz gdy dochodzi do omawiania szczegółów, rozbieżności okazują się nie do przezwyciężenia. Denktasz domaga się, by państwo Turków cypryjskich uznane zostało za pełnoprawny podmiot polityki międzynarodowej. Konkretnych uzgodnień wymagają takie sprawy, jak podział terytorialny, powrót uchodźców do domów w części pozostającej pod kontrolą przeciwnika, wreszcie sprawy majątkowe związane z odzyskaniem przez nich dawnej własności. Do najpoważniejszych należą kwestie terytorialne. Przed podziałem społeczność turecka stanowiła ok. 20 proc. mieszkańców, ale państwo północnego Cypru zajmuje 36 proc. powierzchni wyspy. ONZ proponuje, by strefa turecka zajmowała 28 proc. powierzchni Cypru. Ale Turcy nie mają ochoty oddawać ziemi.
Każdy wzrost napięcia między zwaśnionymi stronami stwarza zagrożenie wybuchu zbrojnego konfliktu. Niewielka - licząca nieco ponad 9,2 tys. km2 - wyspa jest wielkim arsenałem nowoczesnej broni. Oprócz dwóch baz brytyjskich (3,5 tys. żołnierzy), stacjonuje tutaj kontyngent grecki (2 tys. osób) i turecki (ok. 35 tys. żołnierzy). Ostatnio do eskalacji napięcia doszło w czerwcu tego roku. Gdy w południowej części Cypru wylądowały cztery myśliwce i dwa samoloty transportowe, Ankara wysłała na północ wyspy sześć myśliwców. Wzmożoną aktywność militarną obu stron wywołały wcześniejsze plany zakupu przez stronę grecką rosyjskich rakiet S-300 SAM. Turcja zapowiedziała podjęcie działań wojskowych, jeśli zostaną one zainstalowane.
O sile cypryjskiej gospodarki świadczy fakt, że spełnia już kryteria wprowadzenia euro. Zaawansowane jest dostosowywanie tamtejszego ustawodawstwa do unijnego. Większych problemów można się spodziewać dopiero w przyszłym roku, gdy rozpoczną się rozmowy dotyczące polityki finansowej i fiskalnej. Po przystąpieniu do UE, Cypr, który uważany jest za "raj podatkowy", będzie musiał stopniowo dostosowywać swoje przepisy fiskalne do unijnych. Teraz na wyspie zarejestrowanych jest ok. 10 tys. zagranicznych firm, które w ten sposób uciekają przed podatkami w swoich krajach. Z podobnych względów wielu zagranicznych armatorów korzysta z cypryjskiej taniej bandery.
O wiele gorsza jest sytuacja gospodarcza w części tureckiej. Najlepszą miarą różnic jest inflacja, która na północy sięga 100 proc. w skali roku, a w części greckiej - 3,6 proc. Nie istnieje groźba importu inflacji. Obie gospodarki rozwijają się bowiem w całkowitej izolacji od siebie. Mieszkańcy północy zdają sobie sprawę z istniejących różnic w poziomie zamożności. Mogą przecież oglądać grecką telewizję, gdzie widzą, jak żyją ludzie po drugiej stronie granicy. Państwo cypryjskich Turków prawdopodobnie w ogóle nie byłoby w stanie funkcjonować bez pomocy Ankary, która pokrywa część wydatków budżetowych. Mieszkańcy północy obawiają się, że po połączeniu zamożniejsi Grecy z południa zaczną wykupywać ich ziemię i nieruchomości. Grecy jako członkowie UE będą mogli swobodnie osiedlać się w tureckiej części, natomiast znajdujący się poza unią Turcy takiego prawa nie będą mieli.
Starania Cypru o wejście do UE mogłyby się stać katalizatorem, ułatwiającym pojednanie Turków i Greków na wyspie. Ten optymistyczny scenariusz wydaje się jednak coraz mniej realny. Jeżeli w najbliższym czasie do porozumienia nie dojdzie, dalsze negocjacje UE tylko z Grekami cypryjskimi doprowadzą do powiększenia przepaści między dwiema narodowościami.



Więcej możesz przeczytać w 49/1998 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.