Przepis na sukces

Dodano:   /  Zmieniono: 
Wojewoda Gielecki nie czekał na decyzję premiera i przyznał rację radnemu Gieleckiemu
Przepis jest wyjątkowo prosty. Wystarczy dołączyć do własnej drużyny osobę sędziującą rozgrywkę, a wszystko idzie jak z płatka. Kiedy konkurencja wygrywa, taki zawodnik - udrapowany w togę bezstronnego arbitra - dokonuje odpowiedniej wykładni przepisów i odbiera rywalom zwycięstwo. Kto nie wierzy w realność podobnego scenariusza, ten powinien się zapoznać z historią wyłaniania władz mazowieckiego sejmiku samorządowego. W liczącym 80 radnych sejmiku powstała koalicja SLD i Przymierza Społecznego, dysponująca 41 głosami. Wybrała ona władze sejmiku, w tym jego przewodniczącego i marszałka. Wydawało się, że pozostającym w mniejszości radnym AWS i Unii Wolności przypadnie rola opozycji. Odmianę losu przyniosła jednak decyzja wojewody warszawskiego, nadzorującego działalność sejmiku. Korzystając ze swych ustawowych uprawnień, uchylił on uchwałę w sprawie wyboru przewodniczącego sejmiku oraz unieważnił jego dalsze działania. Całej procedurze trudno byłoby cokolwiek zarzucić, gdyby nie fakt, że wojewoda Maciej Gielecki jest jednocześnie radnym sejmiku mazowieckiego, należącym do opozycyjnego klubu AWS. Podejmując swoją decyzję, sprzeniewierzył się on obowiązującej w prawie europejskim od czasów rzymskich zasadzie nemo iudex idoneus in propria causa, czyli: nikt nie jest odpowiednim sędzią we własnej sprawie. I nie ma co tu mydlić oczu argumentem, że był w sytuacji przymusowej, bo niby artykuł 78 ustawy o samorządzie województwa miał zmuszać go do takiego zachowania. Artykuł ten wyraźnie przecież mówi, że nadzór nad działalnością samorządu województwa sprawuje prezes Rady Ministrów i wojewoda. Skoro więc wojewoda, będąc jednocześnie radnym, stał się stroną konfliktu, winien jego rozstrzygnięcie pozostawić premierowi. Wiele wskazuje, że nie uczynił tego, bo obawiał się werdyktu niekorzystnego dla własnego klubu. Pokłócono się bowiem o większość, jaką radni wybierają przewodniczącego sejmiku. Ustawa mówi tu tylko o "większości bezwzględnej", nie dodając, jak w innych wypadkach, że chodzi o "większość bezwzględną ustawowego składu sejmiku". Radni SLD i Przymierza Społecznego zinterpretowali to w duchu innych zapisów, które mówią o "większości bezwzględnej co najmniej połowy ustawowego składu sejmiku". Ich argumentacja brzmi przekonująco i mógł ją również podzielić premier. W tej sytuacji wojewoda Gielecki wolał nie czekać na jego decyzję i sam przyznał rację radnemu Gieleckiemu. Spór trafił do Naczelnego Sądu Administracyjnego, ale już dzisiaj wiadomo, że w innej rywalizacji - o tytuł dżentelmena polityki - wojewoda Gielecki na pewno nie zostanie zwycięzcą.
Więcej możesz przeczytać w 50/1998 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.