Kultura pod kroplówką

Kultura pod kroplówką

Dodano:   /  Zmieniono: 
W kraju, w którym wyższym wykształceniem legitymuje się zaledwie 7 proc. obywateli, kultura wysoka stanowi wąski margines

"W tych warunkach żaden teatr, opera czy filharmonia nie mają szans na przeżycie od sezonu do sezonu" - ostrzegają przedstawiciele środowisk twórczych w odpowiedzi na rządowe próby ograniczenia nakładów budżetowych na kulturę. Okazuje się jednak, że finansowanie z budżetu anachronicznych instytucji kulturalnych to większe marnotrawstwo pieniędzy niż przekazanie tych sum na potrzeby służby zdrowia czy policji.
W Polsce od dziesięciu lat widowiskowo upada mit kultury, która służy podtrzymywaniu zagrożonej tożsamości narodowej i w związku z tym powinna być finansowana za wszelką cenę. Zastępuje go coraz powszechniejsze przekonanie, że kultura jest tylko dobrem konsumpcyjnym wyższego rzędu i - podobnie jak inne dobra - podlega prawom rynku. Na rynku książki odejście od socjalistycznego rozdawnictwa dokonało się już kilka lat temu z ogromną korzyścią zarówno dla księgarzy, jak i czytelników. W tym roku walkę o zachowanie dotacji podjęli głównie dyrektorzy teatrów i muzeów - instytucji trwale deficytowych i zapóźnionych w poszukiwaniu innych niż budżet źródeł finansowania.
- Teatry repertuarowe, które utrzymują zespół aktorski, bez dotacji po prostu nie mogą istnieć - ocenia Maciej Englert, dyrektor Teatru Współczesnego w Warszawie. - Zmniejsze- nie budżetu na przykład o 20 proc. jest równoznaczne z zamknięciem teatru opartego na zespole aktorskim. Mówienie o potrzebie oszczędzania nie ma sensu. Nic innego nie robimy od dziewięciu lat. - Oszczędności będziemy szukać przede wszystkim w ograniczeniu liczby premier - zapowiada Jerzy Noworol, dyrektor Opery i Operetki w Krakowie. - Ponieważ minimal- ny koszt przygotowania i wystawienia opery wynosi 200 tys. zł, na przyszły rok zaplanowaliśmy tylko dwie premiery.
Utrzymanie średniej wielkości teatru w Polsce kosztuje co najmniej 5 mln zł rocznie. W mijającym roku z budżetu dotowano ok. 80 scen, z których większość wykazywała spory deficyt, a jednocześnie brak sukcesów w pozyskiwaniu sponsorów. W tym samym czasie znacznie bardziej operatywne, zarówno w sensie artystycznym, jak i finansowym, okazały się teatry prywatne, m.in. Scena Plastyczna KUL czy teatr Wierszalin. Narzuca się pytanie, czy kraj o takim dochodzie narodowym jak Polska stać na utrzymywanie tak wielu scen deficytowych, odwiedzanych przez widzów rzadko i z niewielkim duchowym pożytkiem. Kontrpropozycją dla pustoszejących teatrów, które w drętwy filologiczny sposób inscenizują lektury szkolne, stały się parateatralne imprezy plenerowe. Poznańskiemu festiwalowi Malta od kilku lat udaje się przedstawić kilkudziesięciotysięcznej widowni najlepsze przedstawienia, które nawiązują do greckich tradycji teatru, gdzie wielka sztuka przenika się ze świętem ulicznym.
- Przyzwyczailiśmy się już do braku pieniędzy na zaspokojenie elementar- nych potrzeb państwowej placówki kulturalnej - twierdzi Wojciech Krukowski, dyrektor Centrum Sztuki Współczesnej w Warszawie. - W 1994 r. ówczesny minister kultury i sztuki obciął o 40 proc. dotacje na działalność centrum. Od tamtej pory funkcjonujemy bez finansowego zabezpieczenia. O tym, że kultura jest finansowana z budżetu państwa, można mówić dopiero w wypadku stałego pokrywania przynajmniej 50 proc. potrzeb instytucji. - Większość budynków muzeum to obiekty zabytkowe, wymagające remontów, a przy obecnym budżecie jesteśmy w stanie pokryć koszt zaledwie 30 proc. koniecznych napraw - twierdzi Tadeusz Chruścicki, dyrektor Muzeum Narodowego w Krakowie. - Po dalszych redukcjach dotacji pozostanie nam tylko okryć budynki folią i uszczelnić dachy. W takich warunkach nie mamy również szans na komputerowe skatalogowanie zbiorów.
Niedoinwestowane muzea w większości trwają przy PRL-owskiej praktyce biernego eksponowania zaledwie kilku procent zasobów, których reszta przez dziesiątki lat zalega w magazynach pod warstwą kurzu. Tylko nieliczne zmieniły formułę działalności, proponując atrakcyjne ekspozycje monograficzne, takie jak wystawa portretu trumiennego w 1996 r. w poznańskim Muzeum Narodowym czy warszawskie poka- zy pojedynczych płócien (np. "Zdjęcie z krzyża" Caravaggia), ale za to mających rangę arcydzieła. Nową i udaną, także w sensie finansowym, formułę ekspozycji muzealniczej przyniosły festyny archeologiczne (m.in. w Biskupinie), proponujące szerokiej publiczności nowoczesną lekcję historii w archeologicznych dekoracjach.
Sygnatariusze listów protestacyjnych pomijają fakt, że rodzima kultura po odzyskaniu niepodległości doznała drastycznego urealnienia. W kraju, w którym wyższym wykształceniem legitymuje się zaledwie 7 proc. obywateli, kultura wysoka musi stanowić - jak wszędzie na świecie - wąski margines. O tym, jak wąski, zacznie niebawem decydować lokalna społeczność.
- Przeniesienie pieniędzy na kulturę z centrali i oddanie ich w gestię władz samorządowych spotęguje zapewne polaryzację kultury - twierdzi Krzysztof Zanussi. - Tam, gdzie społeczność będzie bogatsza i bardziej świadoma jej roli, tam sytuacja instytucji kulturalnych będzie z pewnością lepsza. W początkowej fazie reformy wolałbym widzieć więcej instytucji finansowanych centralnie, gdyż na tym etapie nie mam zaufania do działalności samorządowej.
Wydaje się, że pierwszym efektem takich przemian będzie weryfikacja potrzeb kulturalnych na szczeblu gminy. W skali ogólnokrajowej podobny proces dokonał się już na przykład w kinie. Większość polskich filmów fabularnych trafia na rodzime ekrany na krótko, a częściej nie trafia wcale. Reżyserzy, którzy ewidentnie i po wielekroć rozmijają się z oczekiwaniami widowni, próbują lansować swoje filmy również metodami administracyjnymi: wywierając naciski, aby telewizja emitowała je w porze wysokiej oglądalności albo by właściciele kin w zamian za umieszczanie ich na swych ekranach byli zwalniani z podatku. Należy wątpić, czy w dobie telewizyjnych platform cyfrowych i magnetowidów do oglądania polskiego kina widzów zachęci tylko dogodna pora emisji. Taki pogląd ma jednak przeciwników. - Jeśli z powodu braku pieniędzy sztuka nie będzie się rozwijała, to i współczesne, i przyszłe pokolenia będą w jakimś sensie zubożone. Artyści nie pracują tylko na czas, w którym żyją. Ich praca tworzy spuściznę kulturową dla przyszłych stuleci - ostrzega Maja Komorowska.
- Przyszły rok będzie przełomowy - ocenia Przemysław Skiba, wicedyrektor Biura Budżetu i Finansów Ministerstwa Kultury i Sztuki. - Samorządy będą mogły dotować przede wszystkim te instytucje, na których usługi jest największe zapotrzebowanie. Stworzenie takiego rynku to jedyna szansa na rozsądne kierowanie placówkami kultury. Znawcy rynku kulturalnego przewidują jednak spore trudności adaptacyjne. - Samorządy nie otrzymały jeszcze żadnych pieniędzy, nie wskazano im również sposobów ich uzyskania - mówi Alojzy Kuca, prezes Polskiego Instytutu Kultury, wydawca "Art & Business", jedynego w Polsce pisma poświęconego sztuce i jej promocji. - Trzeba się liczyć z psychologią młodych stażem radnych, którzy dopiero zaczną pracować. Oni nie są jeszcze przygotowani do merytorycznej oceny podlegających im instytucji artystycznych - twierdzi Jacek Weksler, prezes Stowarzyszenia Dyrektorów Teatrów. - W Polsce funkcjonuje 120 teatrów powielających jeden, archaiczny model: stały zespół artystyczny, techniczny i administracyjny. Zmiany administracyjne powinno poprzedzać zreformowanie instytucji, które nie są przygotowane do decentralizacji kraju ani zabezpieczone przed jej skutkami - dodaje Weksler.
- Reformy wymaga przede wszystkim system podatkowy, który pozwalałby odpisać od podatku sumę, jaką każdy przeznaczy na wybraną działalność kulturalną - twierdzi Alojzy Kuca. - Okazuje się bowiem, że kultura jest najmocniejsza w tych regionach świata, gdzie nie finansuje jej budżet, lecz dary, pieniądze z fundacji i z odpisów podatkowych. Przykładem mogą być Włochy, gdzie podatnik sam decyduje, na jaką dziedzinę kultury ma zostać przeznaczona część jego pieniędzy.

Więcej możesz przeczytać w 50/1998 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.