Know-how

Dodano:   /  Zmieniono: 
Katalizator dojrzałości.
W najnowszym numerze czasopisma "Nature" zamieszczono artykuł na temat związku chemicznego o nazwie bisfenol A, podobnego do estrogenu. To monomer używany do produkcji tworzyw poliwęglanowych wykorzystywanych w wielu technologiach - zarówno do wytwarzania butelek, jak i wypełnień dentystycznych. Wchodzi on również w reakcje z receptorami estrogenu. Dlatego naukowcy zastanawiają się, czy substancje podobne do bisfenolu A mogą zakłócać funkcjonowanie układu rozrodczego. Kwestią tą zajęli się dwaj badacze z University of Missouri i North Carolina State University. Postanowili określić ewentualny wpływ bisfenolu A na płody żeńskie. Badania przeprowadzono na 22 myszach, którym między jedenastym a siedemnastym dniem ciąży (trwającej 21 dni) podawano bisfenol A (dzienna dawka - 2,2 mikrograma na kilogram masy ciała). Ich potomstwo trzy tygodnie po urodzeniu ważyło o 10-15 proc. więcej niż potomstwo zwierząt z grupy kontrolnej. Również wcześniej osiągnęło ono dojrzałość płciową. Część uczonych podkreśla, że choć można stwierdzić wpływ bisfenolu A na rozwój potomstwa myszy, nie wiadomo, czy zależność ta dotyczy również człowieka. Wyniki doświadczenia podkreślają jednak znaczenie badań nad wpływem tego związku i innych podobnych substancji na organizm ludzki.

Grzybobójcze mleko.
Naukowcy z Brazylii odkryli, że mleko może być idealnym środkiem grzybobójczym chroniącym pewne warzywa. Atakuje ono pleśń Sphaerotheca fuliginea, która w postaci białej mączkowatej narośli pojawia się na liściach ogórków i cukinii i powoduje ich wysychanie. Obecnie dostępne są tylko chemiczne środki grzybobójcze, ale nie pozwalają one na uprawianie tak chętnie dziś kupowanych warzyw wolnych od związków chemicznych. Moc grzybobójczą mleka odkrył Wagner Bettiol z Brazylijskiej Korporacji Badań Rolniczych, który szukał tanich sposobów zwalczania szkodników roślin. Zauważył on, że pleśń na cukinii zabiły produkty uboczne z zakładów przetwórstwa mleka. Dlatego postanowił sprawdzić, czy równie skuteczne okaże się spryskanie roślin mlekiem. Okazało się, że tak. Co więcej, taki sam efekt przyniosło zraszanie roślin już zarażonych dwa razy w tygodniu mlekiem rozcieńczonym wodą (1 część mleka - 9 części wody). Metoda ta okazała się nawet szybsza i skuteczniejsza niż stosowane dotychczas środki grzybobójcze. Po dwóch, trzech tygodniach tylko jedna szósta poletka nadal była zainfekowana. Pozostałe rośliny zwalczyły chorobę. W wypadku mniej groźnych epidemii pleśni można zastosować pięcioprocentowy roztwór mleka, co z powodzeniem wykorzystywali hodowcy w regionie Jaguariuna w pobliżu laboratorium. Naukowcom nie udało się do tej pory ustalić, dlaczego mleko tak dobrze zwalcza pleśń. Bettiol podejrzewa, że pomaga ono na dwa sposoby: po pierwsze - zabija mikroorganizmy (co odkryto już dawno), a po drugie - zawarty w nim fosforan potasu wspomaga układ immunologiczny roślin, dzięki czemu może on blokować rozwój pleśni. Odkrycie to uznano za niezwykle pożyteczne.

Powrót na wieś.
Josef Riedler, austriacki specjalista od alergii dziecięcych ze szpitala w Salzburgu, już kilka lat temu zauważył, że dzieci z gospodarstw, gdzie hodowane są zwierzęta, rzadziej cierpiały na astmę i alergie niż ich rówieśnicy mieszkający na wsi. Wcześniej naukowcy zwracali uwagę, że dzieci miejskie bardziej są narażone na alergie, co jest spowodowane zanieczyszczeniem powietrza. Riedler objął badaniami ponad 2200 dzieci między ósmym a dziesiątym rokiem życia. Ich rodzice wypełniali szczegółowy kwestionariusz dotyczący liczby rodzeństwa, nawyków żywieniowych, symptomów kataru siennego i częstotliwości występowania astmy. Prawie połowę dzieci poddano również testom na popularne alergeny. Ich wyniki potwierdziły prawdziwość danych z ankiety. Jak podejrzewano, dzieci z gospodarstw, gdzie hodowane są zwierzęta (najważniejszy okazał się codzienny kontakt z nimi), rzadziej chorowały na alergię i astmę niż pozostałe dzieci wiejskie (o 50 proc.). Badania dowodzą, że obcowanie z kotem czy psem nie przynosi jednak takich skutków. Prawdopodobnie najważniejszy jest kontakt z żyjącymi w odchodach zwierząt hodowlanych bakteriami, które mogą stymulować część układu immunologicznego. Prowadzi to do wyciszenia mechanizmu powodującego nadmierną reakcję będącą przyczyną alergii i astmy. Wyniki badań te uznano za bardzo interesujące. Riedler oraz inni alergolodzy podkreślają jednak, że dzieci już cierpiące na te choroby powinny unikać kontaktu ze zwierzętami.
Więcej możesz przeczytać w 45/1999 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.