Eurofobia

Dodano:   /  Zmieniono: 
Czy Polacy nie chcą integracji z Unią Europejską?
Żadna rozsądna siła polityczna w naszym kraju nie neguje wprawdzie potrzeby jak najszybszego członkostwa Polski w Unii Europejskiej, w kraju zaczyna jednak dominować eurosceptycyzm. Miała na to wpływ nierozumna kampania straszenia unią, której skutków przerazili się nawet jej animatorzy. Ponadto przyczynia się do tego bezpardonowa obrona partykularnych interesów wielu grup społecznych, słusznie obawiających się, że bez wydajniejszej pracy nie obronią się przed europejską konkurencją. Gdyby teraz przeprowadzono referendum w sprawie przystąpienia Polski do unii, tylko 46 proc. Polaków opowiedziałoby się za integracją, zaś 19 proc. byłoby temu przeciwnych. W porównaniu z badaniem czerwcowym drastycznie (o 16 proc.) ubyło zwolenników integracji. Przybyło niezdecydowanych. Przeciwne integracji są przede wszystkim osoby słabo wykształcone, uzyskujące niskie dochody, rolnicy i emeryci. Do euroentuzjastów zalicza się głównie menedżerów. Czy oznacza to, że w referendum akcesyjnym, którego przeprowadzenie po zakończeniu negocjacji z UE zapowiadają politycy, społeczeństwo zdecyduje o pozostaniu Polski poza strukturami unii? Czy powinniśmy się obawiać referendum? Czy należałoby wręcz z niego zrezygnować?
- Z dużą ostrożnością traktuję wyniki sondaży. Z racji bardzo szczupłej wiedzy społeczeństwa o rzeczywistych problemach związanych z członkostwem w unii wydają się one raczej odzwierciedleniem ogólnego stosunku do rządu i oceny sytuacji gospodarczej. Jeśli sytuacja gospodarcza się poprawi, poprawi się także stosunek ludzi do integracji - uważa Henryka Bochniarz, prezes Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych. - Spadek poparcia dla integracji z unią jest przede wszystkim wynikiem skandalicznego zachowania klasy politycznej, nie wykazującej chęci przywództwa w tej sprawie - tłumaczy Andrzej Olechowski, były minister finansów i spraw zagranicznych. - Zamiast tego politycy wysyłają społeczeństwu sygnał: "Nie wiadomo, co będzie, poczekajmy, zobaczymy".


Niechęć do integracji najczęściej
manifestują polscy rolnicy


Janusz Kaczurba, dyrektor KIG- Euroconsulting, uważa, że postawę polskich biznesmenów wobec problemu integracji cechuje bierność i dezorientacja. Dezorientacja wynika nie tylko z niedostatku informacji, ale i z faktu, że jedynie 100 tys. z 2,5 mln polskich firm eksportuje do Unii Europejskiej lub innych państw zachodnich. Pozostali działają na rynkach lokalnych i tak naprawdę zagrożenia i problemy związane z integracją są im obce. - Tylko 5 proc. polskich przedsiębiorstw ma osobowość prawną, co oznacza, że olbrzymią większość stanowią firmy małe, których kontakt z rynkiem zewnętrznym jest bardzo ograniczony - wyjaśnia Henryka Bochniarz. Bardziej świadome zagrożeń są duże zakłady, zwłaszcza państwowe, które już dziś mają kłopoty i raczej nie sprostają zagranicznej konkurencji. Eksperci Business Centre Club uważają, że polscy przedsiębiorcy najbardziej obawiają się zwiększenia kosztów pracy, co ma wynikać z aprecjacji złotego po wejściu do unii i zwiększonych obciążeń finansowych związanych z przystosowaniem polskich firm i produktów do norm jakościowych oraz ochrony środowiska. Ponadto obawiają się skutków zniesienia barier celnych na żywność i pogorszenia konkurencyjności swych produktów.
Z doświadczeń krajów, które wstępowały do UE, wynika, że niektóre obawy są uzasadnione. Po przystąpieniu do EWG wzrost gospodarczy w Portugalii był o 1 proc. wyższy, niż wynosiła średnia w krajach członkowskich, a dochód narodowy na mieszkańca wzrósł z 53 proc. do 73 proc. średniej unijnej, niemniej jednak nie obyło się bez ofiar. Rolnicy, rybacy i drobni przedsiębiorcy boleśnie odczuli konkurencję wspólnego rynku, a w 1992 r. dodatkowo kryzys gospodarczy. Wiele firm zbankrutowało, wzrosło bezrobocie. Podobny szok przeżyło sporo małych i średnich firm w Austrii, Irlandii i Finlandii. Tymczasem nasz biznes jest o wiele słabszy kapitałowo niż biznes w tych krajach. Według wyliczeń "Gazety Bankowej", wszystkie polskie prywatne przedsiębiorstwa mogłyby kupić na giełdzie nie więcej niż 4 proc. akcji Microsoftu. W tym roku Polska zniosła niektóre restrykcje w stosunku do banków zagranicznych. Tym samym nasze banki wystawione są na większą konkurencję. Ich połączone kapitały własne wynoszą zaledwie nieco ponad 6,5 mld USD. Uniemożliwia to kredytowanie dużych przedsięwzięć. Żaden polski bank nie sfinansowałby budowy większej elektrowni lub dłuższego odcinka autostrady.
Polscy przedsiębiorcy winią rząd za słabe przygotowanie do integracji. Twierdzą, że brakuje im informacji o wyzwaniach związanych z członkostwem, a same negocjacje są słabo "uspołecznione". - Oprócz administracji istnieje przecież wiele organizacji pozarządowych. Ich przedstawiciele mogliby publicznie podejmować i wyjaśniać wiele problemów. Tymczasem zamiast tego często obserwujemy straszenie ludzi - mówi Roman Jagieliński, były wicepremier i minister rolnictwa. To tylko jedna strona medalu. Komunikację pomiędzy rządem a przedsiębiorcami utrudnia też brak jednolitych reprezentacji poszczególnych gałęzi przemysłu - na wzór działającej w Unii Europejskiej organizacji Orgaline, skupiającej 100 tys. firm przemysłu maszynowego i elektrotechnicznego. Ponadto środowisko polskich biznesmenów jest mocno skłócone. Szefowie działającej od dziesięciu lat Konfederacji Pracodawców Polskich uważają na przykład, że tylko ich organizacja jest uprawniona do udziału w grupie negocjującej członkostwo. Innego zdania są członkowie powołanej na początku 1999 r. Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych, którzy zamierzają wprowadzić swoich przedstawicieli do wszystkich komisji i instytucji. W efekcie 2,8 mln polskich firm ma w Brukseli zaledwie jednego przedstawiciela.
Polscy biznesmeni powinni sami zdobywać ważne dla przebiegu negocjacji informacje, nie oglądając się na polityków. Szefowie przedsiębiorstw mają wręcz obowiązek - wobec własnych udziałowców i pracowników - sprawdzania, czy ich interesy są należycie bronione w Brukseli. Kiedy unia przyjmowała po raz ostatni nowych członków, urzędnicy i parlamentarzyści europejscy często zasięgali opinii przedstawicieli biznesu w Austrii, Finlandii, Szwecji i Norwegii. Z doświadczeń tych krajów wynika, że urzędnicy rzadko walczą o szczegóły. W czasie ostatniej rundy rozszerzeniowej bywało, że lobbing biznesu nie był mile widziany przez rząd kraju starającego się o członkostwo. Sprawiał jednak, że interesy przedsiębiorstw brano pod uwagę podczas negocjacji. Niechęć do integracji najczęściej manifestują polscy rolnicy. - "Eurolęki" rolników wynikają przede wszystkim z niewiedzy, czym jest Unia Europejska - mówi Roman Jagieliński. Wielu z nich chciałoby osiągać dochód ze swoich gospodarstw, a po przystąpieniu do unii będzie to po prostu niemożliwe. Tylko 30 proc. gospodarstw zdolnych jest bowiem do efektywnego konkurowania. Fakt ten wykorzystują niektórzy politycy PSL, strasząc unią i przysparzając sobie głosów tanim eurosceptycyzmem. Politycy PSL narzekają przy tym na brak informacji dotyczącej integracji, a zwłaszcza na temat cen produktów po wejściu do UE. "To można przewidzieć, a ludzie budują swoje opinie na podstawie konkretów" - stwierdził niedawno publicznie Jacek Soska. Być może zamiast krytykować i straszyć, działacze PSL - wzorem wielu zachodnich partii - powinni powołać chłopski think-tank, w którym wysokiej klasy specjaliści mogliby robić obliczenia i symulacje. Na to, a nie na slogany, czekają nasi rolnicy. Działacze PSL krytykują rząd, że nie uczy rolników, jak mają korzystać z funduszy pomocowych. Nic nie stoi jednak na przeszkodzie, by eksperci ludowców uczyli rolników, jak wypełniać formularze, jak uzasadniać prośby o dotacje z Brukseli.
Jak należy przekonywać różne grupy społeczne do członkostwa w unii? Przed ostatnim rozszerzeniem unii uformowały się dwa modele kampanii: skandynawski ? rządy nie posługiwały się propagandą w celu przekonania społeczeństwa do członkostwa, lecz starały się ograniczyć do informacji - oraz austriacki - celem kampanii było zyskanie poparcia większości obywateli dla idei członkostwa. W Skandynawii rządy doszły zatem do wniosku, że czysta propaganda będzie miała efekt odwrotny do zamierzonego.
Czy słaba znajomość potencjalnych korzyści i strat wynikających z członkostwa w UE podważa wobec tego sens przeprowadzania referendum? - Referendum w sprawie członkostwa w unii nie jest obowiązkiem prawnym wynikającym z naszej konstytucji bądź z przepisów prawnych UE - przypomina dr Jacek Skrzydło, specjalista w dziedzinie prawa Wspólnot Europejskich z Katedry Prawa Międzynarodowego Publicznego Uniwersytetu Łódzkiego. - Decyzja o rozpisaniu referendum byłaby więc motywowana politycznie i - w moim przekonaniu - błędna. Trudno bowiem zakładać, że opinia publiczna potrafi wydać kompetentny sąd w tak skomplikowanej sprawie.
Zwolennicy referendum powołują się na wymogi demokracji. Ralph Dahrendorf, wybitny brytyjski socjolog, uważa dla odmiany, że referenda są "bardzo niekorzystne, stanowią koniec demokracji przedstawicielskiej: hamują zmiany, ponieważ ludzie na ogół nie chcą zmian". "Standardem demokracji są przeprowadzane co kilka lat wybory parlamentarne. To wtedy jest czas na podejmowanie istotnych dla społeczeństwa rozstrzygnięć" - przypomina lord Dahrendorf.
Wprawdzie kraje przystępujące ostatnio do unii organizowały referenda, jednak nie dotyczy to wszystkich państw-założycieli Wspólnoty Europejskiej, na przykład Niemiec. Polskie doświadczenia z instytucją referendum nie są zbyt zachęcające. Dotychczas odbyły się cztery, w tym jedno - w 1946 r. - którego wyniki bez wątpienia sfałszowano. W dwóch referendach przeprowadzonych po 1990 r. - uwłaszczeniowym i konstytucyjnym - frekwencja wyniosła 32 proc. i 42 proc. Andrzej Olechowski sądzi, że jeśli dojdzie do referendum, na decyzji społeczeństwa zaważą przede wszystkim kwestie polityczne. Zasadniczy wybór będzie bowiem dotyczyć tego, czy znajdziemy się w kręgu oddziaływania Wspólnoty Europejskiej czy Wspólnoty Niepodległych Państw. A przecież ten wybór polskie społeczeństwo ma już dawno za sobą.

Więcej możesz przeczytać w 45/1999 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.