Moskiewskie puzzle

Dodano:   /  Zmieniono: 
Rozmowa z SIERGIEJEM KOWALIOWEM, deputowanym do Dumy Federacji Rosyjskiej
Maria Graczyk: - Dlaczego wybuchła kolejna wojna w Czeczenii? Czy jest to zwalczanie terroryzmu i dążenie do utrzymania integralności Rosji, czy raczej walka o władzę?
Siergiej Kowaliow: - Wojna w Czeczenii jest bardzo krwawym symbolem nowej, bardzo niebezpiecznej ewolucji politycznej w Rosji. W ciągu ostatnich dziesięciu lat sytuacja w Rosji nie wywoływała we mnie takiego niepokoju jak dziś. Nie można tu mówić o walce z terroryzmem, jest to tylko wygodne wytłumaczenie dla społeczeństwa i przez nie - jak widać - przyjmowane. W Czeczenii cały czas kwitł terroryzm, najlepszym narodowym biznesem stało się branie zakładników. Te problemy nie są nowe i większość z nich wynika z pierwszej wojny czeczeńskiej w latach 1994-1996. Teraz nagłaśnia się problem setek zakładników, pokazuje okrutne zdjęcia. Wszyscy od dawna wiedzą, że Czeczeni uwalniają zakładników w zamian za okupy lub wymieniają ich na czeczeńskich zakładników.
- Atak Szamila Basajewa na dagestańskie wioski nie miał jednak nic wspólnego z walką o niepodległość Czeczenii.
- Bez wątpienia wtargnięcie czeczeńskich grup zbrojnych do Dagestanu miało charakter bandycki i wymagało odpowiedniej reakcji zbrojnej. Ale cele federalnego rządu Rosji na północnym Kaukazie są zupełnie inne. Są to cele imperialne. Rosyjski rząd, a konkretnie kręgi rosyjskiego establishmentu, podjęły decyzję zmierzającą do tego, by mieć w Czeczenii posłuszny Moskwie rząd i sprawować pełną władzę. Na niespokojnym Kaukazie chcą też zademonstrować siłę federalnego centrum, by inne republiki wystraszyły się skutków występowania przeciwko Moskwie. Drugi cel federalny ma również charakter ogólnorosyjski: stworzyć podstawy do umocnienia władzy centralnej. Często używam w tym kontekście słowa "faszyzm", choć nie jest to określenie dokładne. Obecna tendencja w wewnętrznej polityce Rosji sprowadza się do zbudowania silnej władzy autorytarnej z bardzo mocno zaznaczonymi elementami faszystowskimi. Ta opierana na etnicznych animozjach polityka budzi grozę.
- Większość Rosjan jest przekonana, że za wybuchy bombowe są odpowiedzialni Czeczeni.
- Jest takie prawdopodobieństwo. Ale nie ma żadnych dowodów na istnienie tropu czeczeńskiego, na razie ich nie znaleziono. Jest też druga wersja - zwłaszcza zagraniczni dziennikarze pytają mnie, czy te akty terroru mogły być zamówione w Moskwie przez wpływowe grupy interesu. Moja odpowiedź jest jedna - oczywiste są korzyści płynące z takich aktów terrorystycznych dla wielu sił politycznych w Moskwie. Nie znam też żadnych logicznych kontr- argumentów dla tej tezy. Byłoby mi jednak bardzo ciężko w nią uwierzyć. Mam wielką nadzieję, że to niemożliwe. Poza tym, jeśli podkładanie bomb zleca się służbom specjalnym, prędzej czy później wyjdzie to na jaw. Być może okaże się więc kiedyś, kto te wybuchy zorganizował. Bo komu są one dziś na rękę, nie trzeba zgadywać, to jest widoczne - silnej grupie rządzącej w Moskwie. Jest to wygodne dla grupy mera Moskwy Łużkowa, wykorzystującego nieporozumienia etniczne, by podsycać atmosferę podejrzliwości. Ponadto jest wygodne dla Kremla, to znaczy dla kręgów stawiających na Władimira Putina.
- Jakie są jego szanse na schedę po Borysie Jelcynie?
- Rosjanie tęsknili za twardą ręką i teraz wreszcie mają, czego chcieli - żelazną rękę Władimira Putina. Wystarczy spojrzeć, w jaki sposób on przemawia, co obwieszcza w związku z Kaukazem. Pełno jest w tym chamskich, imperialnych oświadczeń. Po Primakowie i Stiepaszynie jest to trzeci premier wywodzący się z KGB. Oto nasza kuźnia kadr! Proszę spojrzeć, jak zmieniało się stanowisko opinii publicznej w Rosji wobec wydarzeń na północnym Kaukazie. Tę ewolucję nastrojów społecznych ktoś organizował. W 1994 r. mieliśmy w sondażach 70 proc. przeciwników wojny, teraz jest odwrotnie - większość popiera akcje zbrojne w Czeczenii. A w tym samym czasie rosną notowania tego człowieka o zimnym spojrzeniu.
- Prezydent Jelcyn namaszczał jednak już wielu swoich następców.
- Nie sądzę, by Putin był marionetką. Na tle poprzednich "następców" Jelcyna ten się wyróżnia swoją działalnością i stanowczością. To o nim prezydent powiedział, dymisjonując Stiepaszyna, że "Putin ma większe doświadczenie", i Stiepaszyn się z tym zgodził. Putin dowiódł, że nie waha się podejmować decyzji i na razie wszystko się dzieje na jego korzyść. Wojska rosyjskie wygrywają w Czeczenii, dziennikarze mają utrudniony dostęp, sprawnie działa centrum dezinformacji.
- Czy możliwe, że Kreml zawarł tajne przymierze z Basajewem, by sprowokować wybuch konfliktu w Czeczenii?
- Nie wiem. Ludzie znający Borysa Bieriezowskiego twierdzą, że nie zdziwiliby się, gdyby się okazało, że porozumiał on się z Basajewem.
- Od czego zależy dalszy los premiera Putina?
- Polityczny żywot Putina zależy bezpośrednio od przebiegu kampanii czeczeńskiej. Jeśli będzie ją utrzymywać na powietrzno-artyleryjskim poziomie, ma jakiś zapas czasu. Jeśli zdecyduje się na uderzenie piechoty, nie będzie innego wyjścia jak prowadzenie wojny partyzanckiej. A takiej zasadniczo nie można wygrać. Chyba że się zdecyduje na prowadzenie polityki ludobójstwa, zlikwidowania wszystkiego i wszystkich.

Więcej możesz przeczytać w 45/1999 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.

Rozmawiał: