Pociągi przyjaźni

Pociągi przyjaźni

Dodano:   /  Zmieniono: 
Jak do naszego kraju sprowadzano rosyjski węgiel po sześć dolarów za tonę
Elbląska firma Halex sprowadzała do Polski rosyjski węgiel, łamiąc przepisy celne - uważa Główny Urząd Ceł. Słuszność zarzutów służb celnych potwierdziły wyroki Naczelnego Sądu Administracyjnego. Objęty kontyngentem niekoksowy węgiel bitumiczny, wykorzystywany w ciepłownictwie, w dokumentach celnych opisywano jako węgiel koksowy, nie nadający się do celów energetycznych (kontyngent nie obejmuje tego rodzaju węgla). Urząd Celny w Olsztynie po wykonaniu badań laboratoryjnych zdecydował się zatrzymać na polsko-rosyjskiej granicy należące do Halexu wagony z węglem. Od kilku miesięcy kilkaset z nich blokuje bocznice na kolejowym przejściu w Braniewie. Halex znalazł obrońców wśród polityków SLD, którzy próbowali interweniować w tej sprawie w Głównym Urzędzie Ceł, co potwierdzają przedstawiciele tej instytucji.

Kontyngent na sprowadzany z Rosji niekoksowy węgiel bitumiczny, wykorzystywany w ciepłownictwie, ustanowił w styczniu tego roku minister gospodarki. Na mocy jego decyzji wydano zgodę na sprowadzenie w tym roku do Polski 690 tys. ton tego surowca, z czego Halex mógł importować 177,5 tys. ton. Dla firmy taka decyzja oznaczała poważne kłopoty, gdyż wcześniej importowała co roku z Rosji ok. 3 mln ton węgla. Halex podpisał umowy z dużymi odbiorcami rosyjskiego węgla w Polsce, m.in. miejskimi zakładami energetycznymi w Kołobrzegu, Włocławku, Gorzowie Wielkopolskim, Koszalinie, elektrociepłowniami w Elblągu i Gdańsku, siedmioma dużymi polskimi cukrowniami oraz takimi przedsiębiorstwami, jak olsztyński Stomil, Pronit z Pionek czy warszawski Rolimpex.
Rosyjski węgiel jest w Polsce wyjątkowo konkurencyjny cenowo. Dzieje się tak, gdyż niskie są koszty jego wydobycia w syberyjskich kopalniach odkrywkowych, poza tym strona rosyjska pokrywa pełne koszty spedycji węgla. W jego cenie mieści się zatem jedynie koszt wydobycia, czyli 5,5-6 dolarów za tonę. Kupując węgiel tak tanio, elbląska firma mogła zaoferować go odbiorcom po cenach nieporównywalnie niższych niż krajowa konkurencja, zapewniając sobie jednocześnie godziwy zysk. Trudno się dziwić, że zaprotestowały polskie kopalnie, które mają ogromne zapasy węgla i nie mogą znaleźć kupców (nawet uwzględniając dotacje bud- żetowe do wydobywanego u nas surowca, jego cena jest kilkakrotnie wyższa od ceny węgla z Rosji). Minister gospodarki zdecydował o ustanowieniu kontyngentu, by chronić krajowych producentów, co dla Halexu oznaczało koniec "kokosowego" interesu. W istocie rosyjski węgiel sprzedawano w Polsce po cenach dumpingowych. Rosji zależy bowiem na dewizach, więc eksportuje wszystko, co można sprzedać i to nawet poniżej granicy opłacalności.
Szefowie Halexu wpadli jednak na pomysł, jak sobie w tej sytuacji poradzić. Już od końca stycznia tego roku do Polski zaczęły masowo wjeżdżać z Rosji wagony z surowcem zgłaszanym na odprawie celnej jako nie objęty kontyngentem węgiel koksowy. Wzbudziło to podejrzenia funkcjonariuszy Urzędu Celnego w Olsztynie, którzy sukcesywnie zlecali badania laboratoryjne importowanego przez Halex surowca. Wyniki badań były jednoznaczne - sprowadzany przez elbląską firmę węgiel nie jest odmianą koksową, więc jego import poza kontyngentem jest zabroniony. Decyzją dyrektora olsztyńskiego urzędu dalszy import został wstrzymany, a wagony cofnięte za granicę. Obecnie na bocznicach w Braniewie stoją 443 wagony należące do Halexu, po rosyjskiej stronie zaś następny tysiąc. Celnicy uważają, że Halex nie ma możliwości wycofania ich w głąb Rosji, gdyż oficjalnie w tym kraju tego węgla już nie ma - formalnie został wyeksportowany, a rosyjscy partnerzy Halexu otrzymali zwrot stosownego podatku VAT.
Halex próbował przewozić rosyjski węgiel także przez inne przejścia graniczne, nie podlegające kontroli Urzędu Celnego w Olsztynie. Ten powiadomił jednak inne placówki celne o praktykach elbląskiej firmy. W efekcie wagony z węglem zatrzymał również Urząd Celny w Białej Podlaskiej, a barki z tym surowcem - Urząd Celny w Gdańsku. Halex, narażony na utratę dochodowych kontraktów i konieczność płacenia kar za niewywiązanie się z umów, znalazł pomoc w świecie polityki. Politycy interweniowali (przez telefon) zarówno w olsztyńskim urzędzie, jak i w Głównym Urzędzie Ceł. Zadzwoniła tam między innymi osoba przedstawiająca się jako Witold Gintowt-Dziewałtowski, elbląski poseł SLD. Osobiście poseł ten składał w Sejmie zapytanie w sprawie kłopotów podatkowych żony szefa Halexu, współwłaścicielki firmy. W obronie spółki stanęły też "Trybuna" oraz "Nie". Urząd Ochrony Państwa sprawdzał z kolei doniesienie dotyczące tego, że jeden z parlamentarzystów miał pobierać od Halexu pieniądze "za konsultacje". Prezes GUC Zbigniew Bujak podtrzymał decyzje o zatrzymaniu rosyjskiego węgla na granicy. Halex zwrócił się wówczas do prokuratury. Prawnicy spółki złożyli w Prokuraturze Rejonowej w Braniewie doniesienie o popełnieniu przestępstwa przez funkcjonariuszy Urzędu Celnego w Olsztynie, zarzucając im działanie na szkodę elbląskiej firmy. Działania celników naraziły rzekomo Halex na straty sięgające 10 mln dolarów. Prokuratura wszczęła śledztwo w tej sprawie, o czym olsztyńscy celnicy dowiedzieli się z prasy. Braniewska prokuratura poinformowała ich natomiast, że nie widzi podstaw do rozpoczęcia śledztwa w sprawie popełnienia przestępstwa skarbowego przez Halex. Ostatecznie - po interwencji Prokuratury Apelacyjnej w Gdańsku - śledztwo w sprawie rzekomych nadużyć celników umorzono i nakazano ponowne przeprowadzenie dochodzenia w sprawie węglowych interesów Halexu.
- Muszę przyznać, że przegraliśmy tę batalię. Padliśmy ofiarą śląskiego lobby węglowego, bo sprowadzając wysokiej jakości węgiel z Syberii, zagroziliśmy interesom polskich producentów. Kiedy gra się fair, na przykład na boisku piłkarskim, wygrywamy ze śląskimi klubami - i z Ruchem Radzionków, i z Odrą Wodzisław. Tym razem gra była nieczysta, więc musieliśmy polec - tłumaczy Roman Niemyjski, szef Halexu. - Nie ma pomysłu na restrukturyzację polskiego przemysłu wydobywczego, znalazł się więc pomysł na nas.


Polski węgiel jest kilkakrotnie droższy od sprowadzanego z syberyjskich kopalni odkrywkowych

Na początku października tego roku prawidłowość decyzji celników potwierdził Naczelny Sąd Administracyjny, do którego Halex złożył odwołanie. Sędziowie NSA stwierdzili, że sporny węgiel jest objęty kontyngentem, więc Halex nie ma prawa wwieźć go do Polski. Wyrok NSA jest ostateczny. Tymczasem funkcjonariusze Urzędu Ochrony Państwa twierdzą, że Halex kontynuował import węgla energetycznego, skupując kontyngent od innych podmiotów gospodarczych. Formalnie węgiel sprzedawano przed granicą podmiotom, które deklarowały jego wwóz do Polski, gdyż przyznano im część kontyngentu. Po wwiezieniu surowca na polski obszar celny Halex odkupywał go po cenie wyższej od ceny sprzedaży przed granicą. Funkcjonariusze UOP ustalili też, że węgiel, który Halex sprowadził poza kontyngentem - zanim praktyki te przerwali celnicy z Olsztyna - był zbywany krajowym odbiorcom jako objęty kontyngentem węgiel ciepłowniczy. Straty spowodowane zatrzymaniem na granicy wagonów z węglem Halex szacuje na 40 mln dolarów. Aby je zrekompensować, spółka postanowiła sprowadzać węgiel statkami z RPA. Ustanowiony przez ministra gospodarki kontyngent na węgiel nie dotyczy bowiem importu z tego kraju. UOP sprawdza obecnie, czy surowiec, który trafia do polskich portów, na pewno pochodzi z południa Afryki, czy w RPA wystawiono tylko odpowiednie dokumenty. Niebawem - z powodu braku funduszy - firma zamierza jednak zaprzestać sprowadzania węgla z Afryki. - Ograniczamy działalność przedsiębiorstwa, zwalniamy pracowników. Jeszcze niedawno pracowało u nas 570 osób, dziś zostało niewiele ponad 200. Brakuje pieniędzy na wypłatę odpraw - mówi Roman Niemyjski.
Więcej możesz przeczytać w 50/1999 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.