Zbrodnia bez kary

Dodano:   /  Zmieniono: 
Zbrodnie w Polsce mogą pozostać bez kary. Nie ma winnych. Lub winnym winy dostatecznie nie dowiedziono. Lub się nie stawili. Lub są chorzy. Pozostaje liczyć na sprawiedliwy los
Poranny wesołek z Radia Zet, Irek Bielennik, zabawiał słuchaczy w Zaduszki podawaniem rankingu najzabawniejszych śmierci. Ktoś się przewrócił, pośliznął, skręcił kark. Liderem rankingu był - o ile się zorientowałem - pewien złodziej, który wdrapał się na drzewo, by po gałęzi dojść do okna i włamać się do domu. Jako że było ciemno, przyświecał sobie latarką, którą trzymał w ustach. Wtem noga się powinęła, złodziej stracił równowagę, spadł z drzewa, a latarka wbiła mu się w... tu nastąpił chichot radiowego wesołka.
Szczerze mówiąc, nie jestem pewien, czy śmierć może być zabawna, nawet jeśli coś dziwnego wbije się nieoczekiwanie w coś do tego nie przeznaczonego, ale zastanowiło mnie, że chichoczemy ze śmierci złodzieja. Może dlatego, że była taka nietypowa, a może - bo to był złodziej! A więc mu się należy. Wyszukana forma ukatrupienia to tylko fantazja sprawiedliwego losu, który wyręczył bezwładny wymiar sprawiedliwości.
W ostatnim czasie mamy do sądów żal, że źle pracują. Że sprawiedliwość nie tyle nierychliwa, ile nieobecna. Raz za razem słyszymy wyroki uniewinniające oczywistych - wydawałoby się - sprawców zbrodni. Różnego rodzaju procedural-ne niedoróbki powodują, że werdykty sądu coraz częściej są rozbieżne z powszechnym poczuciem sprawiedliwości. Zbrodnie w Polsce mogą pozostać bez kary. Nie ma winnych. Lub winnym winy dostatecznie nie dowiedziono. Lub się nie stawili. Lub są chorzy. Pozostaje liczyć na sprawiedliwy los i czekać, aż złodziej sam się udławi swoją złodziejską latarką albo walnie się własnym łomem w łeb. Ten ostatni wypadek zdarzył się w Katowicach, gdzie uzbrojony w łom przestępca chciał się włamać do sklepu. Wziął potężny rozmach, ale nie wiedział, że sklepową witrynę zrobiono z szyby pancernej. Nie tylko szyba się nie rozbiła, ale jeszcze łom odbił się od niej i z całym impetem uderzył amatora cudzej własności w głowę. Skutecznie. Gdy jednak zapada kolejny wyrok uniewinniający z braku przekonujących dowodów (nawet jeśli żyje świadek zbrodni), a ofiara traci nadzieję na ukaranie przestępcy, nie ma się ochoty na czarny humor. Rodzi się wtedy pytanie: kto zawinił? Nie zbrodni, lecz niemożności jej ukarania! Sławna sędzia Barbara Piwnik, która stała się Katonem polskiego wymiaru sprawiedliwości, uważa, że prokuratura, która pośpiesznie i niedbale zbiera dowody. Gdy sędzia Piwnik argumentuje, widać, że jest uczciwa, że zna się na prawie i rygorystycznie go przestrzega, ale jednak powstaje wrażenie, jakby chirurg - zły, że mu się nie udała operacja - obwiniał lekarza dyżurującego w izbie przyjęć o złe wypełnienie karty pacjenta.
Wzajemne pokrzykiwania sędziów na prokuratorów nie przyczyniają się do tego, byśmy czuli się bezpieczniej i mocniej wierzyli w sprawiedliwość. Raczej kojarzą się ze środowiskowymi przepychankami wśród prawników. I ze zrzucaniem na siebie odpowiedzialności za bezsilność. Jeśli jednak rzeczywiście polscy prokuratorzy tak źle pracują, jak sugerują sędziowie w swoich werdyktach, czy nie należałoby pomyśleć o tym, by winnych prawnego brakoróbstwa ukarać? Czy - wzorem lekarzy - nie należy zorganizować sądów zawodowych, które osądziłyby, czy nie popełniono w toku przygotowywania spraw "błędów w sztuce", a następnie podać ich rozstrzygnięć do wiadomości publicznej?
Stawką jest zaufanie nas wszystkich do prawa. Jego powaga, a przez to i jego przestrzeganie. Reguły gry muszą być jasne. Za zbrodnię należy się kara. Proporcjonalna do winy. Inaczej zawinił morderca, inaczej ten, kto swoim niedbalstwem uniemożliwił jego ukaranie. Ale obaj zawinili i obaj powinni być publicznie ukarani. A rozkładanie rąk, że brakuje argumentów, jest dobre dla Świętoszka, nie sędziego. W zaduszkowych reportażach telewizyjnych pokazano wiele grobów. Płonęły znicze. Ludzie stawiali kwiaty, wrzucali datki do puszek kwestarzy. Panował nastrój pogodzenia z nieuchronnym. Ale wśród mogił widać było także te świeże, zamordowanych ludzi, których dzięki sądowym rozprawom dobrze poznaliśmy w ostatnich miesiącach. Wiedzieliśmy, jak zostali zabici i dlaczego (a raczej jak bez sensu). Wiedzieliśmy też, że ich mordercy uszli na razie sprawiedliwości. Gdzie byli tego dnia? Na grobach swoich bliskich? Czy obmyślali następne przestępstwo? A gdzie byli sędziowie i prokuratorzy? Czy przyszło im do głowy wybrać się na groby tych, których już po śmierci tak bardzo zaniedbali? Czy może postanowili w ten dzień, że nie spoczną, dopóki nie doprowadzą do sprawiedliwej kary?
Zaduszkowy ranking najzabawniejszych śmierci ze złodziejem w roli lidera? Cóż za perwersja. Właściwie powinienem się oburzyć, ale co poradzę na to, że zmęczony poczuciem bezsilności w czasie wysłuchiwania wyroków sądów, uśmiechnąłem się. A więc jednak jest sprawiedliwość na tym świecie...
Więcej możesz przeczytać w 46/1999 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.