Poczta

Dodano:   /  Zmieniono: 
Barometr wprost
Sprzeciwiam się opinii wyrażonej przez Bogusława Mazura ("Barometr wprost", nr 49), że senator Marian Jurczyk powinien był w oświadczeniu lustracyjnym przyznać się do współpracy z SB, chociaż ta "współpraca" ograniczała się tylko do podpisania zobowiązania o współpracy. Zgodnie z wykładnią Trybunału Konstytucyjnego za współpracę w rozumieniu art. 4 ustawy lustracyjnej nie może być uznane samo złożenie pisemnej deklaracji o współpracy, jeżeli nie pociągnęła ona za sobą świadomych aktów współdziałania z organami bezpieczeństwa, na przykład w postaci donosów, raportów, pobierania wynagrodzenia za dostarczone informacje itd. (OTK z 10 listopada 1998 r. sygn. akt K.39/97). Brak takich konkretnych dowodów współdziałania z SB, nawet jeżeli w aktach znajduje się pisemne zobowiązanie do współpracy, upoważnia daną osobę do stwierdzenia w oświadczeniu lustracyjnym, że nie współpracowała z ówczesnymi organami bezpieczeństwa. Jeżeli zatem rzekoma współpraca Jurczyka rzeczywiście ograniczyła się tylko do złożenia deklaracji, to bez względu na okoliczności jej podpisania, nie może być on uważany za osobę, która zhańbiła się współpracą z SB. Zarzucanie Jurczykowi, że skłamał, nie przyznając się do współpracy z SB, jest więc nieuzasadnione. Redaktor Mazur utrzymuje, że senator Jurczyk, zatajając fakt podpisu pod deklaracją narzuconą mu przez SB, popełnił błąd. Otóż w świetle prawa nie popełnił takiego błędu, jeżeli rzeczywiście jego deklaracja nie została zrealizowana w postaci konkretnych aktów współdziałania z SB. Przeciwne stanowisko oznaczałoby, że nasze prawo cofa się do poziomu średniowiecznej inkwizycji, wymagając od jednostki samooskarżenia nawet wówczas, gdy ta osoba jest niewinna. Nie osądzajmy pochopnie senatora Jurczyka i nie żądajmy od niego aktu samooskarżenia. W deklaracji lustracyjnej miał tylko dwie możliwości: mógł napisać, że nie współpracował lub przyznać, że był świadomym i tajnym współpracownikiem organów SB. Druk lustracyjny, załączony do ustawy przewiduje bowiem jedynie taką alternatywę.

radca prawny RYSZARD TUPIN Warszawa


Od autora: Tyle pisania, tyle trudu, tyle argumentów i świętego oburzenia - a wszystko na nic. Pan radca Tupin nie polemizuje z moim tekstem, lecz ze swoim wyobrażeniem mojego tekstu. Nie zajmowałem się kwestią, czy i do czego pan Jurczyk powinien się przyznawać w oświadczeniu lustracyjnym ani czy może być uznany za współpracownika służb specjalnych. Opisywałem wynik sondażu, który wskazywał, że Polacy nie palą się do tego, aby uznać za niewiarygodnego polityka, który co prawda podpisał zgodę na współpracę, ale tej współpracy nie podjął. Równocześnie respondenci sądzą, że taki polityk powinien swym wyborcom ujawnić sam fakt podpisania deklaracji bez względu na to, czy podjął rzeczywistą współpracę. Pan radca Tupin, zanim napisze polemikę, powinien przeczytać, z czym polemizuje.

Bogusław Mazur


Niebezpieczne tematy
Sąd Rejonowy w Opolu umorzył sprawę Dariusza Ratajczaka oskarżonego o tzw. kłamstwo oświęcimskie w związku z opublikowaniem przez niego książki "Niebezpieczne tematy". Uzasadniając wyrok, sędzia wskazał na niską szkodliwość społeczną popełnionego czynu. Powyższy wyrok wzbudził wiele kontrowersji i stał się tematem ożywionej debaty publicznej. Podzielając w pełni oburzenie i odrazę wobec czynu pana Ratajczaka, Centrum Monitoringu Wolności Prasy SDP uważa, że rolą prawa nie jest walka z kłamstwem i głupotą. Dariusz Ratajczak zasługuje na potępienie, a jeszcze lepiej - zignorowanie przez opinię publiczną. Gdyby natomiast został wsadzony do więzienia, oznaczałoby to, że demokratyczne państwo prawa obawia się kłamcy, choćby wyjątkowo obrzydli-wego. Ściganie tego rodzaju występków oznaczałoby angażowanie państwa w działania, które prawo karne realizuje źle i niepotrzebnie. Z tego rodzaju wypowiedziami powinno walczyć nie prawo karne, lecz samo społeczeństwo w swobodnej debacie publicznej. Centrum Monitoringu Wolności Prasy SDP wyrażało swoje wątpliwości wobec przepisów ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej, której art. 56 przewiduje karę grzywny lub pozbawienia wolności do lat trzech za publiczne i wbrew faktom zaprzeczanie zbrodniom komunistycznym i nazistowskim, popełnionym na Polakach od 1 września 1939 r. do 31 grudnia 1989 r. Stoimy na stanowisku, że powyższy przepis koliduje z konstytucyjnymi gwarancjami wolności słowa. Z pewnością zaś uzasadnieniem jego wprowadzenia nie może być art. 31 konstytucji, pozwalający na ograniczanie wolności praw, gdy jest to "konieczne w demokratycznym państwie dla jego bezpieczeństwa lub porządku publicznego, (...) moralności publicznej albo wolności i praw innych osób". Uważamy, że bezpieczeństwo państwa nie jest zagrożone przez kłamliwe czy prowokacyjne wypowiedzi, podważające prawdy o zbrodniach faszyzmu lub komunizmu.

ANDRZEJ GOSZCZYŃSKI
dyrektor Centrum Monitoringu Wolności Prasy
Więcej możesz przeczytać w 51/1999 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.