Era pigulek

Dodano:   /  Zmieniono: 
Nowoczesna farmakoterapia zaczęła się w roku 1900, kiedy pojawiły się pierwsze tabletki
Lek w kosmetyku
Coraz częściej związki chemiczne używane w medycynie są wykorzystywane przez przemysł kosmetyczny. Jednym z nich jest retinol, uważany obecnie za najskuteczniejszą substancję przeciwzmarszczkową. Związek ten jednak łatwo ulega rozpadowi pod wpływem temperatury, światła i powietrza. Aby zachować jego właściwości, naukowcy z laboratorium Lancôme opatentowali specjalną nanocząsteczkę do przenoszenia retinolu w głąb skóry. Dzięki niej stężony retinol wnika między komórki zrogowaciałego naskórka i dostaje się do jego głębszych pokładów. Jest uwalniany z nośnika stopniowo, aby jego ilość odpowiadała stężeniu retinolu w młodej skórze. Naukowcy z laboratorium Vichy uznali natomiast, że bardziej skuteczny będzie preparat, który oprócz retinolu dostarczy także czystą witaminę C. Aktywizuje ona naturalny proces złuszczania się obumarłych komórek naskórka i chroni skórę przed wolnymi rodnikami. Problem polegał na tym, że witamina C jest równie nietrwała jak retinol, a ponadto obie substancje występują w odmiennych środowiskach: witamina C rozpuszcza się w wodzie, a retinol w tłuszczach. Aby zapewnić stabilność dwóch nietrwałych składników czynnych, połączono je w emulsji o strukturze trójfazowej, tzn. woda w oleju w wodzie. Emulsja trójfazowa łącząca retinol i witaminę C stwarza możliwość zabezpieczenia każdej z tych substancji w postaci stabilnej i aktywnej, by w stanie nienaruszonym mogły być uwolnione w odpowiednich warstwach naskórka.

W mijającym wieku pacjenci uwierzyli, że pigułka jest najlepszym sposobem na rozwiązanie wielu problemów fizycznych i psychicznych. Tymczasem okazuje się, że zazwyczaj umiemy zwalczać jedynie objawy chorób, a nie ich przyczynę. Mimo intensywnych badań, pochłaniających każdego roku miliardy dolarów (w 1997 r. 10 największych firm farmaceutycznych wydało na nie 17,5 mld dolarów), lekarze i farmakolodzy mówią zaledwie o kilku przełomowych odkryciach. Historia nowoczesnej farmakoterapii rozpoczęła się w 1900 r., kiedy pojawił się pierwszy lek w tabletkach. Aspiryna szybko uznana została za panaceum. Raymond Chandler w "Żegnaj, laleczko" i Frederick Forsyth w "Dniu Szakala" kazali ją zażywać swoim bohaterom. Wspomina o niej w swoich pamiętnikach także Tomasz Mann. Dziś jest najpopularniejszym środkiem przeciwbólowym, przeciwgorączkowym i przeciwzapalnym. Stała się wręcz jednym z symboli XX wieku. Hiszpański filozof Jose Ortega y Gasset stwierdził, że żyjemy w "epoce aspiryny". Dzięki niej uwierzyliśmy, że sami możemy sobie poradzić z wieloma codziennymi dolegliwościami. Przełomem okazało się wprowadzenie szczepień ochronnych. - Przyczyniły się one, obok antybiotyków, do spadku zachorowań na choroby zakaźne i zaniku zjawiska rozległej epidemii, czyli zarazy - mówi dr Zdzisław Sabiłło, prezes Stowarzyszenia Przedstawicieli Firm Farmaceutycznych w Polsce. Działacze Stowarzyszenia na rzecz Szczepień u Dzieci obliczyli, że gdyby nie one, każdego roku umierałoby co najmniej 5 mln ludzi z powodu ospy prawdziwej, 2,7 mln z powodu odry, 2 mln na tężec noworodkowy, 0,3 mln na błonicę. Z tymi optymistycznymi statystykami kontrastuje jednak wzrost liczby chorych na gruźlicę, na ostre zakażenia dróg oddechowych i przewodu pokarmowego, malarię, wirusowe zapalenie wątroby typu B i AIDS. - Trwają intensywne prace nad stworzeniem nowych szczepionek, które mogłyby się stać alternatywnym rozwiązaniem dla mało skutecznych leków przeciwwirusowych i coraz częściej tracących skuteczność leków przeciwbakteryjnych - mówi dr Paweł Grzesiowski z Centralnego Laboratorium Surowic i Szczepionek. Mimo to pojawienie się leków przeciwbakteryjnych należy bez wątpienia uznać za przełomowe odkrycie XX wieku. Pierwszym antybiotykiem była penicylina. Błyskawicznie odmieniła ona obraz szpitali. Wcześniej tysiące ludzi umierało z powodu różnorodnych zakażeń bakteryjnych. - Gdy pojawiły się antybiotyki, człowiek uwierzył, że może walczyć i wygrać z bakteriami - mówi dr Grzesiowski. W 1944 r. okrzyknięto ją "cudownym lekiem". Słynna iberoamerykańska pisarka Isabel Allende stwierdziła nawet w jednym z wywiadów, że "jest równie wiekowa jak syntetyczna penicylina". - Wynalezienie penicyliny nie tylko pozwoliło uratować tysiące żołnierzy rannych podczas II wojny światowej, lecz umożliwiło także stworzenie w końcu lat 50. antybiotyków niszczących prątki gruźlicy, choroby przenoszonej drogą kropelkową, która od stuleci dziesiątkowała ludność na wszystkich kontynentach - mówi prof. Michał Pirożyński, kierownik Zakładu Bronchologii Instytutu Gruźlicy i Chorób Płuc. Przed pojawieniem się antybiotyków w Polsce na gruźlicę chorowało pół miliona osób, a umierało od kilkunastu tysięcy do ponad 20 tys. rocznie. Była ona najczęstszą przyczyną zgonów dzieci i ludzi młodych. Teraz z powodu gruźlicy umiera najwyżej tysiąc osób rocznie. Wiara w cudowną moc antybiotyków spowodowała, że zaczęto ich nadużywać. Stosowano je wszędzie tam, gdzie zaistniało podejrzenie bakteryjnego zakażenia, na przykład w infekcjach dróg oddechowych. Podobnie jak antybiotyki nadużywane są dziś leki psychotropowe. - Neuroleptyki dokonały przełomu myślowego i terapeutycznego w leczeniu chorych psychicznie. Były to lata 50. Przeżyliśmy wówczas pierwszą rewolucję psychofarmakologiczną - wspomina prof. Janusz Rybakowski, prezes Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego. Przekonano się wówczas, że chorych psychicznie można leczyć metodami farmakologicznymi. Wprowadzone preparaty pozwalały zredukować objawy psychotyczne: omamy, urojenia, lęki i zapobiegały nawrotom choroby. Niektórzy pacjenci mogli opuścić szpital i wrócić do dawnego życia. Zanim zaczęto stosować te preparaty, 80 proc. chorych na schizofrenię było hospitalizowanych przez większą część życia. - Teraz, pod koniec lat 90., dokonał się kolejny przełom w leczeniu chorych psychicznie. Pojawiły się nowe neuroleptyki, które m.in. znoszą objawy schizofrenii, zmniejszają liczbę jej nawrotów i częstotliwość hospitalizacji. Dzięki nim możliwa jest pełna reintegracja pacjentów ze społeczeństwem. Realny staje się powrót do pracy dla wielu z tych, którzy wcześniej nie mieli takiej szansy. Dziś co dziesiąty pacjent ze schizofrenią w ogóle nie przestąpił progu szpitala - dodaje prof. Rybakowski. Sukces w leczeniu schizofrenii, najgroźniejszej choroby psychicznej, spowodował, że naukowcy zaczęli szukać leków na mniej degradujące schorzenia. W 1988 r. na rynek trafił prozac, zalecany w wypadku depresji. Szybko zyskał miano "pigułki szczęścia". Zażywały go nie tylko poważnie chore osoby, lecz i ci, którzy czuli się załamani, sfrustrowani, przeżywali życiowe dramaty. Na początku lat 90. był najlepiej sprzedającym się lekiem na świecie. Dziś w USA przyjmuje go 17 mln pacjentów. Prof. Jan Tatoń, specjalista krajowy w dziedzinie diabetologii, uważa, że olbrzymim przełomem było także wyizolowanie przed 77 laty insuliny z trzustki zwierząt. Już od czterech, pięciu pokoleń jej podanie ratuje życie wielu milionów ludzi, którzy bez leku skazani byli na pewną śmierć. Obecnie w Polsce żyje 300 tys. osób codziennie wstrzykujących sobie ten lek, na świecie jest ich 18,1 mln. Na wszystkich kontynentach na różne postacie cukrzycy cierpi ponad 175 mln ludzi, w 2025 r. będzie ich prawdopodobnie 250 mln. - Dużym postępem w leczeniu cukrzycy jest uzyskanie w ostatnich latach insuliny ludzkiej. Jej stosowanie pozwala na zintensyfikowanie leczenia i ograniczenie ciężkich powikłań, takich jak choroba nerek, ślepota i różne odmiany miażdżycy - dodaje prof. Tatoń. Lekarze i chorzy mają nadzieję, że już wkrótce insulinę w zastrzykach zastąpi lek w postaci aerozolu do nosa. Preparat będzie się nie tylko lepiej i szybciej wchłaniać, lecz także uwolni pacjenta od przykrych ukłuć. - O ile kilkadziesiąt lat temu prawie wszystkie osiągnięcia farmakoterapii związane były z badaniami naukowymi w obrębie laboratoriów i klinik uniwersytetów medycznych, o tyle obecnie 95 proc. nowych leków powstaje w laboratoriach firm farmaceutycznych - mówi dr Sabiłło. Nic zatem dziwnego, że tworzone są leki także na potrzeby tych pacjentów, którzy wolą łykać pigułki, niż prowadzić zdrowy tryb życia. Pod koniec lat 90. pojawiły się dwa leki na otyłość: xenical, który zmniejsza wchłanianie tłuszczu z przewodu pokarmowego średnio o 30 proc., oraz meridia, która początkowo była testowana jako preparat antydepresyjny. Podwyższa ona bowiem poziom noradrenaliny i serotoniny w mózgu. Dalsze badania wykazały, że podwyższony poziom serotoniny hamuje apetyt, stymulując ośrodek sytości. Preparat przyspiesza też metabolizm. Żaden z tych leków nie spełnił jednak oczekiwań większości otyłych. Pomagają one bowiem zrzucić zaledwie kilkanaście kilogramów w ciągu roku. Karierę zrobiła viagra, pierwszy doustny preparat przeciwko zaburzeniom erekcji. Stał się on nie tylko obiektem żartów i anegdot, lecz także dyskusji naukowych. Poważny włoski dziennik "Corriere della Sera" zamieścił rysunek Krzywej Wieży w Pizie, która prostuje się po zażyciu viagry. W Polsce wiele poważnych medycznych konferencji prasowych kończyło się w kuluarach dyskusją o najnowszym specyfiku. Na czarnym rynku preparat osiągnął cenę sześciokrotnie wyższą od oficjalnej. Viagra została okrzyknięta "pigułką miłości". W pierwszym roku obecności na rynku wypisano na nią 9 mln recept. Mimo ogromnego postępu badań, nie nastąpił żaden przełom w farmakologicznym leczeniu chorób serca i nowotworów, największych bolączek końca XX wieku. Brakuje także pigułki zabezpieczającej choćby przed nadmiernym apetytem i codziennym stresem. Czy XXI wiek rozwiąże te problemy?
Więcej możesz przeczytać w 52/1999 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.