Klasa mundurowa

Dodano:   /  Zmieniono: 
Lepiej spać pod płotem, niż w armii być kotem"; "Tylko chory lub stuknięty da się wcielić w regimenty" - to najbardziej cenzuralne hasła poborowych chcących za wszelką cenę uniknąć zasadniczej służby wojskowej
Od lat powoływano do armii młodych ludzi, którym nie udało się "wyreklamować": co siódmy miał kontakt z wymiarem sprawiedliwości, 70 proc. nie potrafiło zaliczyć wydolnościowego testu Coopera, co drugi nie powinien mieć dostępu do broni. Tak było jeszcze rok temu. Teraz stał się cud - po raz pierwszy do wojska chcą iść sprawni, zdrowi i rozgarnięci młodzi ludzie. Na razie głównie do szkół wojskowych.
Z badań wojskowych socjologów wynika, że ostatnio zmienił się stosunek polskich nastolatków do wojska jako instytucji. O ile przed pięciu laty tylko 31 proc. z nich deklarowało pozytywne nastawienie do armii, o tyle na początku 2000 r. ten wskaźnik wśród uczniów ostatnich klas szkół średnich wyniósł już 58 proc. Zmiana nastawienia jest przede wszystkim efektem przystąpienia Polski do NATO i przemian w samym wojsku. Oblężenie przeżywają uczelnie i szkoły wojskowe, zwiększa się liczba klas o profilu wojskowym w liceach, przybywa nastolatków, którzy odbywają szkolenie wojskowe w pozarządowych stowarzyszeniach.
- Stosunek młodych ludzi do wojska należy rozpatrywać w dwóch kontekstach. Pierwszy - to nastawienie do służby z poboru, drugi - ocena wojska jako miejsca pracy. To wyjaśnia, dlaczego licealiści za wszelką cenę unikają powołania, a tak chętnie garną się do szkół wojskowych - tłumaczy płk Marian Kłoczkowski, zastępca dyrektora Wojskowego Biura Badań Socjologicznych. Oznacza to, że im szybciej Polska będzie miała armię zawodową, tym lepiej będzie ona wyszkolona, gdyż kandydatów będzie można wybierać, stosując selekcję pozytywną.
Do armii chętnie idą mężczyźni z regionów dotkniętych bezrobociem, w tym tzw. je-dyni żywiciele rodzin, szczególnie z Górnego Śląska, wschodnich regionów kraju, Warmii i Mazur. Aż 40 proc. poborowych wcielonych w tym roku do wojsk lądowych przed otrzymaniem powołania nie miało pracy. Po roku służby uzyskują prawo do półrocznego zasiłku. Żołnierzom mającym na utrzymaniu rodziny przysługują dodatkowe świadczenia. To tłumaczy ich zapał do wojska.
O ile wojskowe komendy uzupełnień mają problemy z powołaniem odpowiednio wykształconych poborowych, o tyle komisje rekrutacyjne na uczelniach i w szkołach wojskowych mogą przebierać. W tym roku podania na Akademię Marynarki Wojennej złożyło 315 kandydatów (na 90 miejsc), do Wyższej Szkoły Oficerskiej w Toruniu 412 (110 miejsc), a do WSO we Wrocławiu 1050 (210 miejsc). Na każde miejsce na kierunku zarządzanie i marketing (na wydziale logistyki) w WSO w Poznaniu przypadało aż 17 chętnych.
- Młodzi ludzie postrzegają armię jako stabilne miejsce pracy, dające może nie najwyższą, ale pewną pensję, szansę na mieszkanie i awans - tłumaczy płk Marian Kłoczkowski. O tym, że wojsko gwarantuje dobrą pracę, przekonanych jest 51 proc. ankietowanych na początku tego roku studentów i licealistów. Ponad 40 proc. z nich uważa ponadto, że w najbliższych kilku latach zawód wojskowego stanie się atrakcyjniejszy, wzrośnie jego prestiż i znaczenie.
Zupełnie nowym zjawiskiem jest duże zainteresowanie kobiet służbą wojskową. W Wojskowej Akademii Technicznej w tym roku naukę rozpocznie 60 dziewcząt, w WSO we Wrocławiu - 30, w Akademii Marynarki Wojennej - 6, w WSO w Poznaniu - 2. Łącznie w tym roku akademickim będzie studiowało 157 kobiet (prawie 10 proc. podchorążych). - Z naszych badań wynika, że dwie trzecie polskiego społeczeństwa akceptuje służbę wojskową kobiet i to nie tylko cywile, ale także kadra zawodowa - wyjaśnia kpt. Anna Dębska, socjolog z Akademii Obrony Narodowej.
Służba wojskowa zyskuje coraz większą popularność wśród uczniów szkół średnich. Od dwóch lat MON w porozumieniu z MEN pilotuje program klas o profilu wojskowym w szkołach średnich. W zeszłym roku było ich w Polsce tylko czternaście, we wrześniu tego roku przybędzie kolejnych sto. Zapisują się do nich zarówno chłopcy, jak i dziewczęta. Zgodnie z założeniem projektu, podczas trzech lat nauki uczniowie przejdą podstawowe szkolenie wojskowe. Wzrosła też ostatnio liczba stowarzyszeń realizujących we współpracy z MON szkolenia obronne - seminaria, rajdy, złoty, ćwiczenia obronne i paramilitarne, spadochronowe i lotnicze. W 1996 r. było ich 19, w tym roku - już 137. W 1999 r. brało w nich udział 464 tys. młodych ludzi - o 119 tys. więcej niż rok wcześniej. - Aeroklub Polski wyszkoli w tym roku 1200 skoczków spadochronowych. W przyszłości mogą oni zasilić wojska desantowe - mówi płk Ryszard Stankiewicz z Departamentu Społeczno-Wychowawczego MON.
Masowe pojawienie się w armii ochotników będzie oznaczać ostateczne pożegnanie z LWP, gdzie obowiązek obrony ojczyzny był wprawdzie zaszczytny, lecz przymusowy.

Więcej możesz przeczytać w 36/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.