Wirtualny Paser

Dodano:   /  Zmieniono: 
W Internecie bez problemu można kupić kradzione przedmioty. Sprawdziliśmy. Czy jedyną nadzieją obrony przed nieuczciwymi internautami jest sieciowa samoobrona?
"Kupię panele do radia samochodowego, niekoniecznie legalne, byle tanie" - takie ogłoszenie zamieściliśmy w Internecie. Odzew był natychmiastowy. "Jakie radio cię interesuje? - zapytał D@D. - Panasonic RD 635? To stary sprzęt. Teraz nie mam, ale jeśli cię interesuje, to za tydzień, dwa mogę załatwić. Najnowsza 310 w sklepie kosztuje 600 zł. U nas - 300 zł. A najtańsze radio może być już za 100 zł - zachwala ceny D@D. - Papiery? Nie, nie mam".

Czy każdy tani sprzęt jest kradziony? Nikt się do tego nie przyzna. "Radio kupiłem z samochodem. Nie wiem, czy miało jakieś papiery. Panel Sony nie jest nowy, ale w dobrym stanie. Tyle zostało mi po wizycie złodzieja w Warszawie" - pisze Ramlach. "O Boże, no po prostu nie ma gwarancji. Działa to działa i kropka. Nie znam roku produkcji" - Bartek z Bydgoszczy oburzony jest serią pytań. W sieci próbuje sprzedać CB-Radio Lincoln za 500 zł.
- W Internecie jest dużo takich ogłoszeń. Wystarczy wejść na listę dyskusyjną i zobaczyć, ile osób chce tanio odstąpić dysk lub pamięć - mówi Paweł Adamski z firmy dystrybucyjnej JTT Computer. Po niższych cenach można w sieci kupić laptopy, telefony komórkowe, oprogramowanie... Niedawno jednemu z polskich przedsiębiorstw teleinformatycznych zaraz po przekroczeniu granicy polsko-niemieckiej zaginął samochód z dostawą. - Wiadomo, że towar gdzieś musi być. Być może właśnie na listach dyskusyjnych? - zastanawia się jeden z pracowników dużej firmy komputerowej.
Policja zna złodziei i piratów, którzy działali na giełdzie komputerowej, a po trzech wpadkach przenieśli się do Internetu. Tu jest bezpieczniej. Czy oznacza to, że już niedługo nielegalne giełdy znikną z ulicy i pojawią się w sieci?
- Na pewno więcej osób będzie się ogłaszać w Internecie - mówi nadkomisarz Krzysztof Jan Jakubski, jeden z ekspertów od zwalczania przestępczości komputerowej w Komendzie Głównej Policji. W sieci policja ma ograniczone możliwości. W Polsce ogłoszenie o chęci zakupu kradzionego sprzętu nie jest przestępstwem i nie może być wykorzystane jako dowód w sądzie. - Oferta jest tylko informacją, że do takiego czynu może dojść. Dlatego monitorujemy Internet, ale wszystkiego nie możemy kontrolować - mówi nadkomisarz Jakubski.
To niemożliwe, aby policja przejrzała wszystkie ogłoszenia zamieszczane w listach dyskusyjnych i na stronach WWW. Specjalistów od zwalczania przestępczości komputerowej jest w Polsce zaledwie kilkunastu. - Jest nas za mało i za mało mamy sprzętu. Niewiele komend powiatowych ma dostęp do Internetu - mówi nadkomisarz Jakubski.
Sytuację wykorzystują oszuści, handlarze, drobni naciągacze i piraci. Tych ostatnich w sieci jest najwięcej. "Moja kolekcja teledysków z każdym dniem rośnie!" - zachwala swoją produkcję niejaki Mpg. Oferuje kilkadziesiąt tytułów. Za 16 zł (plus koszty wysyłki) może poszukać nagrania na życzenie. "Napisz, co cię interesuje, które teledyski, to zobaczę, czy się zmieszczą na płycie" - zachęca. DJK od razu przesyła katalog - 628 tytułów płyt. Dołącza do niego również formularz zamówienia. Cena za kompakt - 14 zł.
Piraci mają nawet swoje strony. Funkcjonują one dopóty, dopóki na ich trop nie wpadnie policja lub jakaś firma multimedialna współpracująca ze stróżami prawa. Tak było z witryną piratów, którzy udostępnili swój adres pewnemu Rosjaninowi. - To był bardzo dobry pirat - żartuje pracownik jednej z firm multimedialnych, która wpadła na jego trop. Osoba wykształcona, matematyk doskonale znający Internet, były członek Akademii Nauk ZSRR. Znaleziono przy nim 55 tys. płyt. - Jak robiliśmy rewizję, podjechał policyjny polonez. Krzyknęliśmy, żeby dali stara. I dali. Ale i to było mało. Potrzebna była jeszcze nyska - wspomina.
Ogłoszeń w rodzaju "sprzedam albumy mp3" jest w sieci zatrzęsienie. Ich autorzy w większości nie zdają sobie sprawy, że popełniają przestępstwo. Rodzice nastolatka, który został przyłapany na sprzedaży płyt, byli oburzeni na policjantów. - Krzyczeli, czego chcemy od chłopca. Przecież dziecko nie pije, bawi się komputerami, a jeszcze pieniądze do domu przynosi - opowiada uczestnik akcji.
Z Internetu raczej nie korzystają większe grupy przestępcze. - Nie sądzę, by gang założył witrynę. Jeśli takie strony się pojawiają, to 99 proc. z nich jest żartem - twierdzi nadkomisarz Paweł Biedziak, rzecznik Komendy Głównej Policji. O sieci mówi jednak jak o dużym mieście: - Są tu i piękne budynki, i śmietniki. A na śmietniku można na przykład za 100 zł kupić karty do dekoderów na 400 programów telewizyjnych albo za 9 zł papierek LSD. "Mój cennik to 20 zł za gram trawy i 4 zł za gram amfetaminy (z Elbląga, pierwsza klasa). Jak widać, ceny są atrakcyjne" - zachwala swój towar Hydrogen. Na liście dyskusyjnej "Używki" można też kupić recepty na morfinę czy inne narkotyki. Ale nie od razu. - Trzeba najpierw wzbudzić zaufanie. Dopiero wtedy uzyska się informacje, na przykład jak wyprodukować konopie indyjskie w domowych warunkach - wyjawia Piotr, który na liście udzielał się przez kilka tygodni.
Droższe są prace magisterskie. Za tysiąc złotych można kupić gotowca "Warszawska Giełda Papierów Wartościowych w latach 1991-1998". "Mam całą listę tematów z zakresu szeroko rozumianej ekonomii. Jeśli podasz mi swój e-mail, to wyślę" - przekonuje osobnik o imieniu Michael, który na stronie WWW zostawia swój numer telefonu. Za pracę magisterską bierze 450 zł, za zaliczeniową - 250 zł. Może też pisać na zlecenie, ale to już kosztuje więcej - około tysiąca złotych. W sieci można też znaleźć osoby, które załatwiają "utracone" świadectwa szkolne i inne dokumenty. Bywa, że nawet kradzione dzieła sztuki. - Kiedyś natknąłem się na ogłoszenie osoby, która oferowała kluczyki do skrzynek telekomunikacyjnych, czyli proponowała kradzież impulsów. Sprzedający okazał się bardzo aktywny. Za 50-60 zł kluczyki szły jak świeże bułeczki - opowiada policjant.
Przestępcy przenoszą się do Internetu, bo sieć zapewnia im anonimowość, a tym samym bezpieczeństwo. Policja podkreśla jednak, że to jedynie pozory. - Można dotrzeć do każdego. Jedynym problemem może być tylko przyłapanie go na gorącym uczynku. Udowodnienie winy nie jest takie proste, a bez tego nikt nie zgodzi się na wszczęcie śledztwa - mówią spece od zwalczania przestępczości komputerowej. - Ustalenie adresu podejrzanej osoby zajmuje nam od pięciu minut do dwóch godzin. Im bardziej ktoś się ukrywa, tym większy mamy apetyt na jego namierzenie. Korzystamy też z pomocy różnych konsultantów - mówi nadkomisarz Jakubski.
Tych, którzy za rozpowszechnianie w sieci pirackich nagrań trafili za kratki, można jednak policzyć na palcach jednej ręki. Być może dlatego internauci sami postanowili dbać o przestrzeganie prawa. - Członkowie grup dyskusyjnych troszczą się o to, by ich lista była przyzwoita. Jeśli pojawi się na niej podejrzane ogłoszenie, próbują autorowi obrzydzić życie. Na przykład zarzucają mu skrzynkę mailbombami lub po prostu usuwają niewłaściwe posty. Taki anons to antyreklama dla całej grupy - mówi Piotr Namedyński z komisu telefonów komórkowych Altel Sc. Obelgami obsypywani są też ci, którzy chcą kupić "tanio, niekoniecznie legalnie". - Jeśli poczujemy, że coś śmierdzi, potrafimy uprzykrzyć życie tak, że więcej już się nie pokażą - potwierdza Marek z grupy miłośników windsurfingu.
Nic dziwnego, że w sieci pojawiają się ostrzeżenia o oszustach posługujących się fałszywymi dokumentami albo zwyczajnie naciągających ludzi. Słowa "Uwaga! Oszust!" można znaleźć niemal na każdej liście dyskusyjnej. - Nie ma wyjścia. Albo sami będziemy eliminować przestępców, albo zginiemy - podsumowuje Paweł Adamski, który natrafił na takiego oszusta. O tym, że internauci nie lubią amatorów kradzionych rzeczy, przekonaliśmy się na własnej skórze. Po naszym ogłoszeniu o chęci zakupu paneli najwięcej listów zaczynało się od słów: "Kolejny złodziej! Lepiej weź się do sprzedaży butelek!".
Więcej możesz przeczytać w 36/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.