Wilk i owce

Dodano:   /  Zmieniono: 
Prezydentowi udało się obrazić wielu ludzi, którzy jeszcze pamiętają, że "owczy pęd" w roku 1980 nie był pędem do stanowisk, władzy i honorów, ale pędem do tego, żeby zbiorowo coś w Polsce zmieniać
1. Do prezydentów nie mamy ostatnio szczęścia. Ani do byłego, ani do obecnego. Co rusz któryś z nich palnie coś takiego, że hadko słuchać. Może byłoby lepiej, żeby byli z nami tylko na billboardzie i przestali komentować nawzajem siebie i innych kandydatów.

2. Obchody rocznicowe "Solidarności" toczyły się leniwie, opieszale i bez planu. Było to do przewidzenia, biorąc pod uwagę, że jej działacze w dużej mierze nie znają własnej historii, a historia z kolei jest dla nich sługą polityki. Tym bardziej gdy nie wiadomo, czy obchody dają punkty kandydatowi Krzaklewskiemu, czy kandydatowi Wałęsie. Wzajemna nieufność i ignorancja pozbawiły święto blasku, ale w ostatniej chwili spiął wszystkich jak ostrogą pan prezydent Rzeczypospolitej, który odciął się od "owczego pędu", wspominając, jak dwadzieścia lat temu z dystansem obserwował masowy zaciąg do wolności. Prezydentowi udało się obrazić wielu ludzi, którzy jeszcze pamiętają, że "owczy pęd" w 1980 r. nie był wcale pędem do stanowisk, władzy i honorów, ale pędem do tego, żeby zbiorowo coś w Polsce zmieniać. To, co w Polsce wałkowało się od lipca 1980 r., miało rozmaite fazy i rozgrywało się w dziwnym tempie, aż w Gdańsku wszystko zaskoczyło - wpływ opozycji politycznej, rozgoryczenie i duma zawodowa stoczniowców oraz obecność sprzyjającej strajkującym publiczności. Nie ma tu ani jednego autora, ani też ich setki. Istotą "Solidarności" było działanie zbiorowe, rozwijające się z godziny na godzinę. Ani Wałęsa nie wiedział, co się stanie, gdy wszedł do stoczni, ani Kuroń, gdy się o tym dowiedział. Kiedy podpisaliśmy u Tadeusza Mazowieckiego tzw. list intelektualistów, nie wiedzieliśmy jeszcze, co się stanie, jak nie wiedział tego Bronisław Geremek, który list do stoczni zawiózł. W poniedziałek okazało się, że zaczyna się praca, która trwała 18 miesięcy. Bardzo mi przykro, panie prezydencie, za ten "owczy pęd", który wywołał tyle niesmaku. Pracę podejmowali jak lawina ludzie jeden za drugim, będący w stoczni i za bramą, wszyscy wchodzący do Polski jakoś dziwnie zmienionej za sprawą uporu tych, którzy dzięki nam wszystkim tam w Stoczni Gdańskiej dali się namówić, żeby się nie rozejść do domu, żeby się uprzeć jeszcze trochę, że może skoro czerwony rozmawia, grzechem byłoby nie zaryzykować czegoś więcej. Panie były prezydencie, bardzo przepraszam, ale niech pan ani obecny przewodniczący nie ustala, kto ma prawo tę rocznicę świętować, a kto nie ma prawa. Rocznica "Solidarności" nie należy wcale do panów, księdza biskupa, świętej trójcy reżyserów czy związku zawodowego, tylko do nas wszystkich, którzy w tej wielkiej pracy wzięli udział. I dlatego nie powinno to być święto dostojników państwowych czy związkowych, lecz święto ludzi solidarnych.

3. "Owczy pęd", rzeczywiście masowy. Stoczniowcy, profesorowie, inżynierowie, taksówkarze, rolnicy indywidualni, nawet dyrektorzy, redaktorzy i cyrkowcy. Jednym ze wspomnień, które najwyraźniej rysuje mi się w pamięci, są konsultacje w sprawie "Solidarności" w cyrku. Dwadzieścia lat temu wszyscy musieli mieć swoich ekspertów. Podaż - nie tak jak dzisiaj - była ograniczona, więc w którymś momencie okazało się, że przypada na mnie sprawa organizacji w cyrku. Najpierw rozbawiony, później zrozumiałem, że problem, jaki przedstawiał zafrasowany człowiek cyrku, jest realnym problemem życiowym. Cyrk przecież przez pół roku pozostaje na leżach zimowych, a drugie pół żyje sposobem koczowniczym. Jak w takich warunkach wybierać władze, zarządzać związkiem, organizować akcje? Wcale to nie było proste. Wydawało się profesorowi, że zna życie, ale dopiero się go uczył. I wielu było takich, którzy uczyli się życia dzięki "Solidarności". Także polityki. Nie wyobrażam sobie lepszego treningu negocjacyjnego niż ten, przez który przeszliśmy wszyscy zaangażowani w spory związkowe i spory związku z władzą. Koledzy z PZPR też powinni podziękować, bo co oni dotychczas umieli? Huknąć pięścią albo po cichu skasować. Cóż, powtórzyli wkrótce, pamiętnego 13 grudnia 1981 r., taktykę Lenina: krok do tyłu, dwa kroki do przodu. Ale ze złym skutkiem. Gdyby nie stan wojenny, może udałoby się w Polsce zachować więcej władzy PZPR, może wciągnięta w mozolne współrządzenie "Solidarność" skupiłaby się na kontroli wartości kartek, samorządności pracowniczej i monitoringu uczciwości urzędników publicznych. A tak, odepchnięta, wypchnięta na emigrację lub do stanowiących swoiste uczelnie polityczne obozów koncentracyjnych, "Solidarność" powróciła po to, żeby samym swoim wspomnieniem dopomóc w przyspieszonym rozpadzie dawnego reżimu.

4. Skąd ten "owczy pęd" do ryzyka? Podczas zjazdu "Solidarności" przed halą Olivii patrolował sowiecki okręt wojenny, a na ulicy tajniacy ze Służby Bezpieczeństwa. W środku owce radziły w imieniu ośmiu milionów związkowców nad tym, jak naprawić Polskę. Byli też wśród nich partyjni - ale nie było Aleksandra Kwaśniewskiego. Rozumiem, zachował rozważny dystans, ale dlaczego nas dziś obraża? Czy dlatego, że odpowiada to życzeniom wyborców? "Trybuna" podkreśla, że według CBOS, ponad 70 proc. Polaków uważa, iż dzisiejsza "Solidarność" jest gorsza od tej sprzed 20 lat. Pewnie, że tak. Czasy są inne, czym innym jest "Solidarność" w demokratycznej walce o wpływy i władzę, czym innym solidarność w walce o wolność. Z badań CBOS można się jednak też dowiedzieć, że choć większość Polaków źle ocenia funkcjonowanie naszej demokracji, to większość uważa również, że demokracja jest najlepszym ustrojem. To samo przekonanie zapędziło ich dwadzieścia lat temu do stoczni, pod stocznię i do "Solidarności".

5. Gdzie owce, tam i wilk. Stare to i trudne partnerstwo. A czy pamiętacie, jak wilk oszukuje owieczki? Przykrywa się owczą skórą i zakłada najpierw babciny kapturek. - Babciu, czemu masz takie dziwne wąsy? - To nie wąsy, wąsy ma Wałęsa, to tylko wstążka od Czerwonego Kapturka. "Wilk pod pierzyną spokojnie chrapie/ Trzyma Czerwoną Czapeczkę w łapie". Gajowego chyba jednak nie trzeba, bo i wilk syty, i owca cała. Jak to w Polsce.

Więcej możesz przeczytać w 38/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.