Wielkie cybersciąganie

Wielkie cybersciąganie

Dodano:   /  Zmieniono: 
Uczniowie ściągają z sieci gotowe wypracowania, żywcem przepisują referaty, a na egzaminach porozumiewają się dzięki SMS-om
 - Większość nauczycieli nie zdaje sobie sprawy, że uczniowie korzystają z sieci - mówi piętnastoletni Bartosz Długokęcki, twórca serwisu www.sciaga-online.pl. Nauczycieli przerasta najnowsza technologia. Tylko 10 proc. z nich ma dostęp do komputera w domu i potrafi korzystać z Internetu. Odsetek internautów wśród uczniów jest co najmniej trzykrotnie większy. Nawet komórki wyposażone w WAP częściej dzwonią na szkolnych korytarzach niż w pokoju nauczycielskim. U progu XXI wieku postęp technologiczny staje się dla nauczycieli prawdziwym wyzwaniem.
Coraz częściej uczeń - wykorzystując zasoby sieci i własną inteligencję - staje się mądrzejszy od wychowawcy. - Nauczyciele po prostu nie potrafią korzystać z Internetu. Większość z nich nie ma dostępu do sieci. Niektórzy nie wiedzą nawet, że można tam znaleźć gotowe wypracowanie - przyznaje jeden z wychowawców. Tymczasem - jak wynika z danych OBOP - dostęp do Internetu ma ponad 35 proc. młodych ludzi w wieku 15-19 lat, z czego 32 proc. korzysta z zasobów sieci. - Większość nauczycieli zna komputery i Internet tylko teoretycznie. Mają kompleksy na tym punkcie i pewnie podziwialiby ucznia, który ściągnął zadanie z Internetu. Postępy, jakie w tej dziedzinie robi młodzież, są ogromne, a świat nauczycielski jest konserwatywny - tłumaczy Edward Łagowski, nauczyciel matematyki i informatyki z gimnazjum w Pieńsku na Dolnym Śląsku.
Uczniowie korzystają z niewiedzy nauczycieli. W Internecie znajdują dziś praktycznie wszystko: tysiące gotowych wypracowań z języka polskiego, setki tłumaczeń i opowiadań w języku angielskim, rozwiązania zadań matematycznych, chemicznych i fizycznych, analizy historyczne, testy maturalne. Setki młodych ludzi ściągają gotowe recenzje filmów i sztuk teatralnych. Negro, uczeń III klasy LO w Wałbrzychu, ściąga z Internetu wszystko, co się da: - Trzeba tylko dobrze poszukać. Mój najtrudniejszy temat to "Właściwości ciał magnetycznych". Szukałem trzy godziny, ale znalazłem. Wchodzę do sieci, szukam tematu, czytam, zaznaczam myszką i kopiuję. Wypracowanie z polskiego zajmuje mi 20-30 minut. Inni męczą się godzinę albo dwie.
O tym, że zapotrzebowanie na "gotowce" jest ogromne, świadczy liczba internetowych serwisów, które oferują tego typu usługi. Większość ściągawkowych witryn utworzyli kilkunastolatkowie. - Kiedyś sam ściągałem, a po kilku latach uzbierało się trochę ściąg. Niektóre sprzedałem. Potem powstał pomysł na serwis w sieci - opowiada Szymon Szkudlarek, autor serwisu www.sciaga.xcom.pl. Za kilka miesięcy Szymon chce uruchomić pierwszy w Polsce serwis ze ściągami dostępny za pośrednictwem WAP.
Witryny ze ściągami odwiedza kilkadziesiąt tysięcy młodych ludzi. - W przeddzień matury z matematyki moją stronę odwiedziło ponad 1100 osób - mówi Szymon. Przemysław Głąb, uczeń III klasy LO w Jarosławiu, twórca serwisu Sciaga4U, miesięcznie dostaje od 50 do 250 prac domowych. W ten sposób powstała ogromna baza danych, z której każdy - bez żadnych opłat - może skorzystać i skopiować dowolne wypracowanie. Paweł Kuźniar, pseudonim JOJO, przysłał aż 56 wypracowań do serwisu sciaga.pl. Jest prawdziwym rekordzistą i znajduje się na pierwszym miejscu listy "darczyńców".
- Przy wysyłaniu swojej pracy dobrze jest napisać, jaką ocenę otrzymała - mówi Marek z warszawskiego liceum. - Parę razy użyłem gotowych wypracowań i dałem je do oceny nauczycielowi. Z lenistwa nawet nie przeczytałem pracy, która okazała się jedną wielką bzdurą - opowiada JOJO. - W internetowych wypracowaniach jest bardzo dużo błędów, często świadczących o tym, że autor nawet nie przeczytał lektury.
Postęp techniki stanowi zagrożenie dla wielu starszych nauczycieli. - Jeśli nauczyciel zadowoli się marnym "gotowcem", świadczy to źle tylko o nim - uważa Danuta Bussler, zastępca dyrektora III LO im. Marynarki Wojennej w Gdyni, zwycięzcy konkursu na najlepsze liceum w Polsce w latach 1996-2000 (w łącznej klasyfikacji Polskiego Komitetu ds. UNESCO). Sama nie ma nic przeciwko temu, by uczniowie w jej szkole korzystali z nowości technologicznych. - Z Internetu można korzystać tak jak ze słowników czy encyklopedii, ale nie można z niego ściągać wszystkiego. Taka praca musi być wzbogacona własnym komentarzem - podkreśla Bussler. Edward Łagowski z entuzjazmem i radością patrzy w przyszłość: - Komputer to przyjaciel dobrego nauczyciela. Andrzej Szymkowiak z Liceum im. Batorego w Warszawie wręcz zachęca swoich uczniów, by korzystali z sieci. Podaje im adresy oficjalnych stron, gdzie mogą znaleźć na przykład dane statystyczne.
- Taka jest kolej losu. Oni są młodsi, my starsi. Może nie nadążymy za sprytem ucz- niów, ale musimy próbować to kontrolować i przyglądać się kierunkom rozwoju technik przekazywania informacji, żeby nie dać się zaskoczyć - mówi Szymkowiak.
Wielu nauczycieli przyznaje, że postęp technologiczny stawia przed nimi nowe wyzwania. - To prawda. Młodzież ma coraz większy dostęp do nowych technologii. Dlatego nauczyciel musi się dziś wykazać inwencją i prowadzić lekcje tak, aby uczeń potrafił myśleć i pisał prace samodzielnie - mówi Halina Flejszman, nauczycielka języka polskiego i filozofii w I LO im. Mikołaja Kopernika w Łodzi, które od lat należy do najlepszych szkół ogólnokształcących w Polsce. Wielu nauczycieli jest przekonanych, że internetowe ściąganie można wyeliminować. Wystarczy chcieć. - To zadanie dla nauczycieli. Trzeba tak uczyć, by uczniowie byli przygotowani do klasówek. Mam kilka klas, w których podczas pracy klasowej mogę wyjść i wiem, że nikt w tym czasie nie skorzysta ze ściągi - twierdzi Aleksander Dobrzycki, matematyk i dyrektor XIV LO im. Polonii Belgijskiej we Wrocławiu, które co roku znajduje się w czołówce rankingów UNESCO na najlepszą szkołę w Polsce.
Ale Internet to nie wszystko. W szkołach na dobre zadomowiły się telefony komórkowe, a uczniowie wiedzą, że nie muszą one służyć wyłącznie do kontaktu z rodzicami. Niektóre internetowe "poradniki" wręcz instruują, aby przygotowując strój na egzamin dojrzałości, pamiętać o specjalnej kieszonce na komórkę. Sprytny uczeń może skorzystać z telefonu Ericsson z chatboardem czy z Nokii Comunicatora, którego może użyć jako małego komputera lub faksu. - Kilka lat temu istniały tradycyjne ściągi. Dziś mamy do czynienia z telefonami, a w przyszłości mogą to być minikomputery - przewiduje Robert Niczewski, rzecznik Ery GSM. Już teraz na międzynarodowych targach prezentowane są nowinki, które za kilka lat mogą się cieszyć popularnością wśród uczniów. Na przykład zegarek elektroniczny na rękę pełniący jednocześnie funkcję telefonu komórkowego z dostępem do Internetu.
Nauczyciele robią co mogą, by uczniowie nie wnosili telefonów komórkowych do szkoły, a tym bardziej na egzaminy. - Nie ma takiej możliwości. Kontrolujemy też, czy uczniowie wyłączają telefon w czasie lekcji. Rozmawiamy zarówno z nimi, jak i z ich rodzicami - mówi Ewa Zakrzewska, polonistka ze Szkoły Podstawowej im. Dzieci Zjednoczonej Europy w Warszawie. Jeśli jednak telefon ma alarm wibracyjny, nikt go nie znajdzie. - Wtedy przy drzwiach wejściowych trzeba by ustawić urządzenie, które potrafiłoby wykryć telefony. Dzisiaj byłby to zbyt duży wydatek - twierdzi Maria Mazur, kierownik wydziału matur w Centralnej Komisji Egzaminacyjnej w Warszawie. Za dwa lata, kiedy zaczną obowiązywać nowe zasady egzaminu dojrzałości, postęp technologiczny również zostanie w nich uwzględniony. - W nowym regulaminie na pewno pojawi się zapis o tym, że tego typu urządzeń nie wolno wnosić do sali egzaminacyjnej - zapewnia Maria Mazur.
Na razie uczniowie korzystają z nowości technologicznych w takim stopniu, w jakim się tylko da. Ostatnio prawdziwym hitem stały się... palmtopy, które mieszczą się w kieszeni spodni lub w zwykłym piórniku. Nauczyciele nie zawsze wiedzą, że można na nich nie tylko liczyć, ale też zapisać całe wypracowanie. W Łodzi podczas ubiegłorocznych egzaminów na prawo zainstalowano kamery i wykrywacze komórek. Nauczyciele najczęściej jednak są przeciwni takim metodom zapobiegawczym. Dużo mówią o wzajemnym zaufaniu i nowych wyzwaniach stojących przed kadrą pedagogiczną.
- Dziś nie ma sensu zadawać tradycyjnych prac domowych czy referatów, które bardzo łatwo ściągnąć. Ocena ucznia powinna odzwierciedlać głównie jego pracę podczas lekcji - twierdzi Edward Łagowski. - W końcu wychowujemy pokolenie XXI wieku - dodaje Ewa Zakrzewska.

Więcej możesz przeczytać w 38/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.