Muzea techniki

Dodano:   /  Zmieniono: 
Jak ściągnąć ze ściany 7 milionów dolarów
 

Tylko w zeszłym roku skradziono w Polsce 387 obrazów, w tym aż 50 z państwowych muzeów i galerii, przynajmniej teoretycznie lepiej strzeżonych niż kolekcje prywatne.
Kolekcje dzieł sztuki w placówkach Muzeum Narodowego należą do najlepiej zabezpieczonych w Polsce. Najlepiej, co nie znaczy dobrze. W wypadku tak wartościowych obrazów jak skradzione niedawno w Poznaniu płótno Claude’a Moneta "Plaża w Pourville" (warte 7 mln dolarów) oprócz sieci monitoringu, strażników i alarmów ogólnych powinny być również stosowane dodatkowe systemy elektroniczne. Reagują one nawet na zbliżenie ręki. Takim systemem - co stanowi u nas wyjątek - jest chroniona "Dama z gronostajem" Leonarda da Vinci w Muzeum Czartoryskich w Krakowie. Oprócz tego obraz osłania szyba kuloodporna.
- Poza standardowymi systemami specjalne zabezpieczenie elektroniczne chroni także "Pejzaż z miłosiernym Samarytaninem" Rembrandta - mówi Zofia Gołubiew, dyrektor Muzeum Narodowego w Krakowie.
Bezpieczeństwa obrazów w Muzeum Narodowym w Warszawie pilnuje ok. 50 funkcjonariuszy straży muzealnej. - Obraz z 50 kamer umieszczonych w różnych punktach muzeum dociera do centrum dowodzenia i monitoringu - mówi Kazimierz Stachurski, zastępca dyrektora Muzeum Narodowego w Warszawie. Znajdują się tam tak cenne obrazy, jak "Wskrzeszenie Łazarza" Karela Fabritiusa czy "Bitwa pod Grunwaldem" Jana Matejki. Jednak nawet tak prestiżowa placówka jak warszawskie muzeum musi wypożyczać bramki do wykrywania metali.
- Kilka muzeów w Polsce dysponuje nowoczesnymi systemami zabezpieczeń, ale na pewno powinno ich być więcej - przyznaje Franciszek Cemka, dyrektor Departamentu Ochrony Dziedzictwa Narodowego w Ministerstwie Kultury. Daleko nam jeszcze do poziomu zabezpieczeń stosowanych w znanych muzeach światowych, gdzie najcenniejsze obrazy są strzeżone przez kilka niezależnych systemów. Powszechnie wykorzystuje się tam specjalne urządzenia mechaniczne utrudniające ściągnięcie obrazu ze ściany.
Chociaż profesjonalni złodzieje dzieł sztuki potrafią omijać nawet najbardziej skomplikowane zabezpieczenia, to jednak do większości kradzieży dochodzi wskutek braku jakichkolwiek urządzeń alarmowych lub lekceważenia podstawowych procedur postępowania z dziełami sztuki. Właśnie brak wyobraźni ułatwił kradzież ośmiu barokowych portretów z Auli Leopoldyńskiej Uniwersytetu Wrocławskiego. Budynku, w którego oknach nie było nawet krat, pilnowała jedynie zniedołężniała 70-letnia portierka.
Poznańska policja sporządziła już portret pamięciowy domniemanego złodzieja obrazu Claude’a Moneta. Tymczasowo zatrzymano kilka osób. Ustalenia śledztwa wskazują na to, że kradzież "Plaży w Pourville" była doskonale przygotowana, a przestępcy - prawdopodobnie dzięki informacjom od pracownika muzeum - dokładnie znali systemy zabezpieczeń. Aby zyskać na czasie, w miejsce płótna złodzieje wstawili kopię wykonaną farbami olejowymi na tekturze. Zwłoka w podjęciu poszukiwań dzieła Moneta, zwłaszcza zbyt późno zarządzona blokada granic, mogła sprawić, że obraz wywieziono już za granicę.
W identyczny sposób skradziono w latach 70. z Muzeum Narodowego w Gdańsku dwa słynne obrazy: "Ukrzyżowanie" Antona van Dycka i "Kobietę przenoszącą żar" Pietera Brueghla. Kopia tego pierwszego płótna była dziełem dobrego malarza, o czym świadczył profesjonalny sposób jej wykonania. Namalowany na sklejce falsyfikat najpierw naszkicowano ołówkiem, potem zagruntowano farbą emulsyjną, a na tak przygotowanym podkładzie wykonano obraz temperami. Dużo mniej uwagi złodzieje poświęcili dziełu Brueghla, którego reprodukcję wycięto po prostu z czasopisma "Polska" i naklejono na brzozowej sklejce. Mimo że mistyfikacja była tak prymitywna, kradzież wykryto dopiero po kilku dniach.
- W wypadku skradzionego w Poznaniu dzieła Moneta wydaje się mało prawdopodobne, aby obraz został oficjalnie zaoferowany do sprzedaży. Tego typu kradzieże dokonywane są przez wyspecjalizowane grupy przestępcze, które otrzymują zlecenia od międzynarodowych paserów - twierdzi dr Jerzy Huczkowski, redaktor naczelny "Gazety Antykwarycznej". Droga cennych dzieł sztuki prowadzi zazwyczaj do Europy Zachodniej. Dopiero tam paserzy przygotowują je do dalszej sprzedaży, poszukując kupców czasem w bardzo odległych i egzotycznych krajach.
Więcej możesz przeczytać w 40/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.