Fundacje działające w Polsce mają do rozdania gigantyczne pieniądze, w wysokości 600-700 mln zł rocznie, i tylko jeden problem, za to coraz poważniejszy: brak dobrych projektów, dzięki którym fundusze te można by wykorzystać.
Powstająca Polsko-Amerykańska Fundacja Wolności dysponować będzie kwotą 180 mln dolarów. Jest spadkobiercą Polsko-Amerykańskiego Funduszu Przedsiębiorczości. Każdego roku ma do wydania 70 mln dolarów na wszystko, co da się ująć w formule: "umacnianie społeczeństwa obywatelskiego, demokracji i gospodarki rynkowej, wyrównywanie szans rozwoju indywidualnego i społecznego". Fundacja im. Stefana Batorego co rok finansuje w Polsce niemal 1,5 tys. projektów na sumę 25 mln zł. Trust for Civil Society in Central and Eastern Europe ma do wydania w ciągu dziesięciu lat 75 mln dolarów. Na środki fundacji, która zacznie działać od początku przyszłego roku, złożyły się dotacje m.in. Rockefeller Brothers Fund, German Marshall Fund oraz "osoby prywatnej z Europy". Powstają fundacje przy wielkich bankach. Najsilniejsza z nich - Fundacja Bankowa im. Leopolda Kronenberga - w ostatnich kilku latach sfinansowała projekty o wartości prawie 10 mln zł. Potężne środki pozostają w dyspozycji poszukujących dobrych pomysłów Fundacji Rozwoju Demokracji Lokalnej, Fundacji Wspomagania Wsi czy Fundacji na rzecz Nauki Polskiej.
- Odnotować jednak należy coraz mniejsze zainteresowanie tymi pieniędzmi - mówi prof. Maciej W. Grabski, prezes Fundacji na rzecz Nauki Polskiej. Fundacja dysponuje każdego roku budżetem 25 mln zł, jej dewizą jest: "wspierać tylko najlepszych, aby mogli się stać jeszcze lepsi". - W tym roku na kilkadziesiąt porządnych stypendiów dla doktorantów jest ledwo kilka aplikacji. Do niedawna sytuacja nie do pomyślenia. W rywalizacji o zagraniczne pieniądze wyprzedzają nas inne kraje regionu - ostrzega prof. Grabski. Raport Education at a Glance podaje, że za granicą studiowało ostatnio niespełna 10 tys. Polaków, sześć razy więcej Koreańczyków i cztery razy więcej Niemców. Trudno się dziwić, jeśli na przeznaczone dla Polaków miejsca zaczyna brakować chętnych.
John Richardson z European Foundation Centre zastanawia się, dlaczego Polacy bardziej zdecydowanie nie sięgają po część z 7 mld euro, którymi dysponują donatorzy. I nie znajduje odpowiedzi. Podobnie jak duża część uczestników zamkniętego spotkania, jakie odbyło się ostatnio w Krakowie. Przybyli na nie m.in. szefowie największych fundacji świata, Rockefellera, Citigroup, Forda, Króla Baudoina, Motta, Sorosa, Bertelsmanna, Boscha, Koerbera.
- Polacy wciąż uczą się pisania aplikacji, szukania pieniędzy na realizację projektów. Wynajdywanie mądrych pomysłów i ich realizatorów rzeczywiście napotyka spore trudności. Wciąż brak jednolitych standardów przygotowywania wniosków, porozumienia w tej sprawie między fundacjami - przyznaje Jacek Michałowski, dyrektor Polsko-Amerykańskiej Fundacji Wolności. Wiedza o tym, jak zdobyć pieniądze, niepotrzebnie stała się tajemna.
Lester M. Salamon, który na Johns Hopkins University od lat bada powstawanie społeczeństwa obywatelskiego, stworzył ostatnio mapę "trzeciego sektora" - fundacji i organizacji pozarządowych inicjujących przemiany społeczne. Jak Polska wygląda na tle innych krajów regionu? - Słabo. Czechy was wyprzedzają, zdobywając finanse dla większej liczby projektów, przyciągając większe pieniądze; są wyraźnie bardziej aktywni - mówi. - Polacy wciąż nie wiedzą, jak napisać dobry projekt, jak wypełnić aplikację, gdzie i kiedy ją złożyć - potwierdza Eric Kemp, dyrektor European Foundation Centre.
Według raportu Instytutu PECAT, na cele transformacji w Europie Środkowej skierowano już 60 mld dolarów w formie grantów, pożyczek, różnorodnych funduszy wspierających przemiany społeczne, gospodarcze i polityczne. Ale ledwie jedna czwarta tej sumy została wykorzystana.
- Pieniędzy jest dużo, trzeba tylko mieć pomysł - twierdzi Paweł Łukasiak, prezes Akademii Rozwoju Filantropii w Polsce. W Fundacji im. Stefana Batorego znaleźli pieniądze pomysłodawcy projektu promocji kultury pogranicza dawnej i obecnej Rzeczypospolitej (500 tys. zł). Zdobyli też fundusze na społeczno-kulturalny program "By diabeł nie mówił dobranoc", realizowany przez mieszkańców wsi Urbanowo (8 tys. zł), na prowadzenie biura pośrednictwa pracy w Olecku (7,8 tys. zł) czy zorganizowanie loterii fantowej, która z kolei pomaga zdobyć środki na działalność biblioteki w Suszu (1,4 tys. zł). Znalazły się pieniądze na organizację Dnia Uchodźcy, projekt wykorzystania Internetu do poszukiwania osób zaginionych oraz na zorganizowanie rodzinnych wyjazdów osób z problemami alkoholowymi.
W Fundacji Wolności 245 tys. dolarów przeznaczono na spójny projekt stworzenia portalu internetowego dla szkół, o pięć tysięcy dolarów mniej - na program podniesienia jakości nauczania języka angielskiego w miastach i gminach poniżej 200 tys. mieszkańców. Aż na 250 tys. zł wyceniono stworzenie programu szkoleń dla menedżerów służby zdrowia. Pieniądze czekają na projekty związane z recyklingiem. Łatwo też zdobyć aparaturę do badania wody - pod warunkiem, że na przykład nauczycielka biologii wpadnie na taki pomysł. Fundacja Wspomagania Wsi zakupi urządzenia, zachęci uczniów do napisania raportu o stanie wody i przedstawienia go na posiedzeniu rady gminy.
Leżą i czekają pieniądze na programy "Bezpieczne sąsiedztwo", "Szkoła po lekcjach" czy "Syndrom wypalenia w zawodzie nauczyciela". Po przygotowaniu dobrego projektu nie ma problemu z dotacją na zorganizowanie dnia sprzątania okolicy, wypożyczenie autobusu, zakup kanapek i napojów dla uczestników. - Nie musicie czekać na administrację. Możecie zrobić coś dla siebie. A później bronić posprzątanego terenu. I pokazywać innym, że można tak zrobić - mówi Mark Vanderbeeken z WWF. - Dzięki takim małym lokalnym projektom tworzą się podstawy społeczeństwa obywatelskiego - dodaje Bill Moody z The Rockefeller Brothers Fund. Ostatnio własny program stypendialny zainicjowało kilku przedsiębiorców z Nidzicy, fundując stypendia dla wyróżniających się młodych ludzi z ogarniętego bezrobociem regionu. Datki przedsiębiorców zostały wsparte pomocą samo-rządów, później dla sprawy zjednano sześć lokalnych oddziałów banków i fundacje.
Pieniędzy na "filantropijnym rynku" jest coraz więcej, także za sprawą kolej-nych fundacji korporacyjnych. Fundacja Bankowa im. Leopolda Kronenberga, założona w 125-lecie powstania Banku Handlowego, dystrybuuje milion dolarów rocznie na nowoczesne programy edukacyjne, badawcze, upowszechnianie Internetu w środowisku osób niepełnosprawnych.
- Problemem w tym sektorze stają się stali "wyjadacze grantów", których trzeba ominąć, dochodząc do nowych środowisk i nowych projektów - mówi Piotr Szczepański, prezes Fundacji Wspomagania Wsi. Debrzna w Zachodniopomorskiem przez lata znana była jedynie z najwyższego wskaźnika bezrobocia, dziś co rok znajduje się wśród grantobiorców. - Pomysłowość mie-szkańców Debrzna stanowi wzór dla innych gmin - mówi Izabela Rybka z Fundacji im. Stefana Batorego. - Tak jest na całym świecie. Inicjatywa rodzi inicjatywę - potwierdza Luc Tayart de Borms z King Baudoin Foundation.
- Coraz więcej jest dziś pośredników, producentów "dobrych opakowań", fenomenalnie opracowanych, ale pustych wniosków - zauważa Jakub Wygnański z Forum Inicjatyw Pozarządowych. - Przygotowujący wnioski wiedzą już, że ważne są słowa klucze - dodaje Jacek Wojnarowski z Fundacji im. Stefana Batorego. Te słowa to "Europa", "rozwój lokalny", "partnerstwo", "samowystarczalność finansowa", "równe szanse". Dopiero niedawno pojawiły się pierwsze poradniki uczące, jak, gdzie i kiedy zdobyć pieniądze na swoje projekty. Wiedza o mechanizmach przyznawania dotacji z wolna przestaje być tajemna.
- Odnotować jednak należy coraz mniejsze zainteresowanie tymi pieniędzmi - mówi prof. Maciej W. Grabski, prezes Fundacji na rzecz Nauki Polskiej. Fundacja dysponuje każdego roku budżetem 25 mln zł, jej dewizą jest: "wspierać tylko najlepszych, aby mogli się stać jeszcze lepsi". - W tym roku na kilkadziesiąt porządnych stypendiów dla doktorantów jest ledwo kilka aplikacji. Do niedawna sytuacja nie do pomyślenia. W rywalizacji o zagraniczne pieniądze wyprzedzają nas inne kraje regionu - ostrzega prof. Grabski. Raport Education at a Glance podaje, że za granicą studiowało ostatnio niespełna 10 tys. Polaków, sześć razy więcej Koreańczyków i cztery razy więcej Niemców. Trudno się dziwić, jeśli na przeznaczone dla Polaków miejsca zaczyna brakować chętnych.
John Richardson z European Foundation Centre zastanawia się, dlaczego Polacy bardziej zdecydowanie nie sięgają po część z 7 mld euro, którymi dysponują donatorzy. I nie znajduje odpowiedzi. Podobnie jak duża część uczestników zamkniętego spotkania, jakie odbyło się ostatnio w Krakowie. Przybyli na nie m.in. szefowie największych fundacji świata, Rockefellera, Citigroup, Forda, Króla Baudoina, Motta, Sorosa, Bertelsmanna, Boscha, Koerbera.
- Polacy wciąż uczą się pisania aplikacji, szukania pieniędzy na realizację projektów. Wynajdywanie mądrych pomysłów i ich realizatorów rzeczywiście napotyka spore trudności. Wciąż brak jednolitych standardów przygotowywania wniosków, porozumienia w tej sprawie między fundacjami - przyznaje Jacek Michałowski, dyrektor Polsko-Amerykańskiej Fundacji Wolności. Wiedza o tym, jak zdobyć pieniądze, niepotrzebnie stała się tajemna.
Lester M. Salamon, który na Johns Hopkins University od lat bada powstawanie społeczeństwa obywatelskiego, stworzył ostatnio mapę "trzeciego sektora" - fundacji i organizacji pozarządowych inicjujących przemiany społeczne. Jak Polska wygląda na tle innych krajów regionu? - Słabo. Czechy was wyprzedzają, zdobywając finanse dla większej liczby projektów, przyciągając większe pieniądze; są wyraźnie bardziej aktywni - mówi. - Polacy wciąż nie wiedzą, jak napisać dobry projekt, jak wypełnić aplikację, gdzie i kiedy ją złożyć - potwierdza Eric Kemp, dyrektor European Foundation Centre.
Według raportu Instytutu PECAT, na cele transformacji w Europie Środkowej skierowano już 60 mld dolarów w formie grantów, pożyczek, różnorodnych funduszy wspierających przemiany społeczne, gospodarcze i polityczne. Ale ledwie jedna czwarta tej sumy została wykorzystana.
- Pieniędzy jest dużo, trzeba tylko mieć pomysł - twierdzi Paweł Łukasiak, prezes Akademii Rozwoju Filantropii w Polsce. W Fundacji im. Stefana Batorego znaleźli pieniądze pomysłodawcy projektu promocji kultury pogranicza dawnej i obecnej Rzeczypospolitej (500 tys. zł). Zdobyli też fundusze na społeczno-kulturalny program "By diabeł nie mówił dobranoc", realizowany przez mieszkańców wsi Urbanowo (8 tys. zł), na prowadzenie biura pośrednictwa pracy w Olecku (7,8 tys. zł) czy zorganizowanie loterii fantowej, która z kolei pomaga zdobyć środki na działalność biblioteki w Suszu (1,4 tys. zł). Znalazły się pieniądze na organizację Dnia Uchodźcy, projekt wykorzystania Internetu do poszukiwania osób zaginionych oraz na zorganizowanie rodzinnych wyjazdów osób z problemami alkoholowymi.
W Fundacji Wolności 245 tys. dolarów przeznaczono na spójny projekt stworzenia portalu internetowego dla szkół, o pięć tysięcy dolarów mniej - na program podniesienia jakości nauczania języka angielskiego w miastach i gminach poniżej 200 tys. mieszkańców. Aż na 250 tys. zł wyceniono stworzenie programu szkoleń dla menedżerów służby zdrowia. Pieniądze czekają na projekty związane z recyklingiem. Łatwo też zdobyć aparaturę do badania wody - pod warunkiem, że na przykład nauczycielka biologii wpadnie na taki pomysł. Fundacja Wspomagania Wsi zakupi urządzenia, zachęci uczniów do napisania raportu o stanie wody i przedstawienia go na posiedzeniu rady gminy.
Leżą i czekają pieniądze na programy "Bezpieczne sąsiedztwo", "Szkoła po lekcjach" czy "Syndrom wypalenia w zawodzie nauczyciela". Po przygotowaniu dobrego projektu nie ma problemu z dotacją na zorganizowanie dnia sprzątania okolicy, wypożyczenie autobusu, zakup kanapek i napojów dla uczestników. - Nie musicie czekać na administrację. Możecie zrobić coś dla siebie. A później bronić posprzątanego terenu. I pokazywać innym, że można tak zrobić - mówi Mark Vanderbeeken z WWF. - Dzięki takim małym lokalnym projektom tworzą się podstawy społeczeństwa obywatelskiego - dodaje Bill Moody z The Rockefeller Brothers Fund. Ostatnio własny program stypendialny zainicjowało kilku przedsiębiorców z Nidzicy, fundując stypendia dla wyróżniających się młodych ludzi z ogarniętego bezrobociem regionu. Datki przedsiębiorców zostały wsparte pomocą samo-rządów, później dla sprawy zjednano sześć lokalnych oddziałów banków i fundacje.
Pieniędzy na "filantropijnym rynku" jest coraz więcej, także za sprawą kolej-nych fundacji korporacyjnych. Fundacja Bankowa im. Leopolda Kronenberga, założona w 125-lecie powstania Banku Handlowego, dystrybuuje milion dolarów rocznie na nowoczesne programy edukacyjne, badawcze, upowszechnianie Internetu w środowisku osób niepełnosprawnych.
- Problemem w tym sektorze stają się stali "wyjadacze grantów", których trzeba ominąć, dochodząc do nowych środowisk i nowych projektów - mówi Piotr Szczepański, prezes Fundacji Wspomagania Wsi. Debrzna w Zachodniopomorskiem przez lata znana była jedynie z najwyższego wskaźnika bezrobocia, dziś co rok znajduje się wśród grantobiorców. - Pomysłowość mie-szkańców Debrzna stanowi wzór dla innych gmin - mówi Izabela Rybka z Fundacji im. Stefana Batorego. - Tak jest na całym świecie. Inicjatywa rodzi inicjatywę - potwierdza Luc Tayart de Borms z King Baudoin Foundation.
- Coraz więcej jest dziś pośredników, producentów "dobrych opakowań", fenomenalnie opracowanych, ale pustych wniosków - zauważa Jakub Wygnański z Forum Inicjatyw Pozarządowych. - Przygotowujący wnioski wiedzą już, że ważne są słowa klucze - dodaje Jacek Wojnarowski z Fundacji im. Stefana Batorego. Te słowa to "Europa", "rozwój lokalny", "partnerstwo", "samowystarczalność finansowa", "równe szanse". Dopiero niedawno pojawiły się pierwsze poradniki uczące, jak, gdzie i kiedy zdobyć pieniądze na swoje projekty. Wiedza o mechanizmach przyznawania dotacji z wolna przestaje być tajemna.
Więcej możesz przeczytać w 40/2000 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.