Wielki wybuch

Dodano:   /  Zmieniono: 
W ostatniej fazie negocjacji integracyjnych należy wyraźnie podkreślić historyczny i polityczny wymiar rozszerzenia UE
FRIEDBERT PFLÜGER, przewodniczący Komisji ds. Integracji Europejskiej w Bundestagu:

- Rozszerzenie jest dla Unii Europejskiej najważniejszym wyzwaniem na początku nowego stulecia. Oferta przystąpienia do unii, złożona w latach 90. podejmującym trud reform państwom środkowej i wschodniej części naszego kontynentu, była przede wszystkim decyzją polityczną. Dziesięć lat później Europa znów potrzebuje odwagi, by proces ten zakończył się sukcesem.
Do rangi najistotniejszych problemów urastają dziś kwestie wielkości bałtyckiego śledzia czy subwencji dla rolnictwa, a równocześnie tracimy z pola widzenia rzeczywisty cel - zjednoczenie kontynentu. W ostatniej fazie negocjacji integracyjnych należy znów wyraźnie podkreślić historyczny i polityczny wymiar rozszerzenia UE. Wymaga to mądrości elit politycznych zarówno w kierownictwie unii, jak i państwach członkowskich.
Zbyt długo zwlekano z wyznaczeniem terminu rozszerzenia. Brak konkretnego scenariusza doprowadził do spotęgowania nastrojów rozczarowania i frustracji w państwach kandydujących. Prezydent Kwaśniewski mówił nawet o "chorobie egoizmu", która dotknęła unię. Tego typu głosy, choć z pewnością nieco przesadzone, dobrze obrazują, jak wielkie jest niebezpieczeństwo zmniejszenia zaangażowania wśród naszych partnerów. Ile już utraciliśmy, pokazują sondaże w unii i państwach kandydujących. Do zastanowienia zmusza fakt, że w Polsce w tym roku po raz pierwszy przez pewien czas poparcie dla integracji z UE wynosiło mniej niż 50 proc. Równocześnie z badań przeprowadzanych w unijnej piętnastce wynika, że zaledwie trzecia część społeczeństw uważa proces rozszerzenia na Wschód za priorytetowe zadanie. Najmniej entuzjazmu, jeśli chodzi o integrację, wykazują - o dziwo - właśnie Niemcy, którzy w znacznie większym stopniu niż pozostali członkowie UE odczuwają korzyści płynące ze zbliżenia z państwami Europy Środkowowschodniej. Mamy do czynienia z paradoksalną sytuacją - niemiecki eksport do tych krajów kwitnie, kolejne raporty rozwiewają mity o zbliżającej się fali masowej imigracji ze strony naszych wschodnich sąsiadów, a mimo to 54 proc. obywateli Niemiec twierdzi, że rozszerzenie osłabi Europę.
Na wszelkie wątpliwości związane z rozszerzeniem i możliwymi wynikającymi z niego niedogodnościami trzeba reagować zdecydowanie. Niemal wszystkie analizy z ostatnich lat wskazują przecież, że obawy są całkowicie bezpodstawne. Z najnowszych danych Niemieckiego Instytutu Badań nad Gospodarką wynika, że w pierwszych latach po rozszerzeniu UE do Niemiec będzie przyjeżdżać nie więcej niż 200 tys. osób rocznie. Z biegiem czasu przybyszów będzie zresztą coraz mniej. Nie można też zapominać, że gdyby nasi sąsiedzi nie mieli w perspektywie szybkiej integracji z unią, nasz kraj musiałby się borykać ze znacznie większą falą przybyszów.
Wiele przemawia za tym, by najpóźniej do 1 października 2004 r. nastąpiło "wielkie rozszerzenie", które objęłoby nawet do dziesięciu krajów (bez Bułgarii i Rumunii). Ale do przyjęcia scenariusza "wielkiego wybuchu" w 2004 r. niezbędna jest odważna decyzja polityczna.
Więcej możesz przeczytać w 40/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.