Popyt na wolność

Dodano:   /  Zmieniono: 
Nie jest zadaniem Kościoła bezpośrednie zajmowanie się gospodarką, nie istnieje też żaden system gospodarczy, który można by określić jako "chrześcijański" czy "katolicki".
 Nie ma potrzeby, by takowy tworzyć. Nie miałoby bowiem sensu powoływanie chrześcijańskiego czy katolickiego systemu ekonomicznego, tak jak nie może istnieć na przykład chrześcijańska polityka. Niemniej jednak gospodarka rynkowa została przyjęta przez katolicką naukę społeczną pod warunkiem, że jej konstruktywne elementy, a zwłaszcza wolność gospodarcza, są wyrazem i potwierdzeniem wolności człowieka, a całość tej gospodarki oparta jest na prawie uwzględniającym zasady etyczne. Kościół, chociaż w swoich dokumentach w stosunku do gospodarki rynkowej wprost nie posługuje się przymiotnikiem "społeczna", to jednak taki model wyraźnie preferuje, domagając się, by jej składnikiem konstruktywnym było zabezpieczenie socjalne człowieka. Trzeba podkreślić, że punktem wyjścia do takiego stanowiska nie jest hołdowanie poglądom zakładającym różne formy interwencjonizmu państwowego jako koniecznym do korygowania procesów gospodarczych. Niestety, dość rozpowszechnione pozostaje przekonanie, że to właśnie państwo jest w stanie - poprzez swoje ingerencje - zaradzić różnym niedomaganiom życia gospodarczego.
Kościół stoi na stanowisku, że bogactwa tej ziemi powinny być dostępne wszystkim ludziom. Każdy, kto przyszedł na świat, ma prawo do jego dóbr, zaś rzeczą zapobiegliwości ludzkiej jest takie urządzenie ziemskiego porządku, by tych dóbr starczyło dla wszystkich. Kościół, wysuwając na pierwszy plan człowieka, nie może zapomnieć o tym, że życie gospodarcze rządzi się swoimi prawami, które trzeba uszanować, w przeciwnym razie nie będzie się ono mogło prawidłowo rozwijać.
Rola Kościoła w życiu gospodarczym rysuje się zatem podobnie jak w innych, autonomicznych sferach działalności ludzkiej. Kościół ich nie tworzy, ale obserwuje i czuwa, by służyły realizacji jego ostatecznego celu, do czego niezbędne jest zabezpieczenie minimum potrzeb materialnych. Z tego właśnie tytułu Kościół czuje się powołany do zabierania głosu m.in. na temat wolnego rynku. Jeżeli gospodarowanie staje się celem dla siebie, jeżeli mechanizmy wolnego rynku naruszają godność ludzką, bazując na niesprawiedliwości w trakcie samego wytwarzania dóbr konsumpcyjnych czy przy ich rozdziale, wtedy konieczne jest odwołanie się do norm etycznych.
Co prawda, nie wszyscy zgadzają się z takim punktem widzenia, który uznaje za możliwą ingerencję Kościoła - nawet tylko pośrednią - w sferę życia gospodarczego. Jest ona zrozumiała dla ludzi wierzących, a więc przekonanych, że mają prawo i obowiązek stosować zasady wiary i wypływające z niej nakazy moralne do całego swojego życia prywatnego i zbiorowego, a zatem - że ich przekonania mają nie tylko wymiar indywidualny, ale i społeczny, że są uprawnione na forum publicznym. Innymi słowy, chodzi o to, że nie można stosować w życiu podwójnej gry: jednej na użytek własny, innej na użytek społeczny - w polityce, czy ekonomii.
Wśród części ekonomistów, chociaż nie dotyczy to wszystkich, znany jest pogląd, że rynkiem powinny rządzić wyłącznie prawa ekonomiczne i jakakolwiek korekta tych praw ze strony etyków nie jest potrzebna, a wręcz szkodliwa. Nie jest możliwe tworzenie zasad gospodarczych przez etyków, ale to samo trzeba powiedzieć o ekonomistach. Nie mogą oni stwarzać norm etycznych za pomocą praw ekonomii, na przykład poprzez wymuszanie zachowań ludzkich niczym nie kontrolowaną grą sił rynkowych.

Więcej możesz przeczytać w 42/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.