Wyprawa w przyszłość

Wyprawa w przyszłość

Dodano:   /  Zmieniono: 
Eros, jedna z planetoid w Układzie Słonecznym, przypuszczalnie zawiera materię, z której miliardy lat temu uformowała się Ziemia
Wstępnej analizy powierzchni Erosa dokonuje sonda kosmiczna NEAR - pierwsze urządzenie umieszczone na orbicie asteroidy. Eros jest jednym z najstarszych fragmentów skalnych w naszym systemie i - jak sądzą naukowcy - może nam pomóc w poznaniu odpowiedzi na pytania o formowanie się planet. - Jeśli szukasz najbardziej pierwotnego materiału w Układzie Słonecznym, Eros jest dobrą próbką - mówi prof. Joe Veverka, szef grupy, która skonstruowała kamery sondy. Przed misją NEAR badacze byli przekonani, że powierzchnia Erosa - podobnie jak wielu asteroid - bogata jest w metale, a uboga w krzemiany.
- Okazuje się, że planetoida ma strukturę podobną do zwykłego meteorytu, tzw. chondrytu - mówi prof. William V. Boynton z Lunar and Planetary Laboratory w Tucson. Uważa się, że powstała z prastarej mgławicy gazowo-pyłowej, która dała początek Słońcu i planetom z naszego układu. - Naukowcy mają nadzieję, że dzięki badaniu form geologicznych Erosa ustalą, jak wyglądał nasz system w dniu narodzin - mówi Boynton.
Jednym z celów misji jest rozstrzygnięcie, czy w ciągu ponad czterech i pół miliarda lat istnienia Układu Słonecznego Eros brał udział w zderzeniach asteroid, czy też jak chondryty pozostał nie zmieniony. Miliardy lat temu kolizje ciał podobnych do planetoid prowadziły do powstania planet. W trakcie tych katastrof wyzwalała się ogromna energia, która rozgrzewała, a czasem topiła protoplanety.
- Pomiary wykonane przez spektrometr dowodzą, że Eros mógł się częściowo stopić. Na asteroidzie nie ma siarki występującej w chondrytach, co sugerowałoby, że wyparowała w wyniku długotrwałego procesu topienia jego powierzchni - tłumaczy Boynton.
Pojawia się tu zasadnicze pytanie o źródło tej energii. Co mogło rozgrzać dryfującą w lodowatym kosmosie asteroidę do temperatury sięgającej tysiąca stopni Celsjusza? Można sobie wyobrazić wyzwolenie się stosunkowo dużej energii w wyniku zderzenia Erosa z innym obiektem, ale nadal nie wiemy, czy siarka zniknęła z całej planetoidy, czy tylko z jednego miejsca na jej powierzchni. Badacze podejrzewają, że Eros może być fragmentem ciała, które rozpadło się na skutek kolizji kosmicznej. Gdyby zebrać wszystkie skały znajdujące się w pasie asteroid, powstałaby niewielka planeta o średnicy około 1500 km, czyli mniej więcej wielkości połowy Księżyca. Takie ciało, zanim zostało rozerwane, mogło obiegać Słońce pomiędzy Marsem i Jowiszem. Kolejne kolizje oraz grawitacyjne perturbacje Marsa i Jowisza zmieniły orbitę asteroidy, która zbliżyła się do Ziemi.
- Niewykluczone, że źródłem wysokich temperatur mogło być również promieniowanie radioaktywnych pierwiastków. Wprawdzie wydzielają one niewielką energię, ale jeśli proces taki trwa wystarczająco długo i obiekt jest dostatecznie duży, aby utrzymać ciepło, jego wnętrze może się stopić - tłumaczy Boynton. Tak powstało ziemskie ciekłe jądro. Możliwe też, że Eros rozgrzał się, gdy Słońce było młode i przechodziło etap masywnej emisji naładowanych cząstek, działających jak prąd elektryczny. - Chcielibyśmy zrozumieć, dlaczego tak się stało i jakie procesy były za to odpowiedzialne. Jakie siły decydowały o przebiegu procesu tworzenia się planet naszego układu? Musimy jednak poczekać, aż sonda wróci na Ziemię z zebranymi próbkami - dodaje Boynton. Sonda NEAR poleciała w kosmos w lutym 1996 r. Półtora roku później minęła asteroidę Matylda, a w grudniu 1998 r. doszło do nieudanego spotkania z Erosem. Badacze obawiali się wówczas, że misja nie ma szans powodzenia, ale ponowiona w lutym tego roku próba wejścia na orbitę planetoidy się powiodła.


Więcej możesz przeczytać w 42/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.