Ład przestrzenny

Dodano:   /  Zmieniono: 
Są dziedziny, których niewidzialna ręka rynku nie może zakreślać
W polskiej przestrzeni politycznej trwa nieustanny ruch, wzmożony jeszcze przez rozstrzygnięcie wyborów prezydenckich w pierwszej turze. Powszechnie wiadomo, jakie zmiany prowadzą do uporządkowania sceny tak, aby elektorat odnajdywał na niej bliskich sobie aktorów. Mam nadzieję, że w poszukiwaniu centrum i straconego czasu politycy AWS i UW zastosują zasady Jarosława Kaczyńskiego: "Partia jest dobra, kiedy już trzy razy wymieniła swoich członków". W domyśle: byle nie lidera.
Wokół też chaos przestrzenny. To wynik półwiecznej utopijnej wiary w demiurgiczne kształtowanie przestrzeni. Zamiast porządkować chaos życia, odczytując organiczne reguły gry w miasto, próbowano wepchnąć życie gospodarcze i społeczne w makiety urbanistów "totalniaków". Rodzący się rynek pchnął wahadło w drugą stronę. W imię obrony interesów prywatnych i własności prywatnej cele publiczne zostały zepchnięte na margines. Wytrasowanie nowej obwodnicy, autostrady, wytyczenie nowego placu czy skweru, niegdyś bezkarnie i marnotrawnie dokonywane "flamasterplanem", dziś stało się prawie niewyobrażalne. I dla planistów, i dla polityków samorządowych, i dla liberałów, którzy chcą być bardziej liberalni w gospodarce przestrzennej od Miltona Friedmana. A to on właśnie twardo podkreśla, że są dziedziny, których niewidzialna ręka rynku nie może zakreślać. Miasto nie jest zbiorem obiektów przypadkowo rozrzuconych w terenie zgodnie z wynikiem spekulacji gruntowej, nie jest dowolnym zgrupowaniem domów, a tylko takim, które tworzy przestrzeń publiczną. Ta rzymska definicja polis pozostaje do dziś istotą społecznej komunikacji w miastach. Serbowie nie obalili Milosevicia w Internecie, lecz na ulicach Belgradu. Zdobywając władzę nad gmachami publicznymi, z których dyktator rządził krajem.
I oto mamy przyjąć w Sejmie nową ustawę o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym. Do tej pory rząd nie zdołał rozstrzygnąć kwestii podstawowej: o czym i na jakim poziomie w przestrzeni decydują tylko demokratycznie wybrane władze (samorządowe lub rządowe), uzgadniając to pomiędzy swoimi instytucjami, a o czym w przestrzeni współdecydować mogą obywatele, zabierając głos, protestując i wnioskując. Wiara, że można wprowadzić ład przestrzenny, negocjując z setkami, dziesiątkami tysięcy mieszkańców miast i wsi, jest równie niebezpieczna jak przekonanie, że trzeba potępić naród, który nie potrafi docenić (niektórych) przywódców.
Więcej możesz przeczytać w 43/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.