Targ dzieci

Dodano:   /  Zmieniono: 
Dziecko z Polski można sprzedać w Europie za 10 tysięcy dolarów; w USA i Kanadzie - nawet dwukrotnie drożej
W Europie Środkowej w ostatnich latach gwałtownie nasilił się handel dziećmi. Na niespotykaną skalę rozwinęła się też tutaj dziecięca prostytucja (głównie z udziałem dzieci między szóstym a siedemnastym rokiem życia). Według ekspertów UNICEF, fałszywe adopcje, "wypożyczanie" dzieci przez rodziców pedofilom oraz dziecięcy porno-biznes, stają się najpoważniejszym zagrożeniem w naszym regionie. Eksperci alarmują: ofiarą tego procederu pada rocznie ponad 30 tys. dzieci; co dziesiąte pochodzi z Polski. Tymczasem oficjalne statystyki mówią zaledwie o kilkudziesięciu przypadkach handlu dziećmi, a w kilku zakończonych procesach za przestępstwo to orzeczono wyjątkowo łagodne kary.
- Pan Per Olof K.? Jestem adwokatem. Adoptował pan dwa lata temu w Polsce chłopca, a teraz okazało się, że jest on spadkobiercą sporej nieruchomości - tak przedstawiłem się urzędnikowi z Malmö, który - zgodnie z dokumentami - powinien być prawnym opiekunem pięcioletniego Marcina P., pochodzącego z Lublina. - Owszem, ubiegałem się o to, ale w końcu mi odmówiono, twierdząc, że pierwszeństwo ma polska rodzina, bodajże z Krakowa - odparł zdziwiony Szwed.
Podobnie wygląda rozmowa z Henrikiem L. z Kopenhagi, który ubiegał się o adopcję czteroletniej Manueli J., urodzonej w Sokołowie Podlaskim. Kiedy wszystkie formalności były zakończone, dowiedział się, że dziecko trafi do polskiej rodziny. Wyjechał z żoną i zapomniał o całej sprawie. Obie adopcje okazały się więc fałszywe, choć - zgodnie z dokumentami - to rodziny z Malmö i Kopenhagi powinny się opiekować Marcinem i Manuelą. W obu procedurach pośredniczyć miała kancelaria adwokacka z Radomia. Jej szef twierdzi jednak, że nigdy nie zajmował się tego typu sprawami. Przypomina sobie natomiast, że w ubiegłym roku zwolniono sekretarkę, gdyż przyłapano ją na samowolnym korzystaniu z druków i pieczątek kancelarii.
Nie wiadomo, dokąd trafili Marcin P. i Manuela J. Nie wiadomo, czy zostali adoptowani, czy na przykład sprzedani pedofilom. Nielegalne adopcje i przemyt dzieci za zachodnią granicę stały się w latach 90. bardzo dochodowym procederem. Tym bardziej że Polska jest ważnym krajem tranzytowym dla gangów wywożących dzieci zza naszej wschodniej granicy. Za przemycone lub oddane do fałszywej adopcji dziecko przestępcy otrzymują 7-20 tys. dolarów.
- Nowym zjawiskiem jest handel dziećmi pracujących w Polsce prostytutek zza wschodniej granicy. Nie przerywają one niechcianej ciąży, gdyż - choć brzmi to okropnie - dzięki niej zarabiają więcej i popyt na ich usługi nieustannie rośnie. A poza tym za noworodka otrzymują co najmniej 20 tys. zł - opowiada warszawska policjantka. - W lutym oddałam swoje ośmiotygodniowe dziecko klientowi. Za chłopca zapłacił 7 tys. dolarów; za dziewczynkę otrzymałabym dwa tysiące mniej - opowiada Marina R., rosyjska prostytutka działająca w Łodzi. Jej koleżanki celowo zachodziły w ciążę, by więcej zarobić.
"Pomogę w adopcji" - taką ofertę znaleźli policjanci w lokalnej gazecie w Rzeszowie. Autorką anonsu okazała się Ilona S., matka czworga dzieci z podrzeszowskiej wsi, która chciała sprzedać swoją czterotygodniową córeczkę. O ciąży i porodzie wiedzieli tylko jej rodzice i brat. Anita B. z Bydgoszczy urodziła dziecko w ośrodku prowadzonym przez zakonnice i chciała przekazać je do adopcji. Zmieniła zdanie, gdy trafił do niej Kanadyjczyk szukający małego chłopca. Opuściła przyklasztorny ośrodek, przekonując zakonnice, że sama zamierza wychować synka. Tymczasem już po kilku dniach oddała go Kanadyjczykowi za 25 tys. zł.
- Dzieci wywożone są z Polski na podstawie fałszywych dokumentów adopcyjnych, które można kupić za dwa, trzy tysiące złotych. Najczęściej cudzoziemcy posługują się paszportami, w których wpisane są dzieci w wieku zbliżonym do wywożonych maluchów - mówi oficer operacyjny krakowskiej policji. - Czasem do przewiezienia dziecka przez granicę wynajmuje się Polki, które niedawno urodziły własne pociechy. Zdarza się też, że w beciku znajduje się dwoje dzieci, ale widać tylko jedno. Jeśli przy tym śpi, pogranicznicy i celnicy rzadko przetrząsają pościel.
Na ślad międzynarodowej grupy handlującej niemowlętami wpadła niedawno krakowska policja. W jednym z nowohuckich hoteli zatrzymano Polaka i Rumuna, chcących sprzedać dziewięciomiesięcznego chłopczyka. - Zażądali siedem tysięcy dolarów - mówi podinspektor Dariusz Nowak z Komendy Wojewódzkiej Policji w Krakowie. Prawdopodobnie kupowali urodzone w Polsce dzieci od rumuńskich Romów. Niemowlęta te nie figurują w żadnych dokumentach, więc z punktu widzenia prawa nie istnieją. Kiedy w ubiegłym roku zatrzymano mieszkańca Bydgoszczy, autora ogłoszeń: "Porządna przyjmie małe dziecko, również panią w ciąży", okazało się, iż przechowywał kobiety do porodu, a potem płacił im za dziecko i za to, że nie rejestrowały narodzin w urzędzie stanu cywilnego.
O pośredniczenie w 25 transakcjach krakowska prokuratura oskarża adwokata Adama W. Mecenas docierał do samotnych kobiet leżących na oddziałach położniczych, a także do matek, które trafiły do domów małego dziecka. Podczas śledztwa ustalono, że za białe niemowlę w zachodniej Europie można było uzyskać 10-15 tys. dolarów, natomiast w Stanach Zjednoczonych i Kanadzie - nawet ponad 20 tys. dolarów.
Statystyki Komendy Głównej Policji mówią o trzech ujawnionych w ubiegłym roku przypadkach handlu dziećmi. - Liczba ta jest dlatego tak mała, że ani osoba pośrednicząca, ani matka bądź rodzina decydująca się na nielegalną adopcję nie zgłaszają przestępstwa, w którym same uczestniczą - tłumaczy warszawska funkcjonariuszka. Do wyjątków należą sytuacje, kiedy matka zaczyna odczuwać wyrzuty sumienia i zgłasza się na policję. Tak stało się w wypadku sprawy kieleckiego adwokata Andrzeja S., którego proces zakończył się trzy miesiące temu w Sądzie Okręgowym w Krakowie. Uznano go winnym jedynie wyłudzenia z urzędu stanu cywilnego fałszywych dokumentów i nakłaniania Ulfa K., obywatela Szwecji, do składania nieprawdziwych oświadczeń. Został skazany na półtora roku więzienia w zawieszeniu. Andrzeja S. i osoby wplątane w tę sprawę ratowało to, że nielegalna adopcja jest w Polsce karalna dopiero od wprowadzenia w życie (w 1998 r.) nowego kodeksu karnego. Tymczasem niemowlęta zostały wywiezione wcześniej.
Handel dziećmi obejmuje nie tylko fałszywą adopcję, ale również stręczenie oraz wykorzystywanie w filmach pornograficznych. Małżeństwo C. z okolic Jeleniej Góry odpowiedziało na ogłoszenie w niemieckiej gazecie i "wypożyczyło" swoje dziecko pedofilowi. W zamian otrzymało bezzwrotną pożyczkę na wykończenie domu. O nie mniej drastycznych wypadkach słyszał dr Zbigniew Izdebski z Zarządu Głównego Towarzystwa Rozwoju Rodziny. Berlińczyk Gerard W. obdarowywał rodziny, które pozwalały mu na zabieranie dzieci na weekendowe wycieczki. Kiedy zatrzymany został w trakcie rutynowej kontroli drogowej, policjanci znaleźli w bagażniku jego auta kasety wideo, na których Gerard W. zarejestrował swoje zbliżenia seksualne z dziećmi.
W mieszkaniu mężczyzny zatrzymanego kilka dni temu przez dolnośląską policję znaleziono kilkadziesiąt amatorskich kaset z pornografią dziecięcą. Dzięki współpracy z niemieckimi kolegami pomorskim funkcjonariuszom udało się zatrzymać mieszkańca Świnoujścia, który tego typu zdjęcia oferował przez Internet. - Jeden z podejrzanych wysłał pod różne adresy ponad sto kaset - potwierdza komisarz Krzysztof Targoński z KWP w Szczecinie. Takie nagranie w Polsce kosztuje 200-500 zł, a przestępcy płacą dzieciom lub rodzicom około 50 zł za godzinę. W dużych miastach do kręcenia filmów pornograficznych zachęcane są dzieci, które uciekły z domu i, głodne, koczują w okolicach dworców kolejowych. "Za udział w filmie" otrzymują jedynie nocleg i jedzenie.

Więcej możesz przeczytać w 44/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.