CU czyli "do zobaczenia"

CU czyli "do zobaczenia"

Dodano:   /  Zmieniono: 
Internetowy żargon zaczyna przenikać do świata rzeczywistego
Krzysztof Cugowski śpiewa w swoim najnowszym przeboju o kobiecie, która skasowała go z pamięci, a dzieci i nastolatki zamieszczają znane z Internetu uśmieszki na końcu wypracowań z języka polskiego. Sieciowy żargon zaczyna przenikać do świata rzeczywistego.
Podstawową cechą żargonu komputerowego jest dążenie do skrótu. Słowa "komputer" czy "Internet" są długie, zostają więc okrojone do "komp" oraz "net". Podobnie dzieje się z nazwami sprzętu (przykładem może być "procek" - dużo cieplejszy od długiego i zimnego "procesora"). Młodzi ludzie, stosując tego rodzaju określenia, chcą zamanifestować nie tylko znajomość nazw urządzeń czy usług, ale także częste korzystanie z nich.
Skrótowcowe szaleństwo rozpoczęło się w rozmównicach internetowych - na IRC i chat-roomach. Wymiana zdań następuje tam bardzo szybko, nie dziwi zatem tendencja do zwięzłości za wszelką cenę. Większość skrótów pochodzi z języka angielskiego, zdarzają się także spolszczenia. Zamiast "CU" (see you, czyli "do zobaczenia") pojawiło się "DZ". Najbardziej błyskotliwą karierę zrobiła litera K. Pierwotnie oznaczająca ilość informacji elektronicznej (kilobajty), zamieniła się w określenie tysiąca (po części za sprawą roku 2000, zapisywanego w "anglosasko-komputerowej" kulturze jako Y2K, czyli year 2000). "Zarabiam 8K złotych" - chwali się dzisiaj nie tylko informatyk, ale także pracownik agencji reklamowej czy międzynarodowej korporacji.
Głównym zarzutem wobec nowych terminów jest ich hermetyczność. Osoby, które na co dzień nie korzystają z dobrodziejstw elektronicznego świata, mają spore trudności z ich rozszyfrowaniem. Sytuacja ta jednak stopniowo się zmienia. Logowanie, oznaczające podłączanie się do Internetu, początkowo zrozumiałe było tylko dla specjalistów. Z czasem określenie to tak się upowszechniło, że weszło do potocznego języka, stając się synonimem czasownika "wejść". Dziś zalogować można się praktycznie wszędzie - zarówno na prywatkę, jak i do czyjegoś domu. Jak na to zareagowali internetowi guru? Zaczęli używać polskich określeń. Do Internetu przestali się logować, a zaczęli wpinać. Lub nawet zapinać. - Będę jutro zapięty od ósmej - oświadcza Jakub Bogusław, administrator dużej sieci komputerowej. Doszło do tego, że korzystanie z Internetu, aktywność on line, jest już językowo utożsamiane z czuwaniem. Kiedy internauta chce zakomunikować na przyjęciu, że musi iść do domu, informuje o nadejściu pory, kiedy powinien być off line.
Zmienia się także zakres znaczenia słów. Czasownik "ściągać" oznacza w języku młodych ludzi nie tyle podglądanie czy przepisywanie z czyjegoś zeszytu, ile raczej zbieranie i zachowywanie ważnych plików internetowych (programów, zdjęć, piosenek). Nieco mniej znane, ale już zakorzenione w polskim żargonie użytkowników komputerów jest określenie "wypalać". Chodzi tu o nagrywanie własnych CD-ROM. Oczywiście służące do tego urządzenia tylko w cennikach sklepów noszą nazwę nagrywarek. Potocznie niemal wszyscy mówią o nich "wypalarki".
Pojawianie się nowych słów (z których większość pochodzi z języka angielskiego) lub zmiana znaczenia starych wzbudzają kontrowersje. Ustawa o języku polskim dba przede wszystkim o to, by oficjalne dokumenty, opisy towarów czy tablice z nazwami firm były pisane po polsku. - Ustawa nie walczy z zapożyczeniami - twierdzi prof. Walery Pisarek. - Pojawiające się już nie tylko w Internecie słowo "link", oznaczające odnośnik do innej strony WWW, jest zapożyczonym wyrazem polskim, takim samym jak chleb czy dach. - W najnowszym słowniku PWN, zatytułowanym "Inny słownik języka polskiego", znalazło się po raz pierwszy wiele ogólnie znanych terminów informatycznych. Pojawiły się słowa zarówno obce (e-mail czy serwer), jak i rodzime (myszka) lub przyswojone już przez polszczyznę (choćby adres) - mówi dr Mirosław Bańko, kierownik redakcji słowników języka polskiego PWN. - Leksykony zawierać będą coraz więcej słów z żargonu komputerowego. Najczęściej będą to adaptowane zapożyczenia. Raczej trudno się spodziewać, aby zastąpiły je tworzone sztucznie neologizmy - przewiduje dr Bańko.

Więcej możesz przeczytać w 44/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.