Arogancja

Dodano:   /  Zmieniono: 
Solidarność zawodowa nie może stać ponad honorem zdrowego rozsądku
W samym centrum Warszawy, na placu Politechniki, powstał pomnik Arogancji. Na razie widać tylko wysoki cokół zasłaniający historyczny gmach uczelni. Ciekawe, kiedy staną na nim figury arogantów. A jest ich długi szereg: od autora projektu, byłego dziekana Wydziału Architektury, przez łańcuch urzędników odpowiedzialnych za zagospodarowanie przestrzeni miejskiej, w tym konserwatora zabytków, po prezydenta miasta. Pozostawiam władzom nadrzędnym sprawdzenie podpisów osób odpowiedzialnych, pieczątek i dat. Proszę tylko, aby w szeregu wyżej opisanym nie zapomnieć o twórcy i mecenasie. I proszę mnie nie przekonywać, że brak smaku jest specjalnym rodzajem smaku. Znam oczywiście publicystów żyjących z interpretacji brzydoty jako rodzaju piękna i traktujących każdy kosztowny absurd jako drugą stronę sensu. Wszyscy rozszczepiacze włosa na czworo wiedzą, kto rozdaje konfitury, więc na wszelki wypadek ostrożnie krążą wokół arogancji władzy.
Piszę więc w poczuciu, że solidarność zawodowa nie może stać ponad honorem zdrowego rozsądku. Najpierw - fakty. Gmach Politechniki Warszawskiej zbudowano za zgodą cara jeszcze przed odzyskaniem niepodległości. Autorem projektu był Stefan Szyller, znakomity architekt, twórca Zachęty i neorenesansowej oprawy mostu Poniatowskiego. Gmach główny ma wewnętrzny przeszklony dziedziniec na planie pięciokąta, nawiązujący do krużganków zamku w Baranowie. Współcześni odbierali to jako demonstrację patriotyzmu. Między dzisiejszymi ulicami Noakowskiego i Nowowiejską Szyller zaprojektował plac, a jakże - wznoszący się lekko ku frontowej fasadzie. Schody flankowane kolumnami niosącymi lampy i paradny podjazd tworzyły jednorodne założenie. Eklektyzm przełomu XIX i XX wieku miał swoje zasady harmonii.
Stefan Szyller nie przewidział oczywiście tego, że w wolnej Polsce A.D. 2000 ambitni urzędnicy i ambitni architekci - zamiast załatać dziury w bruku lub wymienić zużytą infrastrukturę, słowem: posprzątać przed Politechniką, postanowią coś po sobie zostawić. Jestem zażenowany, że moi koledzy po fachu nie wykonali prawidłowo ćwiczenia na wyobraźnię przestrzenną z I semestru. Ale nie tłumaczy to urzędników, którzy na przekór logice zatwierdzili wypoziomowanie placu i oddzielenie go od chodnika niemal dwumetrowym murem, murem odcinającym optycznie cały dół gmachu Politechniki dla pieszych i kierowców.
Żądam rozbiórki! Jest to samowola urzędnicza i twórcza, uderzająca w estetykę, w ład przestrzenny, w historię miasta i w poczucie umiaru. A to, że opieczętowali ją wszyscy biurokratyczni święci, tym bardziej ich kompromituje wobec Stefana Szyllera.
Więcej możesz przeczytać w 44/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.