Korowód papabili

Dodano:   /  Zmieniono: 
Kto zostanie następcą Jana Pawła II?
Wszystkie wzmianki o odejściu Jana Pawła II z Watykanu natychmiast są dementowane, ale temat powraca z zadziwiającą regularnością. Dyskusje nasiliły się w ostatnich miesiącach, i to nie dlatego, że stan zdrowia głowy Kościoła rzymskokatolickiego się pogorszył, ale dlatego że zmienia się układ sił w Watykanie. O ile jeszcze kilka lat temu duże szanse dawano cudzoziemcom, o tyle obecnie niemal wszyscy są zgodni, że następnym papieżem będzie Włoch.

Osiemdziesięciu kardynałów, którzy - oby jak najpóźniej - zbiorą się na konklawe, czekać będzie trudne zadanie. Przede wszystkim będą musieli zdecydować, czy następnym papieżem powinien być duchowny dorównujący osobowością Karolowi Wojtyle, czy też raczej kandydat "przejściowy" (aby pamięć po tak wybitnej postaci nieco osłabła i nowa głowa Kościoła nie była codziennie z nią porównywana). Wygląda na to, że uczestnicy konklawe będą zmuszeni opowiedzieć się za drugą możliwością, chociażby dlatego że żaden z papabili nie dorównuje Janowi Pawłowi II. Większość kardynałów o znanych nazwiskach nie jest już brana pod uwagę z powodu chorób lub podeszłego wieku. Świeżo nominowani dostojnicy zaś są zbyt młodzi i w większości bezbarwni. Jedyny bodaj wyjątek to arcybiskup Wiednia, 55-letni Christof Schönborn. Część purpuratów ma mu jednak za złe "zesłanie" swego poprzednika, Hansa Hermanna Groera, zamieszanego w skandal obyczajowy.
Nie bez znaczenia dla atmosfery przyszłego konklawe jest również powszechne niezadowolenie z sytuacji w kurii rzymskiej. Większość kościelnych dostojników uważa, że papież dopuścił do ważnych stanowisk osoby nie zawsze umiejące sprostać zadaniu, ale obdarzone wybujałymi ambicjami, co rodzi konflikty, utrudniające funkcjonowanie kurii. Nie wszystkich zadowoliło zażegnanie sporu między sekretarzem stanu Angelem Sodaną a jego zastępcą, arcybiskupem Giovannim Battistą Re. Obaj należą do najbliższych współpracowników papieża i obaj zabiegali o zdobycie nań wpływu, a co za tym idzie - wpływów na kurię. Kilka tygodni temu arcybiskup Re został prefektem kongregacji biskupów. Od niego zależą wszystkie nominacje w Kościele, ale tylko teoretycznie, ponieważ zanim zostaną przedstawione papieżowi, musi je zatwierdzić sekretarz stanu. Tak więc kardynał Sodano pozbył się jednego z głównych konkurentów i sprawuje niemal absolutną władzę nad kurią.
Na zastępcę Sodany powołano argentyńskiego dyplomatę kościelnego Leo-narda Sandriego. Nominacja nikomu bliżej nie znanego biskupa z peryferii uznana została w Watykanie za znamienną. Sodano, choć Włoch, jest jednym z czołowych przedstawicieli tzw. lobby hiszpańskiego, obejmującego dostojników z Półwyspu Iberyjskiego i Ameryki Południowej.
Niewiele jest w Watykanie osób, którym można przypisać skłonności lewicowe, ale poczynania kardynała Sodany i jego lobby nawet tam wzbudzają zdziwienie. To on skłonił papieża do ukazania się na balkonie pałacu prezydenckiego w Santiago de Chile z generałem Pinochetem, to on doprowadził do beatyfikacji Aloisa Stepinaca, prymasa Chorwacji w czasie II wojny światowej, oskarżanego o kolaborację i antysemityzm. Lobby hiszpańskojęzyczne cechuje więc zdecydowana prawicowość i - a może przede wszystkim - silne związki z Opus Dei.
Ta powstała w Hiszpanii organizacja o ogromnych zasobach finansowych (powodzenie ekonomiczne jest w jej rozumieniu jedną z głównych cnót katolika) rozprzestrzeniła się na całą Amerykę Południową, a potem na inne kontynenty. Bogactwo i wpływy polityczne uczyniły z niej jedno z najsilniejszych ugrupowań katolickich. Od dawna wpływa na nominacje w niektórych diecezjach, a obecnie chciałaby zdyskontować swój sukces, decydując o przebiegu najbliższego konklawe.
Do tej pory kandydatem Opus Dei był kardynał Sodano. Panowało jednak przekonanie, że nie ma wielkich szans. Nie zna języków, jest prawicowy, a na dodatek wielu purpuratów bez entuzjazmu wypowiada się o jego intelekcie. Dlatego też Opus Dei szuka nowego kandydata. Ostatnio zainteresowało się arcybiskupem Lizbony Polikarpem, który powinien być mianowany kardynałem na zbliżającym się konsystorzu.
Lobby hiszpańskie ma w Watykanie wielu przeciwników. Niektórzy kardynałowie uważają tę organizację za rodzaj sekty, burzącej układy i hierarchię kościelną. Niechętny jej jest kler z bogatych państw europejskich i USA, uważający, że katolicyzm to sprawa cywilizacji Zachodu, a Ameryka Południowa ze swymi makumbami, wudu i wierzeniami Indios może doprowadzić do zanieczyszczenia doktryny.
Przykład Jana Pawła II dowiódł, że papież cudzoziemiec może się przyczynić do rozwiązania wielu problemów regionu, z którego pochodzi. Z punktu widzenia kościelnego w Europie Wschodniej wszystkie kwestie zostały już rozstrzygnięte, komunizm w swych antyreligijnych formach obalony, kwitną powołania i rosną nowe świątynie. Dlatego też niewielkie szanse na wybór ma szanowany czeski kardynał Miloslav Vlk, przewodniczący europejskiej konferencji episkopatu. Jeszcze mniejsze szanse mają duchowni z Polski. Zresztą od lat za spiżową bramą krąży powiedzenie: "Minie tysiąc lat, zanim następny Polak zostanie papieżem".
Istnieje jednak pokusa, by nowy papież pochodził z regionu "kryzysowego". Za taki uważana jest Afryka, w której islam triumfuje nad chrześcijaństwem, z wysiłkiem wpajanym od kilku stuleci przez misjonariuszy. Ale postarzał się długoletni przewodniczący kolegium kardynalskiego Bernardin Gantin z Beninu i pozostał jedynie 68-letni Nigeryjczyk, Francis Arinze. Krążą jednak pogłoski o jego nie najlepszym stanie zdrowia, a ponadto nie ma pewności, czy Kościół dojrzał do czarnoskórego papieża. Co gorsza, wiele wątpliwości budzi czystość doktrynalna Kościoła afrykańskiego, czego dowodem jest chociażby były arcybiskup Lusaki Emanuel Milingo, znany egzorcysta, który - wezwany do pracy w Watykanie - obrał jednak karierę piosenkarską (został odsunięty od wszystkich funkcji kościelnych i znajduje się o krok od zawieszenia w czynnościach kapłańskich).
Podobnie trudno przypuszczać, aby podczas konklawe pogodził wszystkich jakiś kandydat z Azji. Niedawny dokument kardynała Josefa Ratzingera "Dominus Iesus" został napisany przeciwko nim: dostojnicy hinduscy czy indochińscy nie zawsze dostrzegają sens rozróżniania chrześcijaństwa i buddyzmu czy hinduizmu, a już katolicyzm i protestantyzm wydają im się tym samym.
Nie daje się wielkich szans kardynałom zachodnioeuropejskim. Prawdopodobieństwo, że zagłosują na nich przedstawiciele Kościołów z Trzeciego Świata jest raczej niewielkie. Dotyczy to zarówno wymienianego wśród papabili Josefa Ratzingera, jak i faworyzowanego kilka lat temu Belga Godfrieda Daneelsa, a zwłaszcza idola kościelnego skrzydła postępowego, francuskiego Baska, Rogera Etchegeraya.
Tak więc na placu boju pozostają właściwie kandydaci włoscy. Nie dlatego żeby włoski episkopat obfitował w indywidualności, ale prawdopodobnie tylko na nich zgodzą się Europejczycy, Latyno-Amerykanie i Afrykańczycy. Nie ma wielkich szans najwybitniejszy bodaj kapłan włoski, arcybiskup Mediolanu Carlo Maria Martini. Ma już 73 lata i jest zbyt lewicowy. Z innych przyczyn na wybór nie może raczej liczyć 72-letni arcybiskup Bolonii Giacomo Biffi, znany z wypowiedzi trącących skrajnie prawicową ideologią, a nawet rasizmem. W tej sytuacji dwaj główni papabili to 69-letni Camillo Ruini, wikariusz generalny diecezji rzymskiej i długoletni przewodniczący Konferencji Episkopatu Włoch, oraz Dionigi Tettamanzi, urodzony w roku 1934 arcybiskup Genui, absolwent seminarium duchownego w Seveso pod Mediolanem i Wydziału Teologii Uniwersytetu Gregoriańskiego w Rzymie. Ruini jest jednak postacią kontrowersyjną, często oskarżaną o brak ciepła, a nawet bezduszność. I zapewne dlatego większość watykanologów na pytanie, kto będzie przyszłym papieżem, odpowiada: "Dionigi Tettamanzi - osoba obdarzona dużą kulturą, sympatyczna, mocna w teologii i prawie kościelnym, dobry mówca, sprawny mediator i na dodatek mile widziany przez Opus Dei". Jeśli watykanolog jest rzeczywiście kompetentny, to doda, że historia Kościoła obfituje w purpuratów, którzy wchodzili na konklawe jako papieże, a wychodzili jako kardynałowie.


Więcej możesz przeczytać w 45/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.