Partia pokera

Partia pokera

Dodano:   /  Zmieniono: 
Konstruowanie budżetu przypomina w Polsce grę w pokera. Nie dość, że nie wiadomo, jakie karty mają gracze, to jeszcze często trzeba blefować, prognozując na podstawie danych niepewnych lub fałszywych.
Każda przegrana rozgrywka kosztuje zaś podatników miliony lub miliardy złotych.
- Prace nad budżetem na rok przyszły rozpoczyna się u nas w maju, a tworzący go urzędnicy muszą z konieczności korzystać z bardzo szczątkowych danych - mówi Bogusław Grabowski, członek Rady Polityki Pieniężnej. - Ustalając założenia makroekonomiczne, stopy procentowe, kursy walut, tak naprawdę nie wiedzą, jakie były wyniki w poprzednim roku. A trzeba pamiętać, że ustawa budżetowa ma charakter obligatoryjny i nie można w trakcie jej realizacji dokonywać wielu zmian.
Co miesiąc publikowane są jedynie informacje o wykonaniu budżetu państwa. To zaledwie 50 proc. wszystkich finansów publicznych. Fragmentarycznie i okazjonalnie rząd otrzymuje informacje o finansach pozabudżetowych funduszów celowych, jak FUS, Fundusz Pracy, PFRON, czy wyspecjalizowanych agencji - Agencji Rynku Rolnego, Agencji Rozwoju i Modernizacji Rolnictwa czy Agencji Rozwoju Przemysłu. Nie zostały ujednolicone zasady ewidencji finansowej obowiązującej w tych instytucjach, dlatego do informacji, które napływają, trudno mieć pełne zaufanie.
"Wirtualność" ubiegłorocznego budżetu uwidoczniła się najbardziej w sektorze ubezpieczeń społecznych. Złożyły się na to źle doszacowany deficyt ZUS i nie planowane straty kas chorych. Do tego trzeba dodać wyższe od planowanych koszty restrukturyzacji górnictwa i przemysłu zbrojeniowego. Wszystko to stanowiło równowartość 1,2 proc. PKB.
Fatalną sytuację ZUS pogłębia brak przejrzystości finansów tej instytucji. Do dziś nie wiadomo, jaka część należnych składek przepływa z ZUS do funduszy emerytalnych i jaką część należnych składek ZUS może ściągnąć od dłużników. Wyższe od zakładanego bezrobocie spowodowało zaś w tym roku konieczność uchwalenia ustawy o dodatkowym kredytowaniu Funduszu Pracy. Koszt tej operacji, oznaczającej faktycznie dodatkowe dotowanie funduszu, wynosi 740 mln zł.
Ustawa o finansach publicznych sprawia, że poza kontrolą pozostają finanse samorządów lokalnych, których władze od początku wdrażania reformy administracyjnej twierdzą, iż otrzymały za mało pieniędzy z budżetu państwa na swoje zadania. Może to doprowadzić do ich nadmiernego zadłużania się, a przez to - do wzrostu zadłużenia państwa. Na jaką skalę, trudno dziś przewidzieć.
- Tak naprawdę nie wiadomo również, co się dzieje w finansach samorządów, służby zdrowia i szkolnictwa - mówi prof. Witold Orłowski z Niezależnego Ośrodka Badań Ekonomicznych. - W budżecie figurują jedynie dotacje odpowiadające wartości wynikowej - one obrazują wartość strat, które trzeba sfinansować.
Na stan tegorocznych i przyszłorocznych finansów publicznych duży wpływ miała zła prognoza dotycząca inflacji średniorocznej w 2000 r., którą oszacowano na 5,7 proc., tymczasem rządowi eksperci twierdzą, że będzie wyższa i sięgnie 9,1 proc. Część ekonomistów sądzi, że wyniesie ona nawet 10 proc. Tymczasem państwo ma obowiązek wypłacić emerytom i rencistom rekompensaty, jeśli inflacja w poprzednim roku okazała się wyższa od zakładanej. Wiemy więc już, że w 2001 r. (przy inflacji 9,1 proc.) na rekompensaty trzeba będzie wydać dodatkowo około 5 mld zł. Inflacja wyższa o punkt procentowy od rządowych 9,1 proc. może spowodować, że na rekompensaty potrzebny będzie w przyszłym roku dodatkowy miliard złotych. Według prof. Stanisława Gomułki, doradcy ministra finansów, należałoby też skorygować tempo wzrostu gospodarczego, które w tym roku oszacowano na 5,3 proc., a w przyszłym na 5,7 proc. Tegoroczny wzrost będzie zapewne nieco niższy i wyniesie 4,8-4,5 proc. - Nierealistyczny jest również planowany wzrost PKB w przyszłym roku. Prognoza powinna zostać obniżona o 0,5 punktu procentowego lub nawet o punkt procentowy - twierdzi prof. Gomułka.
Profesor Orłowski uważa, że nierealne są założenia dotyczące przyszłorocznego wzrostu płac pracowników sfery budżetowej. Rząd planuje, że zwiększą się one o 6,4 proc. (a więc na poziomie prognozowanej inflacji). Można się spodziewać, że w roku wyborczym naciski płacowe pielęgniarek, nauczycieli, lekarzy i innych pracowników budżetówki nie będą bezowocne, a utrzymanie planowanego wskaźnika - niemożliwe. Rząd zakłada też spadek wartości dotacji dla podmiotów gospodarczych - o 2 proc., czyli realnie o 8 proc. Z pewnością nie uda się utrzymać ich na założonym poziomie.
Projekt budżetu uznawany jest w tym roku za najważniejszy test dla rządu. Jego nieprzyjęcie będzie równoznaczne z przyspieszonymi wyborami. Sytuacja jest więc zaiste komiczna - wirtualny budżet może wywołać zupełnie rzeczywistą zmianę polskiej rzeczywistości.
Więcej możesz przeczytać w 47/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.