Ojciec Amatora

Dodano:   /  Zmieniono: 
Spotkanie internetowe z JERZYM STUHREM, aktorem i reżyserem
Grzesiek: - Stanął pan za kamerą, ale nadal jest pan aktorem i gra pan we własnych filmach...
Jerzy Stuhr: - Chciałem wziąć większą odpowiedzialność za to, o czym mówię. A gram w tych filmach, bo w jakiś sposób opowiadają o mnie. To kto ma to za mnie zrobić?
Repeciarz: - Czy ciężko być jednocześnie reżyserem i aktorem? Czy będąc reżyserem, jest pan wobec siebie bardziej wymagający?
- Jestem również scenarzystą większości tych filmów. Reżyseria jest więc dla mnie tylko umiejętnością przekazania mojego scenariusza współpracownikom. Jako aktorowi postawiłem sobie natomiast zadania, jakich mi jeszcze nigdy reżyserzy nie postawili. Na przykład kochać kogoś.
Rafal: - Czy w filmie "Historie miłosne" od razu pan wiedział, która jak się skończy? Czy może się pan wahał?
- Nie. Wiedziałem od początku, że dwie historie muszą się skończyć zwycięstwem uczucia, a dwie porażką. I wiedziałem, że ostatnia musi być optymistyczna. Bo z natury jestem optymistą. I zawsze będę chciał się podzielić w finale moim optymizmem. Może umiarkowanym, ale jednak.
"Wprost": - Co jest optymistycznego w zakończeniu "Spisu cudzołożnic"?
- To, że bohater jest miło wspominany przez swoje kobiety. One mu śpiewają... Wprawdzie wysyłają go na lotni gdzieś daleko, ale nie mają do niego pretensji.
Rafal: - W "Tygodniu z życia mężczyzny" nie był pan zbyt optymistyczny.
- To prawda. To chyba najbardziej gorzka wypowiedź. Na końcu powiedziałem jednak, że kiedy śpiewam, to chyba jestem lepszy. Tak więc jakaś iskierka nadziei jest.
Spectator: - Co sądzi pan o swoich wcześniejszych filmach, na przykład o "Seksmisji"?
- "Seksmisja" na pewno przejdzie do historii kinematografii powojennej. Już przeszła. To fenomen socjologiczny. A dla mnie już tylko wspomnienie. Bardzo się od tego czasu zmieniłem.
Pytan: - Jak?
- Beztroską zabawę uprawiam w życiu prywatnym. W sztuce balansuję na pograniczu gatunków. Oczywiście zawsze pamiętam, że rozbawienie widza też jest moim obowiązkiem. Ale natychmiast staram się to połączyć z refleksją, czasem gorzką.
"Wprost": - Czy "Duże zwierzę" jest dla pana jakimś punktem zwrotnym?
- Myślę, że raczej był to skok w bok. Nigdy nie zrobiłem filmu poetyckiego. A ten mi się taki wydaje. Gdyby coś z jego poezji przeszło do następnych moich opowieści - ale bardzo realistycznych - byłbym bardzo szczęśliwy.
Rafalek: - Sądzi pan, że daleko nam do możliwości, jakie mają zachodni twórcy i producenci?
- Intelektualnie nie miałbym kompleksów. Za to organizacyjnie, technicznie i dystrybucyjnie - to przepaść. Dostałem właśnie propozycję pracy reżyserskiej w Hollywood. Czy przyjmę? Chyba jestem za stary... Ale na razie powiedziałem ostrożnie "tak". To zależy, jaki margines swobody mi pozostawią.
Uczestnik: - Co pan sądzi o karierze aktorskiej syna?
- Dobrze się zapowiada, ma dobry punkt startu. Podchodzi do tego poważnie, studiuje w szkole teatralnej. Może zawsze skorzystać z mojej rady. I ma zdolności.
Marta: - Planuje pan współpracę z synem na planie?
- Jest już nawet jeden projekt, prawie gotowy do realizacji. To projekt remake’u "Amatora", w którym on grałby główną rolę, a ja kontynuowałbym moją rolę z pierwszego filmu.
User: - Co sądzi pan o wielbicielach śledzących niemal każdy pański krok? To jeszcze cieszy czy już męczy?
- To uczucie ambiwalentne. Przecież te tłumy zapewniają natychmiastowy oddźwięk. To oznaka, że do ludzi dociera to, co robię. Natomiast forma tej manifestacji jest dla mnie często niezwykle męcząca. Na przykład okrzyki: "Ryba! Gdzie jest Kiler?!".
Surreal: - Zamierza pan częściej podkładać głos dla bohaterów gier komputerowych jak w "Larry 7"?
- Nie. To był jednorazowy żarcik. Chciałem też poznać technikę robienia takiej gry, bo może będzie mi to potrzebne w następnym filmie.
Ziuta: - Czy polubił pan wielbłądy? Ja uważam, że są urocze.
- Ja też. Urocze i niesłychanie niezależne. Imponuje mi to.
Więcej możesz przeczytać w 47/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.