Piekło kobiet

Dodano:   /  Zmieniono: 
Problem życia po gwałcie jest przez wszystkich bagatelizowany 25 lat.
Precedensowy wyrok wydany w zeszłym tygodniu na tarnowskigo gwałciciela nie tylko wyróżnia się surowością, ale też stylem, w jakim przeprowadzono postępowanie sądowe. Sprawę rozpatrzono szybko i sprawnie. Siedemnastoletnia ofiara nie była zmuszana do upokarzających zeznań w obecności 26-letniego oprawcy, a wcześniej mogła liczyć na pełne zrozumienie policji. Jest tylko jedno ale: tak załatwia się zaledwie kilka spraw z ponad dwóch tysięcy zgłoszeń rocznie.
Katarzyna miała to nieszczęście, że zgwałcono ją w Płońsku, a nie w Tarnowie. Tu nikt nie miał dla niej czasu ani serca. Gdy przywieziono ją do szpitala, usłyszała od lekarza: "Czym tu się przejmować? Pani nie ma nawet rozerwanego odbytu. Z czego pani robi problem?". Proces przypominał bieg z przeszkodami: zmieniali się sędziowie, nie stawiali sprawcy albo ich adwokaci. Raz sąd ewakuowano, bo ktoś zadzwonił z ostrzeżeniem o podłożonej bombie. Sprawców było czterech. Na każdej rozprawie brakowało któregoś z nich. Prokurator nie poinformował Katarzyny, że może zostać współoskarżycielem. W procesie była tylko świadkiem, nie miała więc prawa wglądu do akt. Z tego samego powodu po zeznaniach musiała opuszczać salę rozpraw. Nie wiedziała, że gwałciciele zeznawali, iż wynajęli ją jako prostytutkę. Zostali uniewinnieni. To doświadczenia Katarzyny, a nie siedemnastoletniej ofiary z Tarnowa, wciąż jeszcze są w Polsce standardem.
Według Centrum Praw Kobiet, tylko 20 proc. gwałtów zgłaszanych jest policji. Kobiety ukrywają je od lat z takich samych powodów - wstyd, obawa przed reakcją środowiska i bezradność.
Od lat też niewiele zmieniła się ich sytuacja prawna i stosunek otoczenia do problemu. Obserwujemy natomiast ogólne zobojętnienie na przestępstwo, co przy postępującym rozluźnieniu norm moralnych coraz częściej czyni z gwałtu zaledwie incydent. "Wszyscy wiedzą, że czterech facetów na tobie leżało" - usłyszała w szkole Jolanta, nauczycielka z małej podwarszawskiej miejscowości, która znalazła pomoc w Centrum Praw Kobiet. - Poraził mnie przypadek dziewczyny zgwałconej przez kilku mężczyzn. Do tragedii doszło na wsi. Sołtys zwrócił się do ofiary, aby nie psuła opinii chłopakom, i zaproponował małżeństwo z tym z gwałcicieli, którego wybie-rze - mówi Irena Dawid-Orczyk z Fundacji La Strada. Czy coś się zmienia? Niewiele. Jedyna pomoc, jaką dziś ofiara może uzyskać w komisariacie, to przesłuchanie przez kobietę policjanta. Zgwałcone kobiety nie zostają skierowane na żadną formę terapii. Tego rodzaju pomocy szukają na własną rękę, najczęściej w gabinetach psychoterapeutów. - Z naszego gabinetu wracają w lepszej formie emocjonalnej, ale wiele z nich pod wpływem tego, co przeżyły, traci poczucie bezpieczeństwa i boi się mężczyzn - mówi Beata Pawlak-Jordan, seksuolog i psycholog kliniczny. Prywatna terapia kosztuje 100 zł za godzinę. Aby odniosła skutek, powinna trwać kilkanaście miesięcy.
Problem ofiar przemocy seksualnej jest bagatelizowany przez wymiar sprawiedliwości. Kobiety nie znają swoich praw w sądzie. Nie wiedzą, że mogą zostać oskarżycielem posiłkowym i mają prawo do adwokata. - Pomoc adwokata należy uzyskać przed pierwszą rozprawą, ale ofiary raczej o tym nie wiedzą - mówi Irena Dawid-Orczyk. - Od pewnego prokuratora usłyszałam: "Lubię, kiedy zgwałcone kobiety są dziewicami, mają połamane ręce i wyglądają jak strzępy ludzkie. Wtedy wiem, że to był gwałt i nie będzie problemów ze stwierdzeniem tego przez wymiar sprawiedliwości". Dopiero niedawno w oddziale Praga Północ warszawskiej prokuratury wprowadzono zasadę, że ofiara gwałtu przesłuchiwana jest tylko raz, w prokuraturze, a nie w komisariacie. Skrócenie procedury wielokrotnych przesłuchań i obdukcji lekarskich zasadniczo zmniejsza stres. Coś się zmienia? - Drastycznie odczuwa się brak szkoleń i specjalistów zajmujących się terapią zgwałconych. Ofiary nie wiedzą też, gdzie szukać pomocy - mówi Anna Wadera, psychoterapeuta z Centrum Praw Kobiet. Pieniądze pozwalające funkcjonować organizacjom zajmującym się ofiarami przemocy, także seksualnej, pochodzą najczęściej z zagranicy, rzadziej od gmin i instytucji. - Chałupnictwo zwane inaczej donkiszoterią - mówią o programach pomocy poszkodowanym kobietom w jednej z dużych fundacji.
O specjalistycznych ośrodkach otwartych całą dobę, jakie działają na Zachodzie, na razie nie mamy co marzyć. Rany i uszkodzenia ciała z czasem się zabliźnią. Uraz psychiczny powoduje problemy przez całe życie. - Jedna z moich pacjentek fakt zgwałcenia trzymała w tajemnicy przed mężem przez dwadzieścia lat. Każde zbliżenie przypominało jej o tragedii. Należy pamiętać, że gwałt to nie tylko problem ofiary, ale i jej bliskich - dodaje dr Zbigniew Izdebski, doradca rodzinny. Kiedy ta sytuacja się zmieni? Na razie policyjni psychologowie zajmują się policjantami, a nie opieką nad ofiarami przestępstw.

Więcej możesz przeczytać w 48/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.