Wodna małpa

Dodano:   /  Zmieniono: 
Dlaczego człowiek chodzi wyprostowany i nie ma - jak szympansy - owłosionego ciała? Większość paleoantropologów uważa, że brak owłosienia i poruszanie się na dwóch nogach to konsekwencje zmiany warunków życia - przodkowie człowieka musieli wyjść z lasu na gorące, porośnięte jedynie trawami sawanny. Ostatnio wśród naukowców coraz poważniej rozważana jest jednak teoria wodnej fazy w ewolucji. Człowiek nigdy nie pływał jak delfin, ale żył w płytkich przybrzeżnych wodach - był "pingwinem tropików" i to może być kluczem do zrozumienia wielu naszych wyjątkowych cech.

"Naga małpa" - tak zatytułował jedną ze swych książek poświęconych ewolucji człowieka znany amerykański popularyzator nauki i biolog Desmond Morris. Tytuł dobrze oddaje to, kim, oczywiście tylko z biologicznego punktu widzenia, jesteśmy. Znany naukowiec Jared Diamond określił nawet człowieka jako kolejny (ściśle rzecz biorąc - czwarty) gatunek szympansa. Zapewne brzmi to obrazoburczo, ale rzeczywiście jesteśmy nagą małpą, z którą szympansy spokrewnione są bliżej niż z gorylami czy orangutanami.
Człowiek jest jednak małpą niezwykłą. I to nie tylko ze względu na nieprawdopodobne zdolności umysłowe, związane przede wszystkim z wielkością i budową mózgu (trzykrotnie większego niż u szympansów) oraz zdolnością komunikowania się za pomocą mowy. Jesteśmy bowiem, jak napisał Morris, dziwną, bo jedyną wśród naczelnych, nagą małpą, poruszającą się w postawie wyprostowanej na dwóch nogach. Jak doszło do powstania tak szczególnej fizjonomii? Przed 10 mln lat utworzyła się w Afryce gigantyczna dolina ryftowa. Ten wielki rów, odgrodzony z obu stron górami, rozdzielił pewne żyjące na tym terenie małpy - wspólnych przodków ludzi i szympansów. Część z nich znalazła się po zachodniej stronie doliny, gdzie jak dawniej rosły w wilgotnym klimacie lasy równikowe. Po wschodniej natomiast stronie środowisko stało się suche i gorące - dawny las przerodził się w sawannę porośniętą głównie trawą i nielicznymi drzewami. Dowodem na to jest fakt, że tylko na wschód od doliny ryftowej udało się odkopać szczątki przodków współczesnego człowieka.
Zdaniem naukowców, właśnie konieczność życia na sawannie miała decydujący wpływ na ewolucję i wygląd naszych przodków, a poprzez to i nas samych. Egzystowanie w takim środowisku wymagało bowiem zupełnie innych przystosowań niż te, które były przydatne do życia w tropikalnym lesie. Chodzenie na dwóch nogach chroniło np. przed upałem. Jak bowiem wykazały obliczenia, w pozycji pionowej na działanie promieni słonecznych wystawiona jest dwukrotnie mniejsza powierzchnia ciała niż w wypadku postawy czworonożnej. Ponadto przy poruszaniu się na dwóch kończynach uwolnione zostały ręce, dzięki czemu nasi przodkowie mogli zacząć wytwarzać narzędzia i posługiwać się nimi. Teoria sawanny, zdaniem jej zwolenników, doskonale tłumaczy również naszą nagość (tak naprawdę nie jesteśmy jednak goli - mamy tyle samo włosów co szympansy, z tą różnicą, że są one znacznie cieńsze i mniejsze). Dzięki temu możliwe jest szybkie obniżanie temperatury ciała poprzez pocenie - po gołym ciele pot może swobodnie spływać i parować.
Nie wszystkich przekonała jednak ta teoria. W 1930 r. wybitny brytyjski oceanograf prof. Alister Hardy stwierdził, że u ludzi, podobnie jak u ssaków morskich, występuje dość gruba warstwa tłuszczu (u małp jest o wiele cieńsza). W jego głowie zrodziła się koncepcja, że być może przodkowie człowieka w toku ewolucji byli zmuszeni do życia, przynajmniej częściowo, w środowisku wodnym. Z obawy przed kompromitacją i kpinami Hardy przedstawił swą "heretycką" teorię dopiero 30 lat później - w 1960 r. Środowisko naukowe przyjęło ją sceptycznie. Warstwa tłuszczu była potrzebna nagim hominidom (czyli przedstawicielom rodziny człowiekowatych) do utrzymywania stałej temperatury ciała podczas zimnych nocy - argumentowali zwolennicy sawanny. Natomiast w ciągu gorącego dnia krew łatwo przenikała przez warstwę tłuszczu do skóry i tam odprowadzała ciepło. Poza tym, podkreślali przeciwnicy radykalnej hipotezy Hardy’ego, nie ma żadnych kopalnych dowodów, że nasi przodkowie byli "wodnymi" małpami. W sukurs brytyjskiemu naukowcowi postanowiła przyjść Elaine Morgan - z wykształcenia antropolog, a z zawodu dramaturg. Porównując funkcjonowanie organizmu człowieka i zwierząt, stwierdziła, że mamy wiele cech, których istnienia nie jest w stanie satysfakcjonująco wytłumaczyć teoria sawanny. Na przykład mamy dziesięć razy więcej komórek tłuszczowych niż inne małpy, a poza tym znajdują się one tuż pod skórą, podobnie jak u hipopotamów, delfinów czy fok. Podobnie jak wiele wodnych zwierząt, płaczemy łzami, czego nie robią inne naczelne. Straciliśmy owłosienie - jak morskie ssaki. W odróżnieniu na przykład od szympansów mamy szczątkowe błony między palcami rąk i nóg. Potrafimy świetnie nurkować i pływać, czego nie umieją inne małpy człekokształtne. Udaje nam się wstrzymywać oddech pod wodą i świadomie go kontrolować, co mogło się przyczynić do powstania zdolności artykułowania dźwięków, a więc narodzenia się mowy. Nasze noworodki potrafią wstrzymywać oddech w wodzie i bez lęku pływać delikatnie zanurzone w pozycji brzuchem do dołu.
Hardy i Morgan tłumaczyli również, dlaczego poruszamy się w postawie wyprostowanej. To pływanie, a nie sawanna, uwolniło nam ręce. Ich teoria "wodnej" małpy były wyszydzane przez paleoantropologów. Reakcja ta wydaje się usprawiedliwiona - w latach 70. i 80. znajdowano szczątki przodków człowieka wyłącznie na sawannowych terenach Afryki.
Tymczasem, jak można chociażby przeczytać w jednym z ostatnich numerów tygodnika "New Scientist", hipoteza związków człowieka z wodą powoli wychodzi z lamusa i zaczyna się o niej gorąco dyskutować w środowisku naukowym. Jeden z najbardziej utytułowanych paleoantropologów i zwolenników teorii sawanny - prof. Philip Tobias z Uniwersytetu Wit-watersrand w Johannesburgu - zrewidował ostatnio swoje poglądy. Na terenach, które dzisiaj porasta sawanna i na których odkopano liczące 2,7 mln lat kości przodków człowieka, udało mu się bowiem odkryć skamieniałe szczątki lian z tego samego okresu. Musiał tutaj rosnąć las. Pozostałości drzew i zwierząt leśnych niedawno odkryto na terenach, gdzie udało się odkopać liczący około 4 mln lat szkielet Lucy, samicy australopiteka. Co więc przyczyniło się do uwolnienia rąk naszych przodków, jeśli nie była to sawanna? "Teorię sawanny możemy spokojnie wyrzucić za okno" - cytuje Tobiasa tygodnik "New Scientist".
Nie są to zresztą jedyne odkrycia, które zachwiały pewnością zwolenników teorii sawanny. Na jednej z wysp Oceanu Indyjskiego odkryto kamienne narzędzia datowane na 900 tys. lat i wykonane przez przedstawiciela gatunku Homo erectus. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że aby się dostać na wyspę, trzeba pokonać liczący 19 km szerokości bardzo głęboki rów morski. Mało prawdopodobne, aby pitekantrop potrafił konstruować tratwy i w ten sposób pokonać przeszkodę wodną. Musiał więc ją przepłynąć wpław, a to z kolei wymagało bardzo dobrych umiejętności poruszania się w wodzie.
Z kolei Marc Verhaegen z Centrum Studiów Antropologicznych w Putte w Belgii twierdzi, że budowa zębów hominidów, a dokładnie ich szkliwa, wykazuje zdumiewające podobieństwo do zębów ssaków przystosowanych do życia w środowisku bagien i nadbrzeżnej roślinności. Nowe spojrzenie na temat ewolucji człowieka przyniosły również przeprowadzone niedawno badania zespołu Michaela Crawforda, biochemika z Institute of Brain Chemistry and Human Nutrition University of North London. Śledząc ewolucję człowieka, można zauważyć, że 200 tys. lat temu nastąpił nagły wzrost wielkości mózgu u pierwszych przedstawicieli gatunku Homo sapiens (jest on większy o ponad 50 proc. niż u Homo erectus). Taka radykalna zmiana, zdaniem brytyjskich naukowców, mogła nastąpić tylko w środowisku bogatym w dwa specyficzne kwasy tłuszczowe - DHA i AA. Odgrywają one bardzo ważną rolę w tworzeniu błon komórkowych neuronów i ścian naczyń krwionośnych. Problem polega na tym, że odpowiednią ilość DHA i AA mogła dostarczyć wyłącznie dieta obfita w ryby i owoce morza.
Wszystkie te argumenty zmuszają do krytycznego spojrzenia na hipotezę sawanny. Być może, jak twierdzi Desmond Morris, obie teorie da się pogodzić. Kilka milionów lat temu nasi przodkowie mogli bowiem się przystosować do życia w środowisku wodnym (na przykład nad brzegiem afrykańskich jezior albo mórz), a dopiero stamtąd ruszyć na podbój sawanny. Mogło być również tak, że nasi dalecy przodkowie, żyjący kilkanaście milionów lat temu, przystosowali się do środowiska wodnego i nauczyli się chodzić na dwóch nogach. Część ich potomków została zmuszona do życia na sawannie i dała początek rodzinie człowiekowatych. Natomiast pozostałe na terenach leśnych "wodne" małpy z jakichś powodów ponownie nauczyły się chodzić na czterech kończynach, dając początek dzisiejszym trzem gatunkom szympansów. Jak było naprawdę, rozstrzygną zapewne kolejne odkrycia szczątków naszych bliższych i dalekich przodków.
Więcej możesz przeczytać w 1/2001 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.