Znaki czasu

Dodano:   /  Zmieniono: 
Komputer i Internet to symbole XX wieku, które zdecydowanie zdystansowały pozostałe w plebiscycie radiowej Trójki i tygodnika "Wprost" (notabene głosowano głównie w Internecie). Znakiem minionego stulecia są też - zdaniem głosujących - takie zjawiska, jak elektryfikacja (sama elektryczność jest wynalazkiem XIX wieku), lot na Księżyc, ogłoszenie teorii względności, wynalezienie bomby atomowej, panowanie i upadek totalitaryzmów.
Słuchacze Trójki i czytelnicy "Wprost" wybrali

Komputer i Internet to symbole XX wieku, które zdecydowanie zdystansowały pozostałe w plebiscycie radiowej Trójki i tygodnika "Wprost" (notabene głosowano głównie w Internecie). Znakiem minionego stulecia są też - zdaniem głosujących - takie zjawiska, jak elektryfikacja (sama elektryczność jest wynalazkiem XIX wieku), lot na Księżyc, ogłoszenie teorii względności, wynalezienie bomby atomowej, panowanie i upadek totalitaryzmów. Zastanawia stosunkowo wysoka pozycja coca-coli (najdroższej marki świata) oraz spódniczki mini (ciekawe, czy w kusej wersji Mary Quandt, czy w umiarkowanej André CourrŻges’a). Sporo głosów oddano na papier toaletowy - nie wiadomo, czy z powodu rozbrajającej praktyczności tego produktu, czy dlatego, że jest podobno najtrafniejszą metaforą życia. Z XX wiekiem w małym stopniu kojarzą się uczestnikom plebiscytu drapacze chmur - czyżby dlatego, że w Polsce ich praktycznie nie ma? Nie dostrzeżono też niczego nadzwyczajnego w lalce Barbie, którą wymyślił późniejszy konstruktor rakiet Jack Ryan i która znalazła na świecie ponad pół miliarda nabywców.
"Komputer to urządzenie zastępujące jednocześnie retortę alchemika, pałeczkę prestidigitatora, księgę mędrca, szkicownik artysty i skrzynkę narzędziową rzemieślnika" - powiada matematyk i fizyk Roger Penrose. Nie stwarza jednak wiedzy ani świata (na razie) - co najwyżej je odtwarza lub przetwarza. Robi to wszakże bardzo szybko, oszczędza więc czas, którego ludziom zawsze brakowało. "Zaoszczędzony czas sam nie tworzy żadnej treści. Banał po przetworzeniu pozostaje banałem" - mówi Penrose. Amerykanie ujmują to dosadniej: "Shit in, shit out" (g... na wejściu, g... na wyjściu). Urządzenie to jedynie stwarza możliwości. W tym sensie przypomina retortę alchemika: cudownych przemian może w niej dokonać tylko wtajemniczony.
Komputer oszczędza czas; Internet, czyli globalna sieć, kondensuje przestrzeń. Wynalazki te nawiązują więc w pewnym sensie do teorii względności Einsteina (na szóstym miejscu w plebiscycie). W teorii tej czas i przestrzeń nie są wielkościami absolutnymi.
Komputera i Internetu nie należy jednak przeceniać. Dotychczas żadnemu pecetowi nie udało się przecież pomyślnie przejść tak zwanego testu Turinga. Stałoby się tak dopiero wtedy, gdyby człowiek rozmawiający z nim nie potrafił stwierdzić, czy ma do czynienia z innym człowiekiem, czy z maszyną. Żaden komputer nie rozstrzygnął też sformułowanego przez Kurta Gödla matematycznego problemu samoreferencji, to znaczy nie potrafił określić prawdziwości bądź fałszywości stwierdzenia: "To zdanie jest kłamstwem". Jeżeli bowiem uznać je za prawdziwe, to jest ono fałszywe, jeśli zaś przyjąć, że jest fałszywe, to jest prawdziwe. Komputerowi przypisujemy możliwości, których nie ma (pytanie, kiedy je uzyska). W jakimś sensie jest on więc współczesnym przedmiotem magicznym.
Podziw, przerażenie i praktyczność - to czynniki, które rozstrzygają przy wyborze symboli XX wieku. Co ciekawe, decydowały też o tym, co ceniono w wieku XIX - stuleciu kolei, telegrafu, telefonu i samochodu. Paradoksalnie, podziw dla wynalazków-symboli oraz zainteresowanie ich stroną praktyczną przejawiały raczej masy, przerażeni zaś byli najczęściej intelektualiści i artyści. Trwało to przez cały wiek XIX oraz prawie cały wiek XX. Dla mas postęp stanowił źródło zachwytu i nadziei, dla intelektualistów - udręki i lęku. Kiedy lud angielski zachwycał się zmechanizowanymi fabrykami, William Blake, poeta, malarz i filozof, uważał je za dzieła szatana. Gdy masy cieszyły się, że nowe wynalazki i technologie wyzwolą je z jarzma harówki, Thomas Carlyle, Alexis de Tocqueville czy Friedrich Nietzsche lamentowali, że mechaniczny świat - w latach 20. minionego stulecia sugestywnie pokazany przez Charliego Chaplina w filmie "Dzisiejsze czasy" - degraduje ciało, umysł i duszę człowieka. Krótko mówiąc: nowoczesny świat to ziemia jałowa. W efekcie społeczeństwo doby kultury masowej stało się bezpostaciowym tłumem - bezwolnym, bezmyślnym, podatnym na manipulacje i groźnym. Przekonaliśmy się o tym, kiedy na scenę wkroczyły XX-wieczne totalitaryzmy.
Odwrócenie się intelektualistów i artystów - tkwiących mentalnie jeszcze w XIX wieku - od techniki i postępu jest o tyle zrozumiałe, że ograniczyły ich rolę jako inżynierów dusz, zmniejszyły ich wpływ na społeczeństwo.
Ludzie żyjący w XX wieku przejęli od swoich dziewiętnastowiecznych przodków zadowolenie z praktycznej użyteczności nowych wynalazków i technologii. Szybko jednak zaczęli im przypisywać możliwości, których nigdy nie miały. Wyraźnie to widać w opiniach uczestników plebiscytu. Wielu z nich jest przekonanych, że domowymi komputerami od dawna można sterować za pomocą głosu, że wyposażono je w funkcję uczenia się, że potrafią tłumaczyć teksty z dowolnego języka. Niektórzy głosujący twierdzą, że istnieją już szczepionki genowe na większość groźnych chorób, klonuje się ludzi i wszczepia hodowane w laboratoriach organy. Jak zauważa Robert Nisbet, amerykański filozof i moralista z kręgu tzw. nowego konserwatyzmu, na dźwięk słowa "technika" ludzie na ogół nie myślą o rzeczywistych urządzeniach i maszynach, lecz złowieni na haczyk abstrakcji pogrążają się w świecie przedmiotów ogólnych i nieokiełznanej fantazji. Wówczas technice przypisuje się albo nadzwyczajne funkcje, albo uznaje się ją za symbol opresji i tyranii. To zależy od społecznego otoczenia.
Zdecydowana większość zjawisk - symboli XX wieku (30 na 33) oceniana jest pozytywnie. Negatywne skojarzenia budzi przede wszystkim bomba atomowa, choć źródło jej niszczącej siły jest dla wielu intrygujące. Musi przecież budzić zdumienie, jak wiele energii ukrywa się w jądrze atomu. Jeśli nie jest ono poddawane działaniu żadnej siły, energia ta jest stosunkowo mała, rośnie zaś niepomiernie, gdy jądro próbujemy rozbić, czyli odsunąć od siebie jego składniki. Aż strach pomyśleć, ile powstałoby energii, gdyby udało się rozbić kwarki (subatomowe składniki jądra). Być może pojedynczy atom byłby wówczas źródłem energii porównywalnej do tej, która uwolniła się podczas wybuchu bomby nad Hiroszimą?
Negatywnie oceniono też totalitaryzmy. Ideologiczna podbudowa dla tej formy władzy i państwa powstała już w starożytności (za proroka totalitaryzmu uważa się Platona), choć aż do XX wieku nie została wprowadzona w życie albo była realizowana w formie szczątkowej (na przykład w carskiej Rosji). Arnold Toynbee, brytyjski historyk, uważa, że totalitaryzm potrzebował podglebia w postaci masowego społeczeństwa, masowej kultury i środków masowego przekazu. Dlatego jego urzeczywistnienie było możliwie dopiero w XX stuleciu. Totalitaryzm zepsuł jednak wizerunek tego wieku, nadając mu piętno stulecia zbrodni. Jak na epokę masowej kultury przystało, miniony wiek miał jednak holly-woodzkie zakończenie, czyli happy end. Wygaszono przecież większość konfliktów, a co najmniej piąta część ludzkości żyje we względnym dobrobycie, korzystając z nowoczesnych technologii, w tym komputerów i Internetu. Czy XXI wiek będzie epoką cybersybarytyzmu?

Więcej możesz przeczytać w 2/2001 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.