Jakim prawem

Jakim prawem

Dodano:   /  Zmieniono: 
Gdyby prosta, ludowa filozofia surowej kary nie była fałszywa, dawno rozwiązano by problem przestępczości
 
Mąż opatrznościowy

Wszyscy ostatnio dużo piszą o minis-trze Lechu Kaczyńskim, więc i ja pozwolę sobie na kilka słów. Minister bardzo dobrze "wstrzelił się" w społeczną tęsknotę za bezpieczeństwem i porządkiem. Zbiera zasłużone pochwały, stał się jednym z najbardziej popularnych i lubianych polityków. Ciekawe, jak długo dane mu będzie kontynuować szlachetną misję?
Skutki wzmożonej aktywności ministra nie ominęły nawet mojego domu. Baśka, wyznająca te same poglądy co minister, ma powody do dumy i satysfakcji. Bo okazało się, że jej mąż, od lat naukowo zajmujący się prawem karnym i przestępczością, jest jakimś durnowatym i szkod-liwym liberałem, któremu się wydaje, że czegoś się nauczył. Czego tu się uczyć, skoro sprawa jest dziecinnie prosta: należy surowo przygrozić, ostro przywalić i nie cackać się z kryminalistami, a wtedy nam, porządnym ludziom, będzie się żyło lepiej i wygodniej. Ludowa filozofia karania ośmiesza tak zwanych specjalistów. Im mniej ktoś uczył się i czytał, tym jest mądrzejszy, bo ma umysł nie skażony brudnymi miazmatami liberalizmu i humanitaryzmu. Pani Stasia, pan Józio, pan Franek i pani Melania są największymi ekspertami od przestępczości i karania. Tak samo jak pan Lech, który uczył się prawa pracy, pan Stefan, który zna się na owadach, i pani Basia - moja osobista małżonka, prawnik ogólny i wychowawczyni czeredy dzieci. Vox populi, vox Dei. Trzeba się więc poddać i samokrytycznie przyznać, że sporą część życia zmarnowałem na uczenie się jakichś głupot oderwanych od rzeczywistości i kompletnie nieprzydatnych w praktyce. Niech więc poniższe uwagi zostaną potraktowane jak mój łabędzi śpiew.
Gdyby prosta, ludowa filozofia surowej kary nie była fałszywa, dawno rozwiązano by problem przestępczości i nie powracałby on jak bumerang w każdej nowej epoce. A powraca dlatego, że zasada surowości ponad wszystko prędzej czy później prowadzi do nadużyć władzy i wywołuje bunt. Bunt tego samego ludu, który niedawno surowości żądał. Mechanizm zjawiska jest mniej więcej taki: zagrożeni przestępczością żądamy surowych kar. Przychodzi wielki reformator, upragniony zbawca, który zaostrza kodeks karny i wydaje wytyczne organom ścigania. Organy te nie są jednak głupie i zalecenia wykonują w specyficzny sposób. Skoro trzeba łapać i sadzać przestępców na masową skalę, robotę należy zracjonalizować. I zgarnia się tych, których zgarniać najłatwiej, którzy nie wymagają długotrwałych wysiłków. Po co się uganiać bez powodzenia za zawodowcami, skoro w zasięgu ręki tylu nieporadnych, bezdomnych, pijaczków, narkomanów i innych nędzarzy. Wysiłek niewielki, stuprocentowy sukces, dobra statystyka i pochwały. Sypią się oskarżenia i wyroki, zapełniają więzienia, ale najwyżsi protektorzy nie są zadowoleni, bo przestępczość nie jest jeszcze wypleniona. Trzeba więc zdwoić wysiłki i sięgać po jakichś nowych klientów. Poszerza się krąg podejrzanych o nielegalny handel, korupcję, oszustwa podatkowe, aborcję, pornografię, hazard i Bóg wie jeszcze jakie grzechy. Coraz trudniej być tzw. porządnym człowiekiem, bo policja w każdej chwili może zapukać do drzwi albo zgarnąć na ulicy ojca, brata, syna, szwagra lub siostrzeńca. Pod byle jakim zarzutem, prawdziwym lub fałszywym, i w dodatku nie wiadomo, czym się to skończy. Coraz trudniej odróżnić, kto jest przestępcą, a kto nie.
Gdy władza walcząca z przestępczością wdziera się do naszego domu, nie jest już przyjacielem i opiekunem. Staje się wrogiem. I w końcu lud ją usuwa, a nowi przywódcy zdejmują lub rozluźniają okowy. Dlatego każdy przewrót, każda zmiana społeczna roi się od żądań wolności, przestrzegania praw człowieka i uczciwego wymiaru sprawiedliwości. A lud wyzwolony już wkrótce zaczyna narzekać, że jest niebezpiecznie, że szaleje przestępczość, wymiar sprawiedliwości cacka się z kryminalistami, korzystającymi z jakichś praw człowieka i domniemania niewinności. Zaczyna się ucieczka od wolności i zjawia się minister Lech Kaczyński. Mąż opatrznościowy, wyraziciel naszych tęsknot i pragnień, zbawca narodu. Może dzięki ministrowi AWS wygra wybory parlamentarne, by mógł on dalej prowadzić krucjatę? A może za pięć lat Lech Kaczyński zostanie prezydentem RP? Pożyjemy, zobaczymy. A swoją drogą ciekawe, jak Lech Kaczyński poprowadzi swoją kolejną polityczną grę. Trudniejszą i ważniejszą od poprzednich.
Więcej możesz przeczytać w 2/2001 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.