Nonsens

Dodano:   /  Zmieniono: 
Mnożenie bytów politycznych ponad miarę tłumaczy się tylko ambicjonerstwem. Balon pompowany ambicją trzech inicjatorów unosi się w powietrze w centrum polskiej sceny politycznej. Spróbuję możliwie krótko opisać, dlaczego jest to nonsens i czemu nie wróżę mu przyszłości. Więcej, odmawiam uczestnikom tego przedsięwzięcia kwalifikacji politycznych, do których pretendują.
Demokracja, najprościej mówiąc, sprowadza się do tworzenia społeczeństwu alternatywy wyborczej, pozwalającej sformować zdolną do rządzenia większość. Gdy partie są dwie, wybór wydaje się jasny, wszyscy walczą o ruchome centrum i powściągają ekstremizmy. Gdy są trzy, układanka nadal jest w miarę stabilna.
 
Balon pompowany ambicją trzech inicjatorów unosi się w powietrze w centrum polskiej sceny politycznej. Spróbuję możliwie krótko opisać, dlaczego jest to nonsens i czemu nie wróżę mu przyszłości. Więcej, odmawiam uczestnikom tego przedsięwzięcia kwalifikacji politycznych, do których pretendują.
Demokracja, najprościej mówiąc, sprowadza się do tworzenia społeczeństwu alternatywy wyborczej, pozwalającej sformować zdolną do rządzenia większość. Gdy partie są dwie, wybór wydaje się jasny, wszyscy walczą o ruchome centrum i powściągają ekstremizmy. Gdy są trzy, układanka nadal jest w miarę stabilna. Przy czterech ugrupowaniach bywa już znacznie trudniej. Z tego punktu widzenia na cóż POT: Płażyński - Olechowski - Tusk? Gdyby nurt liberalno-konserwatywny nie miał reprezentacji, gdyby polska centroprawica była rozbita jak w roku 1993, gdyby cały pomysł pojawił się jako nadzieja na zjednoczenie, a nie zamysł destrukcji, można by patrzeć nań inaczej.
Nie ma partii bez dyscypliny i nie ma dyscypliny bez lojalności i powściągania własnych ambicji. O polskiej polityce decydują nie tyle programy i poglądy, ile postawy i charaktery.
W tym punkcie wyborca może bez trudu ocenić, jaka to wspólna skaza łączy POT. Otóż każdy z założycieli - i Płażyński, i Tusk, i Olechowski - ma za sobą identyczną przygodę. Każdy z nich w organizacji, którą współtworzył, przegrał rywalizację o przywództwo lub zrezygnował z niej. Płażyński w AWS, Tusk w Unii Wolności, Olechowski niegdyś w Ruchu Stu nie umieli przekonać do swoich koncepcji. W takiej sytuacji człowiekowi, który rozumie sens zorganizowanej polityki, pozostają dwa wyjścia, zgodne z zasadą lojalności i solidarności. Walczyć dalej o swoje racje lub usunąć się, zrezygnować, ewentualnie wstępując do innej partii. Wyjście trzecie, polegające na mnożeniu ponad miarę bytów politycznych, tłumaczy się tylko ambicjonerstwem.
POT jest więc pomysłem bez sensu. Politycznie i charakterologicznie. Z faktu, że Olechowski pokonał Krzaklewskiego w pierwszej turze i nie doszedł do drugiej tury z Aleksandrem Kwaśniewskim, wynika tylko jedno. Obaj okazali się złymi kandydatami dla centroprawicy. Olechowski zaszkodził Krzaklewskiemu i Krzaklewski zaszkodził Olechowskiemu, a obaj na pewno pomogli w zwycięstwie Kwaśniewskiemu. POT już bardzo zaszkodził Unii Wolności i trochę AWS, i na pewno działa na korzyść SLD. Jak widać, znajomość zasad orkiestracji polityki w ustroju demokratycznym nie jest najmocniejszą stroną trzech dyrygentów poszukujących najlepszej orkiestry.
Więcej możesz przeczytać w 3/2001 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.