Zatrudnię hakera

Zatrudnię hakera

Dodano:   /  Zmieniono: 
Profesjonalni internetowi włamywacze znajdują się na liście poszukiwanych pracowników. Za chwilę przejmę uprawnienia administratora sieci w dużym banku. Będę mógł czytać listy elektroniczne wszystkich pracowników. Niektóre są bardzo śmieszne - mówi siedzący przy klawiaturze komputera siedemnastoletni Maciek. Piętnastoletni Robert pokazuje, jak dzwonić z domowego telefonu, nie płacąc za to ani grosza. Wystarczy podłączyć do linii jedno małe urządzenie. Szesnastoletni Andrzej zapowiada, że zaraz zmieni zawartość strony WWW producenta samochodów osobowych.
 

- Robię to dla zabawy. Bardzo często niedługo po włamaniu przywracam oryginalną wersję serwisu. Zależy mi tylko na sprawdzeniu się - tłumaczy. Wszystko to dzieje się na spotkaniu młodych warszawskich włamywaczy internetowych. - Nie jesteśmy przestępcami. Prawdziwy haker nie kradnie, nie niszczy, nie szkodzi. Chce tylko sprawdzać i doskonalić swoje umiejętności - zapewniają. - Haker to pojęcie wywodzące się z czasów, kiedy dostęp do komputerów, a co za tym idzie - do zapisanych w nich programów i informacji, mieli tylko nieliczni: naukowcy, wojsko, rząd - wyjaśnia Jarosław Sygitowicz, były administrator i programista, dzisiaj redaktor naczelny serwisu internetowego LinuxNews.pl. - Amerykańscy studenci hołdujący hipisowskim hasłom uznali, że dostęp do informacji jest dobrem wspólnym. Jeśli jakiś urząd państwowy lub wielka korporacja przechowuje tajne dane, nie pozwalając na ich upublicznienie, to moralnym obowiązkiem jest je wykraść i udostępnić społeczeństwu.
Nie wszyscy hakerzy przestrzegają jednak tego kodeksu etycznego. Często internetowe włamanie powodowane jest chęcią zysku. Jednej z najgłośniejszych prób sieciowego przestępstwa dokonano ostatnio w związku z konkursem zorganizowanym przez portal Arena, w którym główną nagrodą było audi TT. - Na podstawie reguł, jakimi rządziła się zabawa w pierwszej fazie, haker rozpracował procedurę mającą doprowadzić do zwycięstwa. Nie chodziło o włamanie, lecz elektroniczne wyłudzenie. Na szczęście w najważniejszej części rozgrywki zmieniliśmy jej mechanizm, udaremniając oszustwo. Komisja nie uznała zwycięstwa włamywacza, a sprawa trafiła do warszawskiej prokuratury - mówi Leszek Bogdanowicz z portalu Arena.pl. W październiku zeszłego roku inny haker, uczeń policealnego studium techniki internetowej o pseudonimie Flatcat, włamał się na stronę Komendy Wojewódzkiej Policji w Katowicach, zmieniając jej zawartość. Zrobił to z kawiarenki internetowej. W listopadzie krakowski sąd skazał na rok więzienia 22-letniego Andrzeja G. za to, że włamał się do komputera miejscowego biznesmena, niszcząc zapisane na dysku wartościowe dane. Doprowadzenie do sądu i skazanie było możliwe dzięki uporowi poszkodowanego, nieźle orientującego się w informatyce, który dostarczył policji dokładny zapis przestępczej operacji. Miesiąc temu uczeń warszawskiego liceum, siedemnastoletni Marek W., założył na amerykańskim serwerze kopię strony WWW Powszechnego Banku Kredytowego, aby zdobyć numery kart kredytowych jego klientów. Sprawą zajmuje się prokuratura.
Polscy hakerzy, mimo chuligańskiego lub nawet przestępczego charakteru wielu ich działań, nie mogą narzekać na brak ofert uczciwej pracy. Sporo firm wychodzi z założenia, że włamywacze są wybitnymi znawcami systemów i sieci, a zatem idealnymi kandydatami na administratorów i specjalistów od bezpieczeństwa sieciowego. Poszukując pracy, lepiej jednak przedstawiać się jako "antyhaker". - Jest tajemnicą poliszynela, że jedno doświadczenie wynika bezpośrednio z drugiego. Niełatwo podczas wstępnej rozmowy zadać dobremu informatykowi pytanie: czy był pan hakerem? Wchodzimy na grząski grunt trudnych do sprawdzenia referencji. Prawdziwi włamywacze nie chwalą się swoimi wyczynami, nawet jeśli nie weszli w konflikt z prawem - mówi Piotr Wielgomas, prezes firmy Bigram.
- Nie mamy zwyczaju ani też nie musimy dawać ogłoszeń prasowych. Prawdziwi mistrzowie w swoim fachu wiedzą, jak do nas trafić - mówi Aleksander Czarnowski z firmy AVET, zajmującej się bezpieczeństwem sieciowym. Od byłych hakerów poza niekaralnością oczekuje się doskonałych umiejętności. - Najlepsi nie kończyli renomowanych szkół. W informatyce na tak zaawansowanym poziomie nadal liczą się przede wszystkim pasja i doświadczenie - stwierdza Czarnowski. Hakerzy pracują przy audycie bezpieczeństwa oraz przeprowadzają testy penetracyjne systemów informatycznych. Mówiąc językiem bardziej zrozumiałym, włamują się do systemu klienta na jego życzenie. Oprócz tego muszą bronić swojej sieci, a trzeba wiedzieć, że ataki na systemy informatyczne firm zajmujących się bezpieczeństwem zdarzają się nawet kilkanaście razy na dobę.
Komputerowych włamywaczy będą też chętnie zatrudniać firmy telekomunikacyjne (z TP SA na czele) i zajmujące się integracją systemów (Prokom, ComputerLand), dostarczyciele usług internetowych oraz banki. Ich doświadczenie przyda się przy zabezpieczaniu zasobów w sieci lub tworzeniu systemów. - Do tego potrzeba więcej wiedzy i wyobraźni niż do najbardziej wyrafinowanego włamania - przekonuje Aleksander Czarnowski.
Doskonałym miejscem pracy dla hakera może być także... policja. - Zgodnie z prawem przestępca komputerowy nie ma szans na zatrudnienie u nas - zastrzega komisarz Krzysztof Paradowski z Komendy Głównej Policji. - Jeżeli jednak przyjmiemy, że haker to ktoś o ponadprzeciętnych umiejętnościach informatycznych, będzie w policji mile widziany, zwłaszcza jeśli tym zdolnościom towarzyszy łatwość nawiązywania kontaktów i żyłka detektywistyczna.
Czy zatem każdy, kto był hakerem, może administrować systemem komputerowym? - Taka osoba jako pracownik może budzić zastrzeżenia ze względu na swój profil psychologiczny. Trudno zbudować zgrany zespół, jeśli ma się w nim znaleźć osobowość, ktoś nieprzeciętnie zdolny, przyzwyczajony do samodzielnej pracy, w dodatku o nieco anarchicznych skłonnościach - twierdzi szef firmy Bigram. Z tą opinią zgadza się Marcin Krasowski, webmaster firmy WebLab. - Hakerzy niechętnie podporządkowują się narzuconym regułom i wbijają w garnitur. Zatrudnienie kogoś, kto potrafi dotrzeć do najpilniej strzeżonych tajemnic informatycznych, musi napełniać szefów firm niepokojem. Dlatego byli komputerowi włamywacze wybierają często karierę poza wielkimi korporacjami - dodaje Marcin Krasowski.
Więcej możesz przeczytać w 3/2001 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.