Skandale

Dodano:   /  Zmieniono: 
Na granicy tysiącleci koło plemiennego rozumienia sztuki, religii i Polski zrobiło pełny obrót. Zgodnie z definicją, którą znajdujemy w "Dziejach sześciu pojęć" Władysława Tatarkiewicza, dzieło sztuki może zachwycać, wzruszać lub wstrząsać. Instalacja w warszawskiej Zachęcie przedstawiała scenę rażenia Jana Pawła II przez meteoryt. Dwójka posłów uznała to wydarzenie artystyczne za skandal, potraktowała rzecz dosłownie: twórca ugodził kamieniem papieża.
Zamiast przelać swe oburzenie na papier, posłowie ulżyli sobie i podobiźnie Ojca Świętego; odwalili głaz, aby ani im, ani papieżowi nie ciążył. Nie mam wątpliwości, że uważali swój czyn za chrześcijański. Gdyby na tym skończyli, uznać by to można za przykład naiwności widza. Gest pomocy plastikowej podobiźnie papieża odpowiada swoją naiwnością postępkowi poganina, który widząc w kościele krzyż ciążący Chrystusowi, zdejmuje go z ramion posągu.
Prawdziwym skandalem nie była jednak ani instalacja z papieżem, ani naiwna pomoc, której udzielili jego wizerunkowi posłowie. Jest nim dopiero oświadczenie posła Tomczaka, wysyłające dyrektora Zachęty Andę Rottenberg do Izraela, aby tam realizowała podobnie gorszące pomysły. Udział w tworzeniu stereotypu Żyda - gorszyciela i bogobójcy - to był właśnie jeden z tych grzechów Kościoła, za które przepraszał Ojciec Święty urbi et orbi.
Kolejnym skandalem jest więc list ponad 90 posłów do ministra kultury z żądaniem odwołania Andy Rottenberg z Zachęty, aby uchronić sztukę naszego narodu przed obcymi wpływami. Trzeba przypomnieć, że po raz pierwszy od pół wieku Zachęta stała się w ostatnich latach żywą i pres-tiżową galerią, która kreowała niejedno wydarzenie artystyczne. Pod dyrekcją pani Rottenberg przestała być pustą, zakurzoną i nudną świątynią sztuki, a jest miejscem konfrontacji, manifestacji artystycznych, także skandali.
Moim zdaniem, aktorsko-szwoleżerska szarża Olbrychskiego na zestaw fotosów "Naziści" mieściła się całkowicie w konwencji. Pomysł - w istocie naruszający prawa odtwórców ról - by zidentyfikować ich z nazizmem był bezczelny i spotkał się z oporem. Zamiast żądać odwołania dyrektorki Zachęty, Olbrychski przeciął szablą własny wizerunek, broniąc się przed idiotyzmem pseudoartysty. Wkrótce potem recytował w tejże galerii wiersz Słonimskiego z okazji odsłonięcia tablicy upamiętniającej prezydenta Narutowicza. Zabił go sfanatyzowany endek. Nie mógł uznać polityka, który deklarował się jako niewierzący, a wybrany został między innymi głosami mniejszości żydowskiej. Na granicy tysiącleci koło pogańskiego, plemiennego rozumienia sztuki, religii i Polski zrobiło pełny obrót.
Więcej możesz przeczytać w 4/2001 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.