Dyktatura betonu

Dodano:   /  Zmieniono: 
Za kulisami dyskusji o sensie stawiania tamy w Nieszawie odbywa się wielkie liczenie: potencjalni inwestorzy zastanawiają się, ile da się zarobić na budowie i eksploatacji nowego stopnia wodnego.
Kto zarobi na budowie tamy w Nieszawie 

Na pewno chodzi o wielkie pieniądze - co najmniej miliard złotych. Zarobić mają przede wszystkim osoby związane z konsorcjami przymierzającymi się do budowy tamy. Skorzystać mają także wysoki urzędnik Ministerstwa Środowiska oraz posłowie z tego regionu. Przewiduje się, że budżet państwa pokryje maksymalnie 15 proc. kosztów budowy, czyli przeznaczy na nią ok. 150 mln zł (w najniższej wersji kosztów). Resztę mają wyłożyć przedsiębiorcy. Oficjalnie inwestora wyłoni przetarg. Powstały już dwa konsorcja, które mają postawić tamę. Pierwsze tworzą Energopol i Hydrobudowa, drugie-firmy skupione wokół Elektrimu, między innymi ABB, Elektrownie Szczytowo-Pompowe. Istnieje też koncepcja powołania holdingu spółek, które miałyby się zająć budową stopnia wodnego Nieszawa-Ciechocinek.


Rzeczpospolita Kujawska
Zarobić mogą też przedsiębiorstwa budowlane oraz firmy produkujące beton i surowce do jego wytwarzania, działające na terenie Kujaw, na przykład czekające od kilku lat na prywatyzację Bydgoskie Kopalnie Surowców Mineralnych. Wśród osób zainteresowanych przeforsowaniem projektu budowy tamy w Nieszawie wymienia się posłów tego regionu oraz ministra środowiska Antoniego Tokarczuka, który był wojewodą bydgoskim, po 1994 r. dyrektorem Przedsiębiorstwa Budowy Obiektów Użyteczności Publicznej "Budopol" w Bydgoszczy, a od 1997 r. prezesem zarządu tej firmy. - Nie potrafię powiedzieć, czy minister ma udziały w tej lub innej firmie budowlanej z tego regionu. Uważam, że powinno to pozostać jego prywatną sprawą - wyjaśnia Katarzyna Karpińska, rzeczniczka ministra.

Budżet płaci i traci kontrolę
Żeby w Nieszawie zarobić, trzeba najpierw zainwestować. Nikt dokładnie nie wie ile. 4 stycznia tego roku na spotkaniu sejmowych komisji Ochrony Środowiska, Zasobów Naturalnych i Leśnictwa, Samorządu Terytorialnego i Polityki Regionalnej oraz Finansów Publicznych poseł-sprawozdawca Władysław Skrzypek podał kwotę 460 mln USD. Z kolei wedle opracowania Hydroprojektu, tama ma kosztować 1071 mln zł, czyli 250 mln USD. W projekcie zaakceptowanym przez Komitet Ekonomiczny Rady Ministrów wskazano kwotę 250 mln USD. - Z mojego doświadczenia wynika, że koszt szacunkowy inwestycji hydrotechnicznych okazuje się w praktyce zwykle dużo wyższy od wstępnie przewidywanego - uważa dr Janusz Żelaziński, ekspert w tej dziedzinie. - Skąd państwo weźmie pieniądze na tę inwestycję? Przecież 30 proc. tam znajdujących się w Polsce wymaga napraw, finansowanych z budżetu - dodaje Jacek Bożek z Klubu Gaja.
Przeciwnicy budowy tamy w Nieszawie zwracają uwagę na to, że państwo miałoby dopłacać do komercyjnego przedsięwzięcia, z którego potem nie będzie czerpać korzyści. - W moim odczuciu, jest to próba wyciągnięcia grubych pieniędzy z państwowej kasy - ocenia Janusz Żelaziński. - To dziwne, że stroną zarabiającą ma być prywatne konsorcjum, które oczekuje od państwa wyłożenia 150 mln zł - dodaje Ireneusz Chojnacki z WWF (Światowy Fundusz na rzecz Przyrody).
Przyszłe zyski z inwestycji w Nieszawie również stawiane są pod znakiem zapytania. Z wyliczeń wynika, że za 1 MWh wytwarzanej tam energii trzeba będzie płacić średnio 50 USD, a w krajach Unii Europejskiej wolnorynkowe ceny energii nie przekraczają 10-20 USD za 1 MWh. Zysk jest jednak możliwy, gdyż obecnie w Polsce preferowani są - na mocy rozporządzenia ministra gospodarki - dostawcy wykorzystujący tzw. źródła niekonwencjonalne, czyli między innymi elektrownie wodne.

Beton i tablica Mendelejewa
Przedstawiciele Ministerstwa Środowiska uważają, że jeśli nie dojdzie do budowy tamy w Nieszawie, konieczne będzie rozebranie stopnia Włocławek, a jest w nim "cała tablica Mendelejewa" oraz ok. 350 tys. ton betonu. - Co z tym zrobić? Wysadzić? Ciąć laserami? Gdzie składować? Kto miałby zapłacić za nowe ujęcie wodne dla Włocławka? - pyta Wanda Bielakowska z Ministerstwa Środowiska. Nie wiadomo też, co zrobić z toksycznymi związkami znajdującymi się na dnie zbiornika.
Przeciwnicy tamy argumentują, że ma ona pełnić funkcję elektrowni wodnej i przynosić dochód, użytkownik elektrowni będzie więc musiał utrzymywać wysoki poziom wody w zbiorniku. - Albo pełne zbiorniki, albo ochrona przed powodzią - mówią. - Zbiornik chroniący przed powodzią powinien być albo pusty, albo półpełny, przygotowany na przyjęcie fali powodziowej. Nieprawdą jest również twierdzenie, że tama w Czorsztynie uratowała te tereny przed zalaniem w czasie powodzi w 1997 r. Jak wynika z przeprowadzonych badań, w Czorsztynie poziom wody dzięki zbiornikowi obniżył się co prawda o 1,5 m, ale już w Starym Sączu i Nowym Sączu tylko o 0,5 m.

Odstraszanie turystów
Zwolennicy budowy twierdzą, że korzyści odniosłyby gminy, głównie wskutek rozwoju turystyki i rekreacji. - Dla rekreacji cenniejsza jest dzika rzeka niż sztuczny zbiornik brudnej wody - dowodzi dr Janusz Żelaziński. Podaje on przykład tamy Velleest na Loarze (wybudowano ją w 1985 r.), gdzie po czterech latach doszło do tak silnej eutrofizacji (przeżyźnienia), zanieczyszczenia zbiornika oraz rozrostu glonów, że zakazano kąpieli. A tam, gdzie nie można się kąpać, nie ma turystów i wędkarzy. Rozwój turystyki w regionie może się więc okazać mitem. Przeciwnicy zapory powołują się też na przykład Renu, argumentując, że po postawieniu zapór na nim znacznie częściej dochodziło tam do powodzi, a regulacja rzeki nie przyniosła niczego dobrego.
Zwolennicy projektu przekonują, że na budowie zarobią mieszkańcy regionu, gdyż zostaną tam zatrudnieni. Konkretnie - stworzono by 560 miejsc pracy. - To demagogia - twierdzą przeciwnicy tamy. - Prace budowlane wykonywać będą specjalistyczne maszyny obsługiwane przez fachowców.
Decyzja w sprawie budowy ma zapaść w tym miesiącu: 8 marca rząd będzie obradować na temat aspektów ekologicznych, a na kolejnym spotkaniu, zaplanowanym w Nieszawie, powie "tak" lub "nie".

Więcej możesz przeczytać w 11/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.