Tajemnica śmiechu

Dodano:   /  Zmieniono: 
Gdzie w mózgu zlokalizowany jest ośrodek poczucia humoru? Za nasze poczucie humoru odpowiedzialny jest znajdujący się tuż nad prawym okiem fragment struktury zwanej płatem czołowym - obwieścił niedawno na konferencji naukowej Północnoamerykańskiego Towarzystwa Radiologicznego dr Dean Shiabata z University of Rochester School of Medicine. Jego zespół monitorował za pomocą funkcjonalnego rezonansu magnetycznego (fMRI) aktywność mózgu trzynastu osób.

Dzięki temu można było zaobserwować, które obszary są aktywne podczas słuchania przez badanych dowcipów oraz oglądania zabawnych rysunków.


Rejon śmiechu
"Interesowało nas, jakie rejony tego najważniejszego organu człowieka wysyłają sygnał podczas puenty kawału, a więc wtedy gdy ludzie zaczynają się śmiać. Porównywaliśmy je potem z aktywnością mózgu w czasie słuchania pozostałej części dowcipu" - relacjonuje Shiabata. Druga część badania polegała na prezentowaniu zabawnych oraz nie pobudzających do śmiechu obrazków. Okazało się, że zarówno podczas oglądania dowcipnych rysunków, jak i wysłuchiwania puenty żartów uaktywniał się określony fragment prawego płata czołowego. "Na podstawie wcześniejszych eksperymentów odkryliśmy, że rejony mózgu, które okazały się odpowiedzialne za poczucie humoru, przejawiają również nienormalną aktywność u osób dotkniętych depresją" - mówi Shiabata. Prawdopodobnie w przyszłości w wykrywaniu tej choroby można się będzie posłużyć funkcjonalnym rezonansem magnetycznym.
Czy w takim razie naukowcom udało się rozwiązać zagadkę, gdzie w mózgu rodzi się poczucie humoru? Na ostateczną odpowiedź trzeba będzie jeszcze poczekać. Należy bowiem wyjaśnić kwestię, czy rzeczywiście tylko obszar wskazany przez Deana Shiabatę odpowiada za śmiech. Dwa lata temu Itzhak Fried z Medical School z University of California stwierdził w trakcie badań kory mózgowej 16-latki cierpiącej na epilepsję, że kiedy dotykał elektrodą pewnej części jej mózgu, dziewczyna wybuchała śmiechem, przy czym jego intensywność zależała od siły pobudzenia. Gdy było ono niewielkie, pacjentka się uśmiechała, a przy silnych impulsach elektrycznych zaczynała chichotać. Pobudzany elektrodami rejon miał średnicę niecałych dwóch centymetrów i znajdował się w tak zwanym obszarze SMA, czyli dodatkowym polu ruchowym. Jest on również częścią płatów czołowych, ale położoną wyżej niż miejsce wskazane przez Shiabatę. Być może więc poczucie humoru jest na tyle złożonym zjawiskiem, że odpowiadają za nie dwa (a może więcej?) rejony mózgu.

Szczur by się uśmiał
Rezultaty badań amerykańskich naukowców podważają hipotezę, którą wysunął swego czasu prof. Robert Provine z Uniwersytetu Maryland w Baltimore. Postanowił on poszukać odpowiedzi na pytanie, co śmieszy ludzi. W tym celu jego studenci badali, z czego się śmieją mieszkańcy miasteczka akademickiego. Gdy zauważyli kogoś roześmianego, podchodzili i pytali o powód wesołości. Okazało się, że w ponad 80 proc. wypadków wybuchy radości nie miały nic wspólnego z humorystyczną sytuacją. Ludzie po prostu cieszyli się, spotykając znajomych. Profesor Provine doszedł na tej podstawie do wniosku, że humor odgrywa niezwykle istotną rolę w komunikacji społecznej, tak jak śpiew u ptaków. Dlatego, zdaniem tego naukowca, za poczucie humoru odpowiadają starsze ewolucyjnie rejony mózgu. Wyniki badań Shiabaty i Frieda wyraźnie jednak wskazują, że ośrodek odpowiedzialny za śmiech umiejscowiony jest w korze mózgowej, a więc obszarze najmłodszym ewolucyjnie, decydującym o naszym człowieczeństwie.
Potwierdza to inny niezwykle ważny fakt. Jesteśmy jedynymi śmiejącymi się istotami. Wprawdzie, co zaobserwował niedawno prof. Jaak Panskepp z uniwersytetu stanu Ohio, są do tego zdolne również szczury, ale wydają wtedy niesłyszalne dla człowieka ultradźwięki. Naukowiec przekonał się o tym, łaskocząc gryzonie. Trudno jednak porównywać popiskiwanie szczurów wynikłe z zadowolenia z niezwykle rozbudowanym poczuciem humoru u ludzi. "Śmieją się" również szympansy, ale ich grymasy wyrażające radość, choć przypominają ludzką mimikę, są tylko namiastką naszego poczucia humoru.

Akt wrogości czy twórczości?
Stanowimy więc jedyny gatunek, dla którego humor odgrywa niezwykle ważną społeczną rolę. Ale dlaczego? Nad odpowiedzią na to pytanie głowią się od ponad dwóch tysięcy lat najtęższe umysły, z najwybitniejszymi filozofami na czele. Według żyjącego na przełomie XVI i XVII wieku angielskiego myśliciela i teoretyka państwa Thomasa Hobbesa, życie społeczne to nieustająca walka wrogich jednostek. Dlaczego jednym z jej przejawów nie miałby być śmiech? Przecież bardzo często żartujemy z innych. Do koncepcji tej nawiązał ostatnio amerykański prof. Charles R. Gruner z uniwersytetu stanu Georgia. Twierdzi on, że każda humorystyczna sytuacja ma swojego zwycięzcę i pokonanego. Śmiech jest więc walką, zrytualizowanym sposobem rozładowywania agresji.
Nie wszyscy, rzecz jasna, podzielają ten pesymistyczny pogląd. Wiele badań wskazuje na to, że umiejętność ta stanowi element integrujący. W samotności śmiejemy się 30 razy rzadziej, a często robimy to po prostu dlatego, że inni się śmieją. Nie są to wcale przejawy rywalizacji. Prof. William Fry, od wielu lat zajmujący się badaniem poczucia humoru, twierdzi nawet, że sytuacje humorystyczne są wysublimowanym aktem twórczym. Aby coś nas rozbawiło, musimy bowiem często łączyć obiekty nie mające z sobą nic wspólnego i tworzyć relacje między nimi.

Śmiech na zdrowie
Powyższe teorie z pewnością nie wyjaśniają przyczyn istnienia śmiechu. Nauka może jednak potwierdzić ponad wszelką wątpliwość, że dobry humor rozładowuje napięcie i pozytywnie wpływa na nasze samopoczucie. Jak wynika z wielu badań, stare porzekadło "śmiech to zdrowie" jest prawdziwe. Krzysztof Szymborski, polski naukowiec pracujący w USA, przytacza w swojej książce "Poprawka z natury" przypadek wyleczenia amery-kańskiego pisarza Normana Cousinsa. W 1964 r. Cousins zapadł na ciężką chorobę autoimmunologiczną i zdenerwowany bezradnością lekarzy postanowił sam zadbać o swój stan zdrowia. Przestał przyjmo-wać leki i rozpoczął terapię śmiechem. "Cousins, leżąc w hotelowym łóżku, godzinami oglądał komedie braci Marx oraz odcinki telewizyjnego programu 'Ukryta kamera'. Kuracja okazała się zadziwiająco skuteczna i opisał ją później najpierw w artykule opublikowanym w jednym z renomowanych amerykańskich czasopism medycznych, 'New England Journal of Medicine', a następnie, po otrzymaniu tysięcy listów od czytelników, w osobnej książce" - pisze Szymborski. Późniejsze badania potwierdziły dobroczynny wpływ śmiechu na ciśnienie krwi oraz proces wydzielania substancji uśmierzających ból. Co ważniejsze, okazało się, że wspomaga on też system odpornościowy (podwyższa poziom immunoglobulin A i limfocytów T), jest znakomitym ćwiczeniem mięśni brzucha, pobudza aktywność mózgu i poprawia wentylację płuc. Dlatego w niektórych szpitalach Nowego Jorku zatrudnieni są na stałe klowni. Ich zadaniem jest zabawianie chorych dzieci. Podobne akcje zaczęto przeprowadzać również w polskich szpitalach. Na razie przebrani terapeuci z fundacji Dr Clown odwiedzają pięć warszawskich placówek. Wszędzie przyjmowani są z entuzjazmem. Niedługo klowni mają zacząć bawić chore dzieci w Sosnowcu, Krakowie i na Lubelszczyźnie.
Kilka lat temu w Stanach Zjednoczonych powstało stowarzyszenie na rzecz terapii humorem (AATH). Jego członek, neurolog Barry Bittman, przypomina, że badania jednoznacznie dowodzą, iż kiedy się śmiejemy, uśmiechamy, opowiadamy dowcipy, w naszym organizmie zachodzą pozytywne procesy biologiczne. Nie można jednak traktować humoru jako panaceum. "Jest on cennym narzędziem, ale sam w sobie nie wystarcza, żeby wyleczyć człowieka" - dodaje Bittman. Prezes AATH, psycholog Edward Dunkelblau, podkreśla, że śmiech wcale nie musi być superskutecznym lekiem. Warto jednak spróbować i dołączyć humor do tradycyjnych metod leczenia.

Więcej możesz przeczytać w 6/2001 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.