Polskie i niepolskie

Polskie i niepolskie

Dodano:   /  Zmieniono: 
Dużo bogatsze od Polski kraje starają się przyciągać kapitał zagraniczny, bo ich rozwój może być wtedy jeszcze szybszy
W wielu debatach o gospodarce, bardziej demagogicznych niż fachowych, oceny i twierdzenia opierają się na rozróżnieniu: "polskie-niepolskie". Dla "narodowej" i "ludowej" strony tej debaty to, co jest traktowane jako polskie, ma być z definicji lepsze niż to, co w domyśle lub wprost jest uznawane za "niepolskie". Taka operacja na słowach może dla wielu nieść spory ładunek emocji. Przy bliższym wejrzeniu łatwo jednak zauważyć, że prowadzi ona na manowce, o co zresztą chodzi wielu jej autorom. W omawianym rozróżnieniu mamy bowiem mnóstwo niejasności i zwykłego myślowego bałaganu.
Odnieśmy je do jednostek, do których się ono najczęściej stosuje, a mianowicie do przedsiębiorstw (firm). Zauważymy wtedy, że za omawianym rozróżnieniem kryją się co najmniej cztery całkiem różne stany rzeczy albo inaczej - całkiem różne znaczenia.
1. Za polskie uznaje się przedsiębiorstwo z przewagą polskiego kapitału, a za zagraniczne - firmę, gdzie dominuje kapitał zagraniczny. To rozdzielanie wydaje się oczywiste, ale w praktyce wcale takie nie jest. O charakterze kapitału danej firmy, zwłaszcza dużej, orzekamy na podstawie cech jej udziałowców, a wśród nich bywają inne firmy. Rozróżnienie "polskie-niepolskie" musimy więc dalej zastosować wobec nich; nie zawsze jest to proste.
2. W publicznych debatach i w mediach o naturze firm rozstrzyga się na podstawie innego kryterium, którego nie formułuje się zwykle wprost, a ujawnia poprzez zastosowanie: o "narodowości" firmy ma decydować narodowość jej władz, a zwłaszcza jej prezesa. W tym ujęciu firmą polską jest przedsiębiorstwo kierowane przez Polkę lub Polaka, nawet jeśli cały jej kapitał jest zagraniczny. Niektórzy mówią o przedsiębiorstwie z "polską tożsamością".
3. Jeszcze inne popularne ujęcie sprowadza "polskość" przedsiębiorstwa do nazwy, która kojarzy się z polską gospodarką z odpowiedniego okresu, najczęściej z PRL. Na tej zasadzie za "polską" jest uznawane na przykład przedsiębiorstwo Elektrim, choć przeważa w nim kapitał zagraniczny, a na jego czele stoi dzielna Amerykanka. Na podobnej zasadzie firmę Opel trzeba by traktować jako niemiecką, mimo że należy do koncernu General Motors, w którym dominuje kapitał amerykański; a firmę Rover jako brytyjską, choć parę lat temu kupił ją BMW, gdzie przewagę ma kapitał niemiecki. Nazwy kojarzące się z "polskością" firm sięgają niekiedy okresów wcześniejszych niż PRL. Można tu przytoczyć przykład Banku Handlowego czy Pekao SA. W obydwu instytucjach przeważa kapitał zagraniczny. Pierwszą sprywatyzowano za czasów poprzedniej koalicji, a drugą - obecnej.
4. Wreszcie w ostatnim często spotykanym pospolitym ujęciu za "polskie" uznaje się po prostu przedsiębiorstwo działające w Polsce. Spotkałem się na przykład niedawno - i to w fachowym czasopiśmie - ze zdaniem: "Polskie przedsiębiorstwo Netia, w którym dominuje kapitał zagraniczny".
Bitwa na etykietki nie ułatwia rozwiązywania ważnych ludzkich problemów. Dlatego nie warto opierać sądów i decyzji na niejasnym, wieloznacznym - jak widać - rozróżnieniu: "polskie - niepolskie" albo toczyć sporów, czy do nazwy "gospodarka rynkowa" dodać określenie "społeczna", czy też nie. Znacznie bardziej produktywne jest zupełnie inne podejście: określać ważne społeczne problemy (m.in. bezrobocie), wywodzić z nich jasno określone cele (na przykład umożliwić firmom szybsze tworzenie miejsc pracy) i wreszcie - posługując się najlepszą fachową wiedzą - wybrać najskuteczniejsze środki (sposoby, narzędzia) osiągania owych celów. W ten sposób tworzy się merytoryczny program dla osoby, firmy czy państwa. W wypadku programu dotyczącego zbiorowości, na przykład przedsiębiorstwa czy kraju, trzeba mieć dodatkowo zorganizowaną siłę, aby wybrane środki móc w praktyce zastosować. Dlatego w polityce przeplata się działalność merytoryczna i polityczna.
Weźmy wielki cel: szybko i systematycznie nadrabiać dystans w poziomie życia między Polską a Zachodem. Niezbędnym środkiem do realizacji tego celu jest zapewnianie Polsce szybko rosnącej masy dobrze inwestowanego kapitału. Bez kapitału nie ma miejsc pracy i nie ma rozwoju. Bardzo ważne, aby szybko rósł zasób kapitału krajowego. A skąd się on bierze? Między innymi z zysków rodzimych firm, a te z kolei zależą od jakości warunków gospodarowania: od wysokości podatków, określonych przez wielkość publicznych wydatków, od presji na wzrost płac, od prostoty i przejrzystości prawa itp. Walka o dobrą politykę gospodarczą jest więc walką o rozwój krajowego kapitału i w ogóle - walką o rozwój.
Dużo bogatsze od nas kraje starają się dodatkowo przyciągać kapitał zagraniczny, bo ich rozwój może być wtedy jeszcze szybszy. Nie przyciąga się go skutecznie - na dłuższą metę - przez specjalne przywileje, ale przez nadanie krajowej gospodarce stabilności i dynamiki, co sprawia, że jest ona atrakcyjna dla każdego inwestora. Dobra polityka gospodarcza zapewnia więc zarówno rozwój krajowego kapitału, jak i uzupełnia go kapitałem zagranicznym.

Więcej możesz przeczytać w 11/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.