Wyrodni bracia

Dodano:   /  Zmieniono: 
Niemcy z zachodu nie chcą już wrzucać pieniędzy w poenerdowską beczkę bez dna. "Niemcy wschodnie znajdują się na krawędzi upadku" - ocenił w wewnątrzpartyjnym dokumencie Wolfgang Thierse, wiceszef SPD i przewodniczący Bundestagu. To beczka bez dna, obszar stagnacji i braku własnych inicjatyw, enklawa bezrobotnych frustratów i siedlisko skrajnej prawicy... Mimo że w odbudowę byłej NRD wpompowano 1,2 bln marek, nowe landy nie uwolniły się od wizerunku "gorszych Niemiec". Dziesięć lat po zjednoczeniu różnice między wschodem i zachodem państwa wcale się nie zacierają.

W pokojach Urzędu Socjalnego przy Karl-Marx-Strasse w Berlinie-Neukölln zmieniono ustawienie mebli. Biurka stoją teraz tak, by pracownicy nie znajdowali się w zasięgu rąk petentów. Obelżywe zachowanie, chwytanie za ręce, drapanie, plucie są tu nagminne. Narastająca agresja ubiegających się o zasiłki zmusiła dyrekcję do zatrudnienia ochrony. Urząd przy Karl-Marx-Strasse obsługuje 40 tys. odbiorców pomocy socjalnej. Na zapomogi wydano tam w ubiegłym roku ponad 400 mln marek. W całych Niemczech w 2000 r. wyasygnowano na ten cel 40 mld marek. Tegoroczne obciążenia nie będą mniejsze.
Jeszcze przed kilkoma miesiącami, gdy świętowano dekadę unii niemiecko-niemieckiej, jedynie nieliczni zwracali uwagę, że rozwój wschodnich Niemiec odbywa się dzięki finansowej krop-lówce z zachodu. Dziś tylko nieliczni silą się na podkreś-lanie sukcesów. To prawda, że w trójkącie Halle-Bitterfeld-Merseburg (Saksonia-Anhalt) znów dymią kominy. W przedwojennym przemysłowym sercu Niemiec, w okolicach Drezna-Lipska-Chemnitz (Saksonia), ruszyła produkcja mikrochipów, a wkrótce mają powstać dwie montownie Porsche i Volkswagena. W Eisenach i Jenie (Turyngia) otwarto największą fabrykę Opla w Europie i inwestuje się w centrum przemysłu optycznego. Wszystko to jednak za mało, by nadrobić zaległości półwiecza. Jak obliczył ekonomista prof. Wilhelm Krelle, była NRD zbliży się do poziomu rozwoju zachodnich Niemiec tylko pod warunkiem, że przez dziesięć lat wzrost gospodarczy na wschodzie będzie co najmniej o 7 proc. PKB wyższy niż po drugiej stronie Łaby. Tymczasem począwszy od 1997 r. nowe landy rozwijają się wolniej niż stare. Nawet w ubiegłym, szczególnie pomyślnym roku, gdy wzrost gospodarczy Niemiec sięgnął 3,1 proc. PKB, w byłej NRD wyniósł on zaledwie 2 proc.
Według Matthiasa Gabriela, byłego ministra gospodarki w Saksonii-Anhalt, bezrobotni Ossis "nie mogą ciągle patrzeć przez okna, jak inni parkują swoje samochody. (...) Nam potrzeba przede wszystkim własnej inicjatywy". 47-letni Gabriel, urodzony i wykształcony w byłej NRD, domaga się, by rząd od 2005 r. zaprzestał finansowania nowych landów w dotychczasowej formie, gdyż wśród jego krajan rozprzestrzeniła się "mentalność biorców". Obecnie z kasy federalnej i z Brukseli do nowych landów płynie co roku strumień 153 mld marek. Oznacza to, że do każdego Niemca na wschodzie przeciętny Wessi dopłaca 2,5 tys. marek rocznie. Obywatele zachodnich landów nie mają już jednak ochoty wrzucać pieniędzy w beczkę bez dna. Wokół przewodniczącego Thierse i byłego ministra Gabriela gromadzi się obóz tych, którzy proponują, by była NRD stanęła wreszcie na własnych nogach. Wsparcie finansowe miałoby być ograniczone wyłącznie do tych regionów, gdzie taka pomoc jest nieodzowna. Ale i w tym wypadku lista biorców byłaby długa. Na poenerdowskiej prowincji są obszary, zwłaszcza na obrzeżach dawnych centrów przemysłowych, gdzie pracy nie ma co drugi obywatel.
Minister finansów Hans Eichel zapowiedział optymistycznie, że w tym roku uda się w Niemczech zmniejszyć bezrobocie do 9 proc. Jeśli nawet powiedzie się plan stworzenia 500 tys. nowych miejsc pracy, a tym samym obniżenia liczby bezrobotnych do 3,6 mln, to sytuacja w nowych landach niewiele się zmieni. Zgodnie z danymi Federalnego Urzędu Pracy, podczas gdy na przełomie roku 2000/2001 bezrobocie na zachodzie republiki nie przekroczyło 8 proc., na wschodzie wzrosło do 18,7 proc. Co więcej, statystyka nie obejmuje zatrudnionych na czas ograniczony i na stanowiskach dotowanych ani osób przeszkalanych na koszt państwa. Po ich uwzględnieniu rzeczywisty odsetek bezrobotnych w byłej NRD przekroczyłby 25 proc. W styczniu 2001 r. armia pozbawionych pracy liczyła ponad 4 mln osób. Biorąc pod uwagę, że minister Eichel przewiduje w tym roku spadek tempa wzrostu gospodarczego Niemiec do 2,6 proc., poprawa sytuacji w byłej NRD pozostaje w sferze pobożnych życzeń.
Hans Diether Dammann, dyrektor bońskiego biura informacji o eksporcie, uważa, że tegoroczna wartość eksportu Niemiec wyniesie 1,25 bln marek i pobije rekord z ubiegłego roku. Rośnie produkcja w branży telekomunikacyjnej, informatycznej, elektronicznej, elektrotechnicznej, budowy maszyn i chemicznej. Eksport do krajów Azji zwiększył się w ubiegłym roku o 25 proc., dynamicznie rozwija się sprzedaż do państw Europy Środkowej i Wschodniej. Eksperci Niemieckiego Instytutu Badań nad Gospodarką podkreślają jednak, że rezultaty te osiągane są głównie przez przemysł zachodnich landów.
Klaus von Dohnanyi, ceniony znawca gospodarki, na łamach "Die Zeit" napisał bez ogródek, że po zjednoczeniu "nastąpiła drastyczna deindustrializacja rozległych połaci wschodnich Niemiec". Zdymisjonowany minister Gabriel uważa, że jedynym sposobem na przełamanie gospodarczego klinczu byłej NRD jest wymuszenie własnej inicjatywy obywateli. Przewodniczący Thierse podziela tę opinię, ale ze względów psychologicznych proponuje utrzymać dotacje dla wschodnich landów do 2010 r. Oznacza to, że transfer pieniędzy z zachodu na wschód sięgnąłby astronomicznej sumy 2,5 bln marek. Thierse przekonuje, że po rozszerzeniu UE Niemcy wschodnie otrzymają znacznie mniej środków na wsparcie rozwoju regionalnego, dlatego przedtem muszą zostać objęte "nową ofensywą inwestycyjną".
Gerhard Schröder - choć ogłosił, że rozwój wschodnich landów jest dla niego rzeczą ważną - musi balansować między uciążliwymi Ossis i łożącymi na nich, pięciokrotnie liczniejszymi wyborcami z zachodu. SPD nie zajęła stanowiska wobec tez Thiersego i postulatów Gabriela. Socjaldemokraci wiedzą, że "sytuację trzeba uzdrowić", tylko nie wiedzą, jak się do tego zabrać. Po dziesięciu latach od zjednoczenia wizję "kwitnących krajobrazów" kanclerza Helmuta Kohla przesłoniła rzeczywistość z berlińskiego Urzędu Socjalnego przy Karl-Marx-Strasse...

Więcej możesz przeczytać w 7/2001 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.