Cel publiczny

Dodano:   /  Zmieniono: 
W gospodarce przestrzennej widać, jak brak etyki przeradza się w brak estetyki. Uczestniczę w pracach Konferencji Inwestorów. Jest to społeczna inicjatywa na rzecz pokony-wania blokad w procesie projektowania i budowania. Wydawałoby się, że środowisko, w którym rej wodzą przedstawiciele wielkich firm, powinno się skupiać głównie na lobbingu na rzecz prywatnych interesów. Tymczasem w centrum sporu na temat zagospodarowania przestrzennego znajdują się inwestycje celu publicznego.
 
Uczestniczę w pracach Konferencji Inwestorów. Jest to społeczna inicjatywa na rzecz pokony-wania blokad w procesie projektowania i budowania. Wydawałoby się, że środowisko, w którym rej wodzą przedstawiciele wielkich firm, powinno się skupiać głównie na lobbingu na rzecz prywatnych interesów. Tymczasem w centrum sporu na temat zagospodarowania przestrzennego znajdują się inwestycje celu publicznego. Dziś projektują je, realizują i zarządzają nimi firmy prywatne lub państwowe, przekształcone tak, by spełnić wymogi konkurencji. Autostrady i inne inwestycje liniowe napotykają te same trudności, które zna każdy, kto zetknął się z budownictwem.
Jak spowodować, aby inwestorski tor przeszkód zastąpić przejrzystą, obliczalną w czasie procedurą? Jak usunąć niejasności ustaw i procesu podejmowania decyzji? Jak planowanie przestrzenne uczynić regulatorem zagospodarowania, a nie jedynie frustrującą inwentaryzacją przypadkowych efektów działań skądinąd zgodnych z prawem?
W Sejmie znajduje się rządowy projekt nowej ustawy o zagospodarowaniu przestrzennym. Urzędnicy ministerialni podjęli ćwiczenie znane z powieści "Lampart" Lampedusy: wszystko zmienić tak, aby wszystko pozostało bez zmiany. Na szczęście posłowie stronnictw nie dali się zwariować. Jeśli już chcemy wzorować naszą ustawę na prawie niemieckim (przypomnijmy, że w średniowieczu większość polskich miast powstała zgodnie z tym prawem), róbmy to konsekwentnie. Oddzielmy sferę strategicznych decyzji przestrzennych od lokalnych sporów, w których ginie wszelka myśl o dobru wspólnym, wychodzącym poza granice przestrzenne gminy i czasowe - najbliższych wyborów samorządowych. Mieszkańcy wsi, dzielnicy czy miasta nie wyznaczą drogą politycznych negocjacji sieci dróg ani gazociągów. Powinni szukać odpowiedzi na pytanie "jak", a nie "czy w ogóle" i "co".
Nie wszystko jest czystą polityką. Dobra polityka przestrzenna jest nią w niewielkim stopniu. Tylko w takim, aby wybierać do władz lokalnych tych, którzy za żadne pieniądze nie zgodzą się uznać chaosu przestrzennego za ład ku wygodzie skorumpowanej biurokracji. W gospodarce przestrzennej widać, jak brak etyki przeradza się w brak estetyki.
Więcej możesz przeczytać w 7/2001 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.