Kieszonkowy tłumacz

Kieszonkowy tłumacz

Dodano:   /  Zmieniono: 
Nie musisz już znać obcego języka, aby czytać zagraniczne gazety. Nie musisz też korzystać z usług tłumaczy podczas biznesowych spotkań. Wystarczy, że masz w kieszeni translator, który będzie ci podpowiadał potrzebne zwroty i wyrażenia, gdziekolwiek się pojawisz - twierdzą sprzedawcy i producenci komputerowych tłumaczy.
Czy elektroniczne translatory zastąpią wkrótce drukowane słowniki?

Nie musisz już znać obcego języka, aby czytać zagraniczne gazety. Nie musisz też korzystać z usług tłumaczy podczas biznesowych spotkań. Wystarczy, że masz w kieszeni translator, który będzie ci podpowiadał potrzebne zwroty i wyrażenia, gdziekolwiek się pojawisz - twierdzą sprzedawcy i producenci komputerowych tłumaczy. Nawet najlepszy elektroniczny słownik nie zastąpi znajomości języka obcego; cóż z tego, że urządzenie podpowie słowa nawet w dziesięciu językach, skoro w większości wypadków zrobi to niezgodnie z zwyczajem, kontekstem i duchem języka - bronią się lingwiści, nauczyciele i  lektorzy. - Translator nie pomoże w zrozumieniu filmu, nie ułatwi żywej wymiany zdań, a tym bardziej trudno sobie wyobrazić posługiwanie się nim w sytuacjach bardziej intymnych - wylicza Anna Wolska, nauczycielka języka francuskiego. Cóż jednak zrobić, gdy nie znając języka, wybieramy się w zagraniczną podróż? Elektroniczny tłumacz na pewno zajmuje mniej miejsca niż kieszonkowy słownik.

Uczymy się języków
Coraz większa popularność translatorów nie oznacza na szczęście, że rezygnujemy z nauki języków obcych. Po elektroniczną pomoc sięgają rodzice, którzy chcą, by ich pociechy uczyły się języków. Na rynku pojawiło się wiele urządzeń z serii Language Teacher, które nie tylko tłumaczą tekst, ale także uczą wymowy, akcentu i gramatyki, a nawet pozwalają przeprowadzać sprawdziany. Ponadto zawierają najbardziej przydatne dialogi. - To jedyne na świecie słowniki, które potrafią mówić - mówi Radosław Dziewanowski, student III roku budownictwa na Politechnice Warszawskiej. - Mój elektroniczny tłumacz ma doskonałą bazę amerykańskich idiomów i angielskich czasowników nieregularnych.

Słownik w kieszeni
Bartosz Smoliński, asystent dyrektora w FSO-Daewoo korzysta z elektronicznego tłumacza od pięciu lat. Dzięki temu nie musi zabierać do pracy kilkutomowych słowników polsko-angielskich. Ostatnio urządzenie to było mu pomocne przy tłumaczeniu na angielski artykułów nowego kodeksu spółek handlowych. - Jest o wiele wygodniejsze niż drukowany słownik. Poza tym od razu można w nim znaleźć kilka znaczeń jednego wyrazu i szybciej dostosować je do kontekstu zdania - mówi. - Zasób słów jest na tyle duży, że pozwala mi na czytanie zagranicznej prasy, pisanie własnych publikacji i przygotowywanie się do spotkań - mówi Piotr Krawczyk z firmy Zibi. Większość urządzeń potrafi rozpoznać 300-450 tys. słów, a najbardziej zaawansowane modele zawierają ponad milion angielskich terminów i zwrotów. Dodatkowo potrafią rozpoznać dziesiątki tysięcy terminów prawniczych, medycznych, technicznych i biznesowych.
- Dzięki translatorowi tłumaczę instrukcje obsługi sprzętu - mówi Piotr Brakowiecki, koordynator sprzedaży w jednej z warszawskich firm zajmujących się branżą AGD.

Jedziemy w podróż
Elektroniczny tłumacz to także doskonały towarzysz podróży. Przekonał się o tym Marian Piętak, plastyk z Warszawy, kiedy na początku lat 90. często wyjeżdżał do Norwegii. Za każdym razem zabierał z sobą elektronicznego tłumacza. - Kiedy musiałem się z kimś porozumieć, mówiłem: one moment, please i wyszukiwałem w tłumaczu potrzebne zwroty. Potem pokazywałem tej osobie ekran - opowiada. Najzabawniejsze sytuacje spotykały go w sklepach, a ekspedientki śmiały się, gdy pokazywał ekranik z informacją, co chce kupić. Elektroniczne słowniki najbardziej przydają się w krajach, gdzie mało osób zna język angielski. - Na francuskiej prowincji bez translatora byłbym bezradny - mówi Andrzej Skowroński, pracownik biura podroży.

Notes w długopisie
Większość elektronicznych tłumaczy wyposażono w dziesiątki dodatkowych funkcji. Praktycznie każdy z nich posiada kalkulator, zegarek i gry. Niektóre urządzenia zastępują elektroniczne notesy. Można w nich tworzyć książki adresowe, przeliczać waluty, miary wag i temperatur oraz robić notatki. Nowy model Quicktionary wyglądem przypomina flamaster fluorescencyjny, działa jak skaner i potrafi przetłumaczyć nawet ręczne pismo. Przyszłość najprawdopodobniej będzie należała do translatorów automatycznie przekładających ludzką mowę. - Ale nim to nastąpi, wszyscy wykształceni ludzie będą znali język angielski - optymistycznie twierdzą angliści.

Katarzyna Wypustek
Więcej możesz przeczytać w 8/2001 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.