Podwójna kradzież

Podwójna kradzież

Dodano:   /  Zmieniono: 
Popularny program DivX;) to skradziony wynalazek Microsoftu

Wynalezienie i spopularyzowanie mp3, komputerowego zapisu dźwięku, spowodowało miliardowe straty koncernów nagraniowych. Nielegalnie skopiowane pliki muzyczne można znaleźć na tysiącach serwerów. Ostatnio wojna o prawa autorskie rozszerzyła się na nowe obszary. Jeżeli można ponaddziesięciokrotnie zmniejszyć objętość cyfrowo zapisanej muzyki przy zachowaniu jakości zbliżonej do audio CD, to dlaczego nie zrobić tego samego z filmem na przykład na DVD? Problem polega na tym, że na pomysł ten wpadli najpierw ludzie związani z Microsoftem i to oni są jedynymi legalnymi właścicielami praw do nowego standardu, nazwanego mp4, a znanego szerzej pod tajemniczą nazwą DivX;).


Ta porozumiewawcza emotikona (przymrużenie oka) na końcu nazwy to nic innego jak przyznanie się do kradzieży i namawianie do niej. Wykorzystanie DivXa może bowiem rodzić różne skutki prawne - i to dla wielu osób, nie tylko złodziei pomysłu, którzy korzystając z Microsoftowego systemu kompresji, stworzyli własne darmowe oprogramowanie. Będą oni odpowiadać przede wszystkim za plagiat i stosowanie zasad nieuczciwej konkurencji.
Problemy prawne nie ominą jednak i zwykłych użytkowników DivXa. Przede wszystkim należy wspomnieć o kwestii praw autorskich do utworów kodowanych za pomocą technologii z "przymrużeniem oka". Nowy system kompresji dźwięku jest jedynie nową metodą rozpowszechniania utworów. W żaden sposób nie zawiesza on ani nie zmienia istniejących praw autorskich. Generalnie zatem, jeżeli filmy (nieważne, czy w formacie DivX, czy innym) nie są autoryzowane przez twórcę lub producenta, to jakiekolwiek publiczne rozpowszechnianie ich jest nielegalne.
Nowa technologia zrodziła pytania natury prawnej, które mogą dotyczyć każdego z nas. W wypadku "tajemniczego uśmieszku" problem okazuje się bardziej zawiły niż w wypadku osławionego mp3. Powstaje na przykład pytanie, czy w ogóle można legalnie korzystać z formatu DivX, skoro sama technologia została skradziona, a zatem jest nielegalna. Dysponujemy na przykład prawami autorskimi do filmu, który nakręciliśmy, i chcemy go zakodować w formacie mp4, ale bez opłaty za oryginalny program Microsoftu. Używamy do tego "darmowego" programu. Darmowego, ale kradzionego.
Niestety, nowe technologie powstają tak szybko, że ustawodawcy nie nadążają z dostosowywaniem prawa. Świadczą o tym choćby głośne procesy serwisu Napster, którego twórcy wciąż próbują uniknąć odpowiedzialności za nielegalne rozpowszechnianie muzyki. W amerykańskim sądzie twierdzili oni, że skoro nie jest przestępstwem kopiowanie płyty CD na twardy dysk, a także udostępnienie zasobów swego komputera za pomocą Internetu, to kilkanaście milionów użytkowników serwisu korzysta wzajemnie ze swoich zbiorów całkowicie legalnie. Kilka dni temu sąd w Kalifornii stwierdził jednak, że taki proceder narusza prawa autorskie.
Przypadek DivXa jest bardziej skomplikowany, gdyż na razie nie doszło do sądowych rozstrzygnięć. Dominuje pogląd, że samo używanie nielegalnej technologii jest bezprawne, niezależnie od tego, czy naruszamy prawa autorskie, czy też nie. Można to porównać do sytuacji, w której korzystamy z nielegalnej kopii oprogramowania, twierdząc, że to nie my ją utworzyliśmy. Cóż za różnica? Z punktu widzenia prawa nie ma żadnej.
Z zapisem filmów w pamięci komputera wiążą się jednak kolejne problemy. Choćby kwestia tłumaczenia. Większość filmów dostępnych w Internecie jest nielegalnie kopiowana z DVD lub nagrywana kamerą w kinie. Często są to premierowe tytuły, które oficjalnie nie dotarły jeszcze do Polski. Ścieżki dialogowe do nich jeszcze nie powstały, a zatem nie można ich nawet ukraść. Rodzi się więc nowy proceder: nie autoryzowane przekłady. Zgodnie z polskim prawem samo dokonanie tłumaczenia jest dziełem odrębnym od oryginału, choć zależnym od niego i wymaga zgody właściciela praw. Oczywiście czym innym jest przekład filmu na domowe potrzeby. Bez wątpienia natomiast nielegalne rozpowszechnianie własnego tłumaczenia (na przykład poprzez zamieszczenie go w witrynie WWW) narusza prawa autorskie. Nie ma tu bowiem mowy o prywatnym użytku, gdyż dostęp do naszych stron może mieć nieograniczona liczba osób.

Więcej możesz przeczytać w 9/2001 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.