Świat za zamkniętymi drzwiami

Świat za zamkniętymi drzwiami

Dodano:   /  Zmieniono: 1
DKto i dlaczego chce wziąć udział w reality show Polsatu. la miliona warto zgrzeszyć" - mówi Aleksandra, 36-letnia pracownica hotelu z Gdyni. "Pragnę adrenaliny i silnych przygód. Dzieci są już duże, pora przerwać dotychczasową monotonię życia" - deklaruje Krystyna, 41-letnia położna z Łodzi. "Jestem ekshibicjonistką" - wyznaje Jolanta, 22-letnia geodetka z Zabrza. "Chcę zdobyć wielką popularność i kasę" - nie ukrywa Dariusz, 25-letni specjalista ds. marketingu z Krakowa. "To są drzwi do kariery" - przekonuje Radek, bezrobotny trzydziestolatek z wykształceniem podstawowym z Gorzowa.
Pieniądze, przygoda i sława przywiodły ponad trzysta osób na casting do programu "Dwa światy", polskiego reality show, który za kilka dni ma się pojawić na antenie Polsatu. W ciągu kilku dni realizatorzy wybrali dwieście osób. Widzowie wyłonią spośród nich dwunastu uczestników programu. 80 proc. kandydatów na gwiazdy miało 20-36 lat. Reszta to czterdziesto- i pięćdziesięciolatki. O ile górnej granicy wieku nie określono, o tyle ofert osób młodszych niż dwudziestoletnie nie rozpatrywano, uznając, że są jeszcze niedojrzałe. O pieniądze i sławę postanowili walczyć m.in. marynarz, nauczyciel, ochroniarz, sklepikarz, krupier, szwaczka, murarz, lekarz, rencista, studentka, elektryk, oficer wojska, a także kierownik ze Śląskiej Kasy Chorych i biznesmen.
Na świecie tego typu programy przyciągają olbrzymią widownię. Oczywiście pod warunkiem, że ich uczestnicy są w stanie przykuć uwagę telewidzów przez cały czas, czyli przez kilka miesięcy. Doświadczenia innych telewizji dowodzą, że liczą się przede wszystkim romanse, seks i konflikty między bohaterami oraz ujawnianie ich najbardziej intymnych przeżyć.
Przed realizatorami "Dwóch światów" stoi szczególnie trudne zadanie, gdyż na początku marca TVN rozpoczęła emisję polskiej wersji "Big Brother", konkurencyjnego reality show. Jego pierwszy odcinek obejrzało prawie cztery miliony widzów. By pozyskać większą widownię, uczestnicy polsatowskiego programu muszą być "bardziej atrakcyjni".
- Dobry kandydat to taki, który przejawia silną motywację, nie ma zaburzeń psychicznych i nieprawidłowej osobowości. Uczestnictwo w programie nie jest dla niego ucieczką od dotychczasowego życia, potrafi prawidłowo określić swoje uczucia, jest kreatywny i zaangażowany, ma fantazję, ale w granicach normy - tłumaczy psycholog Anna Jędryczka-Hamera, dokonująca na zlecenie realizatorów wstępnej selekcji chętnych. Najważniejsze jest właściwe zdefiniowanie pojęć "silna motywacja" i "granice normy". Zdaniem Jędryczki-Hamery, ktoś, kto mówi wprost, że zgłasza się do programu dla pieniędzy, nie jest złym kandydatem. Ważna jest natomiast odpowiedź na pytanie, jak silne jest jego pragnienie, co jest gotów zrobić, by zdobyć pieniądze, jakie normy przełamać. Dlatego w indywidualnych rozmowach pytano ochotników także o to, jakich zachowań obawiają się u siebie w czasie trzymiesięcznej izolacji od świata.
- Nie ukrywam, że szukamy ludzi otwartych na śmiałą przygodę, także romans. Ale nie tylko. Dlatego odrzucamy osoby zainteresowane jedynie seksem. Niektóre dziewczyny wcale nie kryły, że ciało jest ich największym kapitałem i są gotowe go "zainwestować" - wyjawia Roman Kurkiewicz, nadzorujący merytorycznie program z ramienia TV 4 i Polsatu.
Żadnych szans nie mieli też urodzeni liderzy. Wśród kandydatów był m.in. oficer wojska, typowy dowódca. Komisja uznała, że w ciągu tygodnia z uczestników show stworzyłby karny oddział i "pomaszerował z nim na wojnę". - Potrzebujemy ludzi barwnych, mających jakieś pasje; silnych, ale nie na tyle, żeby zdominować innych. Chcemy, aby trwał między nimi spór o przywództwo na różnych płaszczyznach - mówi Roman Kurkiewicz. Podczas eliminacji odpadali także zapatrzeni w siebie indywidualiści, którzy w trakcie wstępnych testów nie umieli współpracować z pozostałymi uczestnikami. Odrzucono kilka osób mających kłopoty z koordynacją ruchów, co wskazywało, że będą nadmiernie pobudliwe. - Nadaktywność jest nienaturalna, może być przejawem choroby - mówi Anna Jędryczek-Hamera. - Niektórzy ludzie cierpią na chorobę afektywną dwubiegunową. Występują u nich okresy zwiększonej wydolności organizmu, kiedy zmniejsza się poczucie krytycyzmu. Wprawdzie potrafią przyciągnąć uwagę innych, ale w każdej chwili mogą stracić kontrolę nad sobą, wpaść w depresję. To mogłoby być groźne.

Więcej możesz przeczytać w 11/2001 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.