Cudowni i nieszczęśliwi

Cudowni i nieszczęśliwi

Dodano:   /  Zmieniono: 
Treścią filmu "Cudowni chłopcy" jest charakter głównego bohatera – odpowiedzialnego,sumiennego, poważnego intelektualisty
 

Tomasz Raczek: Panie Zygmuncie, myśli pan, że określenia "cudowny chłopiec" można użyć w odniesieniu do dorosłego?
Zygmunt Kałużyński: Jako stary kinoman jestem gotów Michaela Douglasa (bo to on gra główną rolę w filmie "Cudowni chłopcy", o którym mamy zamiar rozmawiać) określić wszystkimi epitetami: od chłopca po staruszka, od mężczyzny po młodzieńca, od uczuciowca po racjonalistę. To postać kompletna, rzadka w kinie.
TR: Tak, ale charakterystyczne jest znaczenie, jakiego to określenie nabiera w odniesieniu do mężczyzny. Słowo "cudowny" to element pozytywny, zwracający uwagę na jakieś szczególne uzdolnienia. Ale już drugie słowo, "chłopiec", ma konotację pejoratywną – podkreśla niedojrzałość.
ZK: W tytule jest ironia odnosząca się nie tylko do Douglasa, ale i do jego partnera, który jest jego przeciwieństwem pod każdym względem. Douglas to beletrysta, który napisał ważną powieść...
TR: ... ale siedem lat temu!
ZK: Owszem, ma kłopoty z drugą, którą przygotowuje i nie jest z niej zadowolony. Opuściła go również żona...
TR: ... bo ją zaniedbywał.
ZK: Możliwe. Wdał się jednak w romans z żoną rektora swojej uczelni, która zaszła w ciążę i teraz trzeba z tym coś zrobić. Z tego, co mówię, wynikałoby, że ma on podobne kłopoty jak wielu innych i jakie często w kinie się pojawiają, ale nie o tym jest ten film...
TR: To jest tylko punkt wyjścia tej historii. Wszystkich powyższych szczegółów dowiadujemy się w czasie pierwszych kilku minut od głównego bohatera.
ZK: Zwykle kino opiera się albo na wydarzeniach, czyli na akcji, albo na komedii, albo na dramacie. Tutaj treścią jest charakter Douglasa – odpowiedzialnego, sumiennego, poważnego intelektualisty...
TR: Absolutnie się z panem nie zgadzam, panie Zygmuncie! On nie jest odpowiedzialny ani sumienny. Na naszych oczach wszystko mu się sypie. Młody chłopak, ale także sytuacja życiowa, w której się znalazł, sprawiają, że musi dokonać wyboru, uporządkować życie, odpowiedzieć sobie na pytanie, co jest naprawdę ważne.
ZK: Możliwe, tyle że sytuacja osobista wpycha go w coś jeszcze bardziej, jeszcze dobitniej kontrastowego, co jest jakby jego własną parodią. To jest jego własny uczeń, który się nazywa Lear i jest osobą nieodpowiedzialną pod każdym względem. Jest to prowokator psychologiczny, nihilista, histeryk...
TR: Ale bardzo inteligentny i uzdolniony literacko...
ZK: O to właśnie chodzi. Jest to typ tak irytujący, tak prześladujący otoczenie, tak znęcający się nad swoim profesorem, że właściwie należałoby się go pozbyć w ciągu paru minut. Ale Douglas nie może go opuścić...
TR: Bo połączył ich zabity pies.
ZK: Tak, ten szmondak zabija ukochanego psa rektora uczelni, kradnie futro Marylin Monroe, które również należy do rektora (kostium kupił na licytacji), czyli niejako usiłuje wpędzić swojego profesora w sytuację bez wyjścia.
TR: I w jakimś sensie to mu się udaje.
ZK: Do tego stopnia, że wreszcie wyrzucają naszego Douglasa z uniwersytetu.
TR: Skoro tak wiele ich dzieli, skoro są tak różni, to co się stało tym wspólnym mianownikiem, pozwalającym jednego i drugiego nazwać "cudownym chłopcem"?
ZK: Ich cudowność to jest ich twórczość. Dla Douglasa mimo sytuacji, w jakie życie go wpycha, najważniejsza jest literatura. W jego uczniu najważniejszy jest wyjątkowy talent. Dlatego nie mogą się rozstać. Ten film jest ciekawostką psychologiczną: dwie osoby, które powinny się odepchnąć jak plus i minus we wnętrzu atomu, jak biegun północny i południowy, w gruncie rzeczy nie mogą się odczepić od siebie. Douglas wskutek tego poddany zostaje dręczącej gimnastyce psychologicznej.
TR: Ale może także oczyszczeniu psychologicznemu, panie Zygmuncie? Ja miałem cały czas wrażenie, że ten chłopak, przy całym swoim wariactwie, okazuje się katalizatorem, niezbędnym do tego, by pan profesor wreszcie dojrzał życiowo i jako artysta - pisarz. Ten film zaczyna się przecież od martwego punktu, na którym utknął Douglas. Dzięki całej tej sytuacji wreszcie udaje mu się podjąć działanie, wprawić w ruch koło zamachowe kreatywności.
ZK: Dla mnie najciekawsze w tym filmie jest właśnie to, że bohaterowie mający krańcowo różne charaktery na końcu wzajemnie się ratują. Mają coś, co ich łączy: kult dla sztuki pisarskiej. Dlatego Douglas nie może opuścić swojego ucznia, a ów uczeń, mimo że znęca się jak tylko może nad swoim nauczycielem, również trzyma się go i wpływa na niego tak, że tamten zyskuje samoświadomość i równowagę.
TR: Ale jest jeszcze coś ciekawego w tym filmie. Mamy tutaj elementy groteskowe (jak ów trup psa, wożony w bagażniku i pojawiający się w nieoczekiwanych momentach), a równocześnie wiele celnych obserwacji obyczajowych na temat amerykańskiego życia.
ZK: Ostatnio pojawiło się kilka filmów amerykańskich, mających ambicje znacznie przerastające przeciętne produkcje. Myślę na przykład o "American Beauty". Ten obraz również wyróżnia się dzięki swojemu poważnemu podejściu do duetu psychologicznego dojrzałego i młodego mężczyzny. Jeśli zaś chodzi o aktorstwo Michaela Douglasa, cały czas obecnego na ekranie, uważam, że to jest jego najlepsza rola, mimo że gra człowieka starego, zmęczonego. Proszę zwrócić uwagę, jak on znakomicie operuje okularami jako rekwizytem. Jak potrafi temu przedmiotowi dać treść uczuciową, która dla widzów odtwarza jego stan ducha w tym momencie.
ZK: Niech pan też zwróci uwagę, panie Tomaszu, gdzie rozgrywa się akcja filmu. Jest to Pittsburgh, najbardziej ponure miasto w Stanach Zjednoczonych (taką ma zresztą opinię w Ameryce). Wielkie proletariackie centrum przemysłu stalowego...
TR: Dobrze, ale my się tam poruszamy nie po dzielnicach robotniczych, lecz po kampusie uniwersyteckim!
ZK: Mimo to ciążenie tego miasta odczuwa się w czasie całego filmu i to jest dodatkowy, interesujący element.
Więcej możesz przeczytać w 11/2001 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.